StuntGP 2015 - nasi gór±!
Wraz z końcem niedzielnego popołudnia, StuntGP 2015 zapisało się w kartach historii już po raz 7. Tegoroczna edycja, po raz 3 uznawana za Mistrzostwa Świata w Stuntridingu organizacji EMS odbyła się w atmosferze saharyjskich upałów, wypasionych trików oraz sporej dawki emocji, którą wygenerowali przede wszystkim sami zawodnicy. W tym roku Bydgoszcz ponownie przywitała stunterów docierających z najdalszych zakątków świata. Bez wątpienia rekordzistami w tej dziedzinie są Japończycy, którzy pokonali dystans blisko 10 000 km, zabierając ze sobą w formie bagażu ramy, kierownice i inne graty do motocykli, które budowali w Polsce, na kilka dni przed zawodami. Solidny eurotrip zaliczył również Carlos Oeiras. Portugalczyk z motocyklem na busie przejechał całą europę, żeby spotkać się z nami na parkingu przed C.H. Auchan, niekoniecznie licząc na zgarnięcie nagrody. Wielki szacun dla chłopaków, że chciało im się gonić taki kawał drogi.
Summa summarum w Bygdoszczy pojawiło się ponad 30 zawodników. Przeważającą grupę stunterów stanowiła ekipa z Francji z Romainem Jeandrotem na czele. Polskę reprezentowali Marcin "Korzeń" Głowacki, Paweł Karbownik, Marcin Mosiek i Ernest Komorowski. Nie zabrakło również przedstawicieli Litwy, Białorusi, Estonii, Czech, Węgier, Hiszpanii, a nawet Finlandii. Pierwsze zmagania rozpoczeły się już w piątek po godzinie 15, kiedy to oficjalnie wystartowały kwalifikacje. W sobotnich półfinałach zaprezentowało się 30 zawodników, z czego 20 najlepszych awansowało do wielkiego finału. Tym, którzy się nie orientują przypominamy, że na ostateczny wynik wpływała suma punktów zdobytych w trakcie sobotniego i niedzielnego przejazdu.
Polska w natarciu
Naszą narodową nadzieją na zwycięstwo był rzecz jasna ubiegłoroczny triumfator w StuntGP – Marcin Głowacki. Korzeń ewidentnie przejął pałeczkę po nieobecnym od jakiegoś czasu w lokalnych zawodach Stunterze13, zgarniając najwyższe podia niemal wszędzie, gdzie tylko się pojawi. Trzeba przyznać, że ze sporym podziwem patrzy się na gościa, który skleja triki na gumie z większą płynnością i precyzją, niż można to sobie wyobrazić. Wprawdzie rywale prezentowali się też niczego sobie, w szczególności Aras, który miał największe szanse na odebranie Marcinowi zwycięstwa, co zresztą potwierdził podczas kwalifikacji. Niestety, Litwin po sobotnich półfinałach nabawił się kontuzji dolnego odcinka kręgosłupa, co skutecznie wyelimionowało go z dalszych zmagań i tym samym pogrzebało szasne na odebranie Korzeniowi tytułu. Pod nieobecność Arasa, do finałowej 20 wskoczył Ernest Komorowski, kończąc ostatecznie zawody na 18 pozycji. Świetnie zaprezentował się również drugi z Polaków – Paweł Karbownik. Paweł w finale pojechał na większym luzie niż dzień wcześniej, dzięki czemu awansował z 6 na 3 miejsce. Pomiędzy naszymi zawodnikami, na środkowym podium uplasował się Balazs Herczeg, znany jako Mokus.
Pomijając kwestię płynności, technicznego dopracowania ewolucji i braku popełnianych błędów, które w dużej mierze rzutowały na ostateczny wynik, pojawiło się kilka nowych, wypasionych trików, takich jak cyrkle Irmantasa Jasevičiusa, podczas których Litwin zapierał się rękami o kierownicę, zwieszając przy tym bezwładnie nogi – trudno sobie to wyobrazić, a co dopiero wykonać. Chapeau bas Irmantas! Innym, równie wyjątkowym wyczynem popisał się Kafon, który zakończył swój finałowy przejazd w... basenie! I to nie byle jakim basenie. Mobilne kąpielisko zbudowano na pace Chevroleta Silverado ekipy Freegun. Genialny pomysł.
Rodzynek w stunterskim cieście
Stunt, jak zresztą większość dyscyplin motocyklowych z założenia zarezerwowany jest raczej dla mężczyzn. Ciężki motocykl i drobna motocyklistka to połączenie, które rzadko kiedy się sprawdza. Są jednak pewne wyjątki i jednym z takich zachwycająco genialnych wyjątków jest Sarah Vignot z Francji – jedna z najlepszych na świecie dziewczyn w te klocki. Nie jeden facet chciałby choć w połowie dorównywać jej w jeździe na motocyklu. Dynamiczne combosy, drift, cyrkle i stopale – Sarah zaprezentowała w Bydgoszczy pełną paletę swoich trików, dzięki czemu uplasowała się na 9 miejscu. Warto dodać, że w odniesieniu do zawodów sprzed 2 lat zanotowała awans aż o 10 pozycji! Czekamy z niecierpliwością aż nasze stunt-dziewczyny wezmą z Sary przykład i pokażą, że one też potrafią utrzeć nosa facetom.
Freestyle'owy klimat
Sądząc po komentarzach kibiców jakie pojawiły się w sieci na świeżo po imprezie można jedynie potwierdzić fakt, że widowisko jakie mieliśmy okazję oglądać na żywo, z punktu widzenia obserwatora warte było zarezerowania sobie wolnego weekendu i wyjazdu do Bydgoszczy. Fani stuntu mieli okazję na własne oczy doświadczyć poziomu na jakim obecnie znajduje się światowy stuntriding. Była też możliwość, aby osobiście poznać zawodników, pogadać, wziąć autograf czy też zrobić sobie z nimi selfie. Pozytywny sposób bycia jest zresztą główną domeną stunterów, bez względu na szerokość gograficzną z której pochodzą. To sprawia, że odbierani są przez większość osób w pozytywny sposób, ciesząc się dużą sympatią.
Jedyną rzeczą, która nas nieco martwi jest spadek popularności imprezy wśród kibiców. W przeciwieństwie do ubiegłego roku, a w szczególności pierwszych edycji StuntGP, tym razem pojawiło się mniej widzów niż można się było spodziewać. Podstawowym i najważniejszym elementem tego typu wydarzeń jest bowiem ich aktywna promocja, czego w naszym mniemaniu trochę mimo wszystko zabrakło. Sporo potencjalnie zainteresowanych osób, nie siedzących na co dzień w temacie stuntu, najzwyczajniej w świecie nie zdawało sobie sprawy w tym roku z jej istnienia, albo dowiedziało się zbyt późno. Wierzymy jednak, że w przyszłym roku problem ten zostanie rozwiązany, a na parkingu przed C.H. Auchan ponownie zawitają tłumy żądnych wrażeń kibiców, czego sobie i organizatorowi serdecznie życzymy!
Wyniki Finału
Wyniki półfinału
Wyniki kwalifikacji
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze