Suwałki i Suwalszczyzna, co warto zobaczyć? Polecana trasa przez Puszczę Augustowską (TPM #45)
Przebieg trasy: Mikaszówka-Płociczne-Wigry-Szypliszki-Góra Cisowa-Smolniki-Hańcza-Dowspuda-Augustów-Studzieniczna-Mikaszówka
Gdzie jest zimno, zimniej, najzimniej (oprócz dzięcięcej zabawy - "ciepło-zimno")? Przede wszystkim w górach. Im wyżej, tym powietrzna otulina jest coraz rzadsza i przepuszcza coraz więcej kosmicznego chłodu (to tam jest zero w skali Kelvina, które wynosi -273 * C). Himalaje są (przeważnie) zimniejsze niż Tatry. A tymczasem najzimniesze miejsce w Polsce (biegun zimna) to wcale nie jest szczyt Rysów (2499 m npm), tylko Góra Rowelska mająca zaledwie 299 m npm (ponad 8 razy mniej). Jest ona nieopodal Wiżajn. Wiżajny zaś to Suwalszczyzna, czyli najdalej na północny-wschód wysunięta kraina Polski. Ponieważ jednak my wybieramy się tam latem, a przy okazji trafi nam się ładny dzień, więc wycieczka będzie bardzo udana i w "pięknych okolicznościach przyrody".
Nad Kanałem Augustowskim (TPM nr 38), przecinającym ogromne połacie leśne Puszczy Augustowskiej, bez nadmiernych poszukiwań, będzie można w okolicach Mikaszówki znaleźć fajną bazę, skąd zaczniemy naszą wycieczkę.
Co warto zobaczyć nad Biebrzą i nad Narwią? [TPM #38] |
Naturalnie warto zwiedzić okoliczne śluzy na kanale i miejsce, a właściwie jedno z miejsc, (w samej Mikaszówce, bo inne miejsca są do dziś jeszcze nieodkryte) gdzie sowieccy oprawcy z NKWD wymordowali tysiące Polaków (Obława Augustowska) po ich "wyzwoleniu" z okupacji niemieckiej. Dokonano tej zbrodni tylko dlatego, że ci ludzie pragnęli żyć po swojemu, w swojej ojczyźnie, a walcząc z Niemcami, w oddziałach AK, byli potencjalnym zagrożeniem dla przywiezionych na czołgach moskiewskich mianowańców, którzy torturami "utrwalali" tworzony przez siebie "komunistyczny raj".
Śluza na Kanale Augustowskim w Mikaszówce
Mikaszówka. Jedno z miejsc, w których sowieccy siepacze dokonywali obławy na tutejszych mieszkańców
Z Mikaszówki jadąc przez lasy wzdłuż Kanału Augustowskiego, biegnącego tutaj przez liczne jeziora ze śluzami i po dotarciu do wsi Płaska kierujemy się, obok jeziora Serwy, w stronę Gawrych-Rudy nad Wigrami. Obok tej wsi jest Płociczno Tartak, w którym jest skansen i kursuje w sezonie kolejka wąskotorowa, obwożąca turystów wzdłuż południowego brzegu jeziora Wigry. Może sama jazda jest przyjemną i niedrogą ciekawostką, ale skansen robi marniutkie wrażenie.
Płociczno. Niezbyt okazały skansen kolejki wąskotorowej
Wybieramy się zatem dalej, czyli do eksklasztoru Kamedułów, posadowionego na cyplu wysuniętym w jezioro Wigry. Zanim tam jednak dotrzemy, warto nie przegapić leżącego niedaleko od szosy (w lewo) Suwałki-Sejny punktu z wieżą widokową, znajdującego się na wzniesieniu. Widok na okolicę, z klasztorem na horyzoncie, jest przepiękny. Natomiast sam klasztor i kościół to masywna, ale kształtna budowla i choć już od dawna eremy mnisie nie są zasiedlone przez Białych Braci, czyli oo. Kamedułów, to nadal pełni funkcje nie tylko turystyczne (baza hotelowo-turystyczna), ale przede wszystkim sakralne. Czeka nas teraz niezbyt urozmaicony, na naszej trasie, odcinek drogi, czyli dotarcie do Szypliszek. Co prawda będziemy jechać pofałdowanymi przez wzgórza i krętymi drogami, ale otoczenie nie jest zbyt urozmaicone.
Wojtek kontempluje widoki suwalskie. W głębi klasztor Kamedułów w Wigrach i nad Wigrami
Wigry. Potężna bryła kościoła i zakonu, który pozostał po Kamedułach
Natomiast w Szypliszkach warto poszukać knajpki, w której (jeśli jest obiadowa pora) warto zjeść specjalność tych okolic, czyli ceppeliny vel kartacze. Skąd taka dziwna nazwa? Po prostu te spore ziemniaczane knedle z mięsem i okraszone skwareczkami ze słoninki mają kształt albo słynnego sterowca powietrznego (Zeppelin) albo pocisku armatniego, który rozrywając się, czynił swymi odłamkami straszne spustoszenie wśród atakującej piechoty. Ale kartacze, te do jedzenia, są po prostu pyszne i zapewniam, nie powodują żadnego rozerwania brzucha, czy innych stanów rozwolnieniowych.
Posileni zatem kartaczami jedziemy wzdłuż dwóch jezior Szelmęt, błyszczących po naszej lewej stronie i docieramy do drogi Suwałki-Wiżajny w Jeleniewie. Potem, kierując się na północ, za chwilę dojedziemy do pagórka zwanego Górą Cisową. Trzeba do jej podnóży dojechać z parkingu boczną dróżką. Kiedyś (podobno) ta szpiczasta górka była zupełnie bezleśna. Jednak, od kiedy sięgnę pamięcią, zawsze jej zbocze pokrywały drzewa. Po chwili skręcamy z głównej drogi w lewo i za momencik jesteśmy pod punktem widokowym w Smolnikach. Kiedy już dojdziemy (od parkingu) do tarasu widokowego, to przed nami roztoczy się fantastyczna panorama Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Widoki, "palce lizać i obgryzać". Wypisz wymaluj Beskid Niski plus tafle jezior. Przesyceni tymi widokami jedziemy teraz brzegami najgłębszego jeziora w Polsce, czyli Hańczy. W pewnym momencie możemy nawet sobie nad sam brzeg podejść. Przy okazji zwiedzimy ruiny dworu w Starej Hańczy, choć prawdę mówiąc, to wiele do oglądania to tam nie ma. Jezioro wygląda nawet dość typowo i gdyby nie świadomość, że to najgłębsze polskie jezioro, to może nawet nie warto by się było nad jego brzeg fatygować. Tutaj jest otoczone lasem. Opowiadali mi moi koledzy płetwonurkowie, jak po opuszczeniu się na dno, kiedy ich ogarnęła absolutna ciemność, to stracili świadomość, gdzie jest dół a gdzie góra i naprawdę poczuli się baaaardzo nieswojo.
Góra Cisowa (dawniej była całkiem "łysa"). Maleńka, ale zgrabniutka wizytówka Suwalszczyzny
Po pobycie nad jeziorem czeka nas dłuższy przejazd do kolejnego zabytku, tym razem architektury. Wijąc się podrzędnymi, ale niezłymi drogami, omijamy od zachodu Suwałki i docieramy do Raczek leżących przy głównej szosie z Litwy do Warszawy. Tuż obok jest miejscowość Dowspuda. Był tu kiedyś wspaniały pałac, którego właścicielem był Pac. "Wart Pac pałaca, a pałac Paca". Ludwik Pac, potomek sławnego litewskiego rodu, był generałem napoleońskim, a potem Królestwa Kongresowego (1815-31). Pac-Pałac budował w latach 1820-27 w stylu angielskiego neogotyku. W Powstaniu Listopadowym (1830-31), jako Polak i patriota, stanął po stronie powstańców i dowodził wojskami polskimi. Po upadku powstania musiał emigrować, aby ocalić życie. Zmarł w tureckiej Smyrnie, czyli aktualnie Izmirze, cały czas kombinując, jakby tu się dobrać do skóry moskiwskim zaborcom. Jego dobra w tym pałac zostały zagrabione przez carskich zaborców, a pałac coraz bardziej niszczał i niszczał, rujnowany przez carskich zarządców. Do naszych czasów przetrwał tylko mały jego kawałek, który jednak świadczy dobitnie o wspaniałości tej budowli. Z Dowspudy do Augustowa jest niedaleko. W tym mieście, wywodzącym swą nazwę od króla Zydmunta Augusta (1520-72, od 1548 r samodzielny król), można wiele ciekawych rzeczy się naoglądać, ale ponieważ nasza wycieczka ma sporo kilometrów, więc tym razem darujemy sobie to miasto. Jedynie na rondzie wyjazdowym skonstatujemy pomnik ku czci pomordowanych w Obławie Augustowskiej. Mój Boże, jeszcze 35 lat temu taki pomnik byłby nie do pomyślenia. A przecież i wtedy naszym hymnem był Mazurek Dąbrowskiego i łopotała nam biało-czerwona flaga. No, ale orzełek to była "kurica" bez korony.
A to już Smolniki i przepastne widoki. Prawie jak w Beskidach
Błądzimy wzrokiem po panoramie Suwalszczyzny
Nad jeziorem Wigry
Niewiele zostało z okazałego pałacu Paca w Dowspudzie
Na rondzie w Augustowie stoi pomnik upamiętniający zbrodnie sowieckich "oswobodzicieli"
Ostatnim punktem, który zaliczymy przed powrotem do Mikaszówki, będzie Studzieniczna, położona nad jeziorem o takiej samej nazwie. Otóż jest tutaj urocze sakntuarium Matki Bożej Studzienicznej. Kościół jest na cypelku wrzynającym się w jezioro, po którym kursują stateczki Białej Floty. W sezonie jest tu zatrzęsienie turystów i pątników. Jak to w takich miejscach "sacrum" miesza się z "profanum", czyli odpustowymi kramami. Przy jednym z nich spotkałem młodego człowieka, który zarabia w ten sposób na życie, dowożąc towar Jawą z koszem. Przyjemne z pożytecznym. Zresztą ten zaprzęg był w znakomitym stanie technicznym. Stąd już wracamy wprost do Mikaszówki.
Studzieniczna. Takimi motocyklami nadal można zwiedzać, nawet tak ciekawe miejsca, jak sanktuarium na cypelku jeziornym
"I to by było na tyle" (mawiał, prof. mniemanologii stosowanej Jan T. Stanisławski), naszej wycieczki: gdzie martyrologia Polaków oraz wspomnienie o wielkim patriocie i oglądanie przepięknych zabytków sakralno-architektonicznych były okraszone cudownymi krajobrazami, w jakie obfituje Suwalszczyzna.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze