Elektryczne motocykle z Aliexpress. Czy warto? Nie
Kusi, wiem. Jak wszystko na Aliexpress i innych chińskich serwisach przyjmowania pieniędzy od nie-azjatów. Sam to znam lepiej, niż powinienem. W moim koszyku na Temu cyrkuluje średnio 20 przedmiotów i czekam, aż dostanę zniżkę, bo wszyscy wiemy jak to działa. Znam też takich, którzy towary w koszyku liczą w setkach. I nie wmówicie ani sobie, ani mnie, że nie kupujecie u Chińczyków. Śmiało, kup case na IPhone'a z jabłkiem za 270 złotych, kupiony tydzień wcześniej za trzy dolce. Żyjemy właśnie w takim fajnym kapitalistycznym raju. Jeśli na Aliexpress sobie wrzucisz w wyszukiwarkę "motocykl elektryczny", poczujesz się, jak ten dzieciak z ubogiej rodziny w fabryce czekolady Willy'ego Wonki. Wszystkie wyglądają tak kozacko i jeśli jesteś starym pierdzielem, tak jak ja, diabeł na ramieniu kusi cię, żeby kliknąć "zamów" i spełnić swoje marzenia z dzieciństwa. Pamiętasz te elektryczne zabawki, które w latach 90-tych miały wyłącznie dzieci zamożnych przedsiębiorców, którzy wyemigrowali do RFN? Teraz pora się odegrać na losie i kiedy masz dorosły hajs, możesz sprawić sobie elektryczny motocykl z Chin.
Wszystkie wyglądają świetnie. Na stronie internetowej. Wszystkie mają podaną moc w watach, nie kW, bo watów jest więcej. Ale to trochę tak, jak z innym moim ulubionym chińskim produktem, czyli latarkami, bo tam słowem klucz są lumeny. Większość nawet nie wie, co to, ale lepiej jak ich więcej. Więc masz latary za 37 zł, co już jest małą fortuną na temuowoaliexpresowe realia, które mają 2000, 7000, 10000 lumenów, ale niektóre "mają" i dwa miliony lumenów i są w stanie rozpalić z Ziemi ognisko na Księżycu. Z e-motocyklami jest czasami tak, że producent (kimkolwiek jest) nawet nie zadaje sobie trudu, żeby cokolwiek zachwalać. Tu macie motocykl, może odpali, a jeśli odpali, to może pojedzie, a jeśli pojedzie, to może dojedzie do domu. Feeling lucky, punk?
Reklama
Kreatywność na chińskich serwisach nie ma granic. Kiedy piszę ten felieton, w innej zakładce mam otwartą kartę do elektrycznego Kawasaki Z1000. No, może nie Kawasaki Z1000, ale motocykla, który wygląda dokładnie, jak Z1000 z 2014 roku. Z tym, że ma elektryczny silnik o mocy 8 kW. Pojemność baterii? Brak danych. Cena 12 tyś. złotych. W kolejnej karcie mam motocykl, który wygląda dokładnie, jak Ducati Panigale i który ma albo 4 kW albo 20 kW. Oprócz tego, cytuję, "lampy anioł demon", "wysokiej jakości ciekły wyświetlacz HD" oraz "szybcy i wściekli". Tak, serio tak jest napisane.
Uwielbiam Aliexpress, bo to lepsze od Netflixa. Mogę tam spędzić czas, oglądając ekscytujące rzeczy i prawda jest taka, że jeśli coś cię podusi, żeby poszukać e-moto na tym lub podobnym serwisie, to tylko dlatego, że będziesz chciał taniej dorwać Surrona, albo Talarię. I jasne, że można znaleźć motocykle, wyglądające jak Surron, albo Talaria, ale mające z nimi wspólnego jedynie kształt i liczbę kół. Szczerze? Surrona albo Talarię lepiej kupić w PL, jeśli ich naprawdę pragniesz. Tylko trzeba uważać, bo z tymi sprzętami jest jak z założeniem ogrodu. Albo po tygodniu olejesz to całkowicie, albo tak się wkręcisz, że podwórze przed twoim domem będzie wyglądać jak scena z Parku Jurajskiego, a twoja wypłata będzie topnieć jak marcowy śnieg, kiedy ją utopisz w baterii, zębatkach, nowym sterowniku, nowych heblach etc.
Te oferty na e-motocykle za 1-2 tysiące złotych? Trzymaj się od nich dalej, niż od burdelu w Kambodży, bo to po prostu scam. Jak utopisz kasę, być może ją odzyskasz, ale żeby ją odzyskać, trzeba najpierw poczekać, aż zamówienie dobiegnie końca (to trwa do 120 dni), a potem czekać na rozpatrzenie wniosku, a potem modlić się o przelew.
Fakty są takie, że motocykla elektrycznego nie powinieneś kupować na Aliexpress, albo innych serwisach z Chin. Prawdę mówiąc nie jestem pewien, czy powinieneś kupić drogowy motocykl elektryczny gdziekolwiek. Co innego wspomniane wcześniej Surrony i ich konkurencja. Ładujesz, upalasz w terenie, karcisz na kole, wracasz. Ma to sens. Ale jako pojazd drogowy-użytkowy? Jeszce nie.
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeW 3/4 zgadzam się z Panem Redaktorem, nie powinno się kupować takich rzeczy na Ali. Ale jesteście znanym od lat portalem motocyklowym i oczekiwałbym mimo że się " brzydzę" elektrykami, ...
OdpowiedzSkąd Pan, Panie "Boczo" bierze te wszystkie "przerzutnie literackie"??? Z głowy czyli "z niczego"? Chapeau bas!!!
OdpowiedzW życiu bym nie wpadł na zakup czegoś takiego na Ali ani nigdzie indziej. A myślę, że jesteśmy co najmniej w podobnym wieku.
Odpowiedz