Okiem eksperta, czyli nasz redakcyjny Ścig - Pazur – na golasach | Ile w nich jest streeta? Obydwa motocykle wydają się być zbudowane dla dobrze ułożonych chłopców, którzy ponad dziką walkę o palmę pierwszeństwa w ulicznej walce stawiają na wygodę, elastyczny silnik oraz poręczność - szczególnie w mieście. Gdybyśmy chcieli określić je mianem fabrycznych streetfighterów - popełnilibyśmy gruby błąd. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na masę. Typowe streetfightery to zwykle około 170-kilogramowe motocykle sportowe pozbawione owiewek, lusterek, seryjnych reflektorów i wszelkich innych detali, które „przeszkadzają" przy freestylowej jeździe i stanowią zbędny balast.
Rasowy streetfighter stanowi broń używaną do ulicznych wyścigów na krótkich dystansach, bezstresowej jazdy na jednym kole oraz konkretnego palenia gumy bez obawy o zniszczenie tablicy rejestracyjnej czy błotnika. Patrząc na GSRa i FZ6 przychodzą na myśl skojarzenia z maszynami precyzyjnie opracowanymi w zaciszu ciepłego biura, niż z bezlitosną profanacją sportowego Superbike'a dokonaną w czeluściach cuchnącego garażu, gdzie szlifierka kątowa, młotek i spawarka są podstawowymi narzędziami pracy konstruktora. Oczywiście konstruktorzy starali się zachować podstawowe zasady nurtu street - jest więc szeroka kierownica, brak osłon, jednostka napędowa wywodząca się z maszyny sportowej oraz konkretne hamulce. Jeżeli jesteśmy już przy hamulcach, to wydaje mi się, że zaciski ze starego Fazera były łatwiejsze do wyczucia oraz odrobinę skuteczniejsze. Wielce niepokojące i całkowicie bezużyteczne w obydwu motocyklach są fabryczne opony. Kilkakrotne próby wykonania konkretnego stoppie kończyły się najczęściej nieśmiałym „piii..." oraz uślizgiem przedniego koła. Panom producentom opon proponuję mały test - możemy posadzić ich na tylnym siedzeniu GSRa czy FZ6, za sterami sadzamy Raptownego, który ustanowił rekord Polski w jeździe na przednim kole. Niech Hubert rozpędzi się do 140 km/h i wciśnie przedni hamulec w taki sposób, w jaki robi to w swojej R1. Powstaje pytanie - który pasażer - GSRa czy FZ6 prędzej będzie musiał sprzątnąć po sobie tylne siedzenie ? Z przykrością muszę stwierdzić, że opony zakładane na przód są fatalne. Jeżeli kierowca któregoś z tych motocykli zmuszony zostanie do awaryjnego hamowania na seryjnych oponach, to życzę mu wiele szczęścia przy próbie uniknięcia poślizgu. Całość „streetfighterowego" obrazu psują zbyt futurystyczne, ale bardzo charakterystyczne i podobne do siebie reflektory przednie, wykonane w technice rodem ze Star Trecka. Patrząc na nie, nasunęło mi się skojarzenie z sercem. Kochane motorki... Układ wydechowy FZ-ta brzmieniem nawiązuje raczej do odkurzacza pokojowego, niż do dynamicznych i buntowniczych streetów z charakterem. Lepiej jest w przypadku Suzuki, ale swoją drogą ciekawe, czy ekolodzy jeżdżą na motocyklach? Wątpię. Ale dosyć gderania. Pomimo małej pojemności, motocykle wykazują dosyć konkretny moment obrotowy przy rozsądnych obrotach. Na miasto oraz do jazdy na kole jak znalazł. Do tego dochodzą świetnie spasowane i w miarę cicho pracujące skrzynie biegów. Ciekawe jak z awaryjnością? Za jakieś 2 lata na pewno będziemy w stanie stwierdzić coś więcej na ten temat. Siadając za sterami można odnieść wrażenie „zespolenia" się z motocyklem. Wszystko jest na miejscu, rozkład rąk, siedzenia i podnóżków jest w sam raz. A propos podnóżków - tylne podnóżki w GSR-600 są pewnego rodzaju pomyłką technologiczną bądź wadą fabryczną. Długie ramię oraz wahliwość tego elementu nie pozwoliły czuć się zbyt pewnie podczas jazdy na jednym kole z jedną nogą właśnie na tylnym podnóżku. Wizualnie ramiona tylnych podnóżków wyglądają niczym prymitywna konstrukcja sklecona na poczekaniu przez 9 lenie dziecko na lekcji techniki. Na kole Pomimo mało pochlebnych opinii na temat przedniego zawieszenia, opon oraz zbyt dużej, jak na golasy, masy, warto pochwalić obydwa motocykle za to, jak zachowują się podczas jazdy na tylnym kole. Suzuki i Yamaha nie mają absolutnie żadnych problemów z tym, żeby dźwignąć wysoko w górę swoje przednie koła. GSR natychmiast podniósł przód za pomocą sprzęgła i średnich obrotów. W przypadku FZ6 potrzebne było sprzęgło oraz znacznie wyższy zakres obrotów, przy czym, gdy motocykl już wstał, można było tak jechać i jechać bez obawy o brak mocy czy stabilności. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Yamaha. Motocykl zdawał się byś stworzony do jazdy na tylnym. Po wykonaniu wielu przejazdów na tylnym kole nie wykazywał żadnych objawów zmęczenia. Wentylator nie chciał się włączać, a tylny hamulec nie chciał się grzać. W przypadku Suzuki wentylator pracował cały czas, a podczas krótkiego postoju zauważyłem objawy grzania się z tylnego zacisku. Czyżby klocki manifestowały swoją niechęć do tego typu zabaw ? Suzuki wydawał się być bardziej stabilny podczas wheelie. Pomimo kolein i nierówności, sprzęt robił swoje, nie zważając na nierówności, koleiny i szyny tramwajowe. Z Yamahą było trochę trudniej. Każdy garb, nierówność i koleina wymagała wzmożonej uwagi i większego balansu ciałem. Motocykl ten spodobał mi się jednak bardziej niż GSR. Być może dlatego, iż miałem przyjemność spędzenia większej ilości czasu w jego siodle (a raczej na jego podnóżkach)? A może faktem sprzyjającym mojej ocenie była sprawa długości tylnego błotnika i rejestracji? Mimo tego, że w obydwu egzemplarzach zamocowane były wstrętne, ekologiczne i okropne tylne chlapacze, Suzuki wydawało się mieć błotnik o odpowiedniej długości (czyt. nie przeszkadzający w jeździe na jednym). Yamaha zaś miała szpetny chlapacz skutecznie utrudniający naprawdę wysokie podniesienie przedniego koła w górę. Pomimo zachowania wszelkich procedur bezpieczeństwa oraz bezmiaru zdrowego rozsądku po zakończeniu testu chlapacz FZ6 został znacząco przeprofilowany, a tablica rejestracyjna, przypominała kawałek poszarpanej blachy z pobliskiego składu złomu. Tak więc gorący apel do producentów - Panowie, nie zakładajcie tych wstrętnych, czarnych kawałków plastiku, nie tylko psujących sylwetkę motocykla, ale i utrudniających jazdę na jednym kole !!! Podsumowując - jeżeli miałbym mały worek pieniędzy i chciałbym sprawić sobie całkowicie nowy motocykl do jazdy na tylnym kole, stawiałbym właśnie na GSR 600 czy FZ6. Nie spotkałem się dotychczas z równie dobrze wyważonymi i poręcznymi motocyklami seryjnymi do jazdy na tylnym, które nie są ani nerwowe, ani zbyt ciężkie, ani duże gabarytowo. Dzięki małej pojemności motocykle nie wykazują absolutnie żadnego szarpania, a charakterystyki silnika obu maszyn są całkowicie linearne. Ciąg jednostki napędowej wydaje się być wprost proporcjonalny do ruchu manetki gazu. Moim zdaniem, motocykle mogłyby troszkę lepiej i łatwiej jeździć na tylnym kole, gdybyśmy założyli większe zębatki tylne. O ile GSR nie jest jeszcze motocyklem używanym w świecie freestyle'u ulicznego, o tyle FZ6 stanowi częste narzędzie pracy stunterów. Jako przykład można by podać postać naszego kolegi z Moskwy - Aleksieja „Porzarnika" ze stuntcrew.ru, który w swojej całkowicie seryjnej FZ6 założył jedynie większą zębatkę tylną, nie dbając o detale typu przeróbka smarowania czy jakiekolwiek upiększenie motocykla. |
Komentarze 3
Poka¿ wszystkie komentarzeFz6 bardzo wygodna pozycja za kierownica motocykl ladnie sie kreci od 6 tysiecy :) niezly kop , na trasy okolo 150 km wersja naked jest jeszcze ok a dluzej nawet akcesoryjna szybka yamahy nic nie ...
OdpowiedzSuperlaski
OdpowiedzSuzuki GSR jest idealnym motocyklem na miasto. Od 3000tys zwawo przyspiesza, od 6000tys jest jeszcze lepiej, a od 10000tys mamy tylek na miejscu pasazera. Od swiatel do swiatel 160km/h spojrzenie w...
OdpowiedzKurcze jak Ty go wkrecasz na takie obroty? Ja ledwo 10k przekraczam
Odpowiedz