Podczas wolnych przejazdów patrząc na wszystkich zawodników ciężko było podnieść szczękę z ziemi Intro
Cała historia rozpoczęła się dla mnie w piątek dnia 20. lutego 2009 roku. Cel oczywisty: Zurich, halowe mistrzostwa świata we freestyleu na motocyklach sportowych. Po 1500 kilometrach w zamieci śnieżnej dotarliśmy na miejsce. Szybka rejestracja w hotelu i ogień prosto na halę, w której odbywały się zawody. Wiedziałem, że mistrzostwa są imprezą towarzyszącą targom motocyklowym Swiss Moto, jednak rozmach szwajcarskich organizatorów był dla mnie zaskoczeniem. Budynek w którym odbywała się impreza składał się z 7 poziomów. Zawody były rozgrywane na szóstym! W tym roku specjalnie na zawody został wylany asfaltowy dywanik, który początkowo zresztą wydawał się idealny... Czas, miejsce, ludzie Dosłownie chwilę po tym, jak rozejrzeliśmy się po placu do jazdy wyłonił się z depo Rafał Pasierbek, czyli Stunter 13. Krótkie przywitanie i od razu proste pytanie: jak wrażenia po pierwszych czwartkowych treningach? Tutaj Rafałowy przywitaniowy entuzjazm lekko opadł. Nie dość, że pogoda nie pozwoliła mu praktycznie na żadne treningi przed zawodami, przez co nie był „rozjeżdżony", to dodatkowo jego przednia opona nie kleiła i nie mógł wykonywać stoppie. Dodatkowo okazało się, że wbrew pozorom nawierzchnia nie jest idealna i znajdują się na niej małe poprzeczne nierówności, przez co motocykl nie był stabilny. Po pytaniu o pozostałych zawodników usłyszałem, że kozak ten, kozak tamten, a jeszcze inny, to już w ogóle kozaczysko i że o finale Rafał może tylko pomarzyć. Za nic w to nie uwierzyłem, jednak po pierwszym treningu zrozumiałem, że Stunter mógł mieć trochę racji... Podczas wolnych przejazdów patrząc na wszystkich zawodników ciężko było podnieść szczękę z ziemi. Negatywnie z całej stawki wyróżniaj się jedynie MarcoL z Austrii, który ewidentnie nie mógł się odnaleźć ze swoim stylem jazdy na tak małej przestrzeni. Reszta po prostu miażdżyła i obawy Rafała o niezakwalifikowanie się do finału przeszły również na mnie. Ewidentnie można było rozróżnić grupę zawodowców i amatorów. Profesjonaliści, czyli ci którzy utrzymują się z stuntu mieli różne bajery typu dodatkowy hamulec umożliwiający jazdę na high-chair bez rąk, lub drugi motocykl przystosowany do jazdy bez przedniego zawieszenia. Reszta to normalni freestyleowcy, którzy motocykle mieli przygotowane klasycznie: klatka, zębatka oraz hand-brake. Rywalizacja Sobota, czyli pierwszy dzień zawodów. Polska grupa dopingująca była już w pełnym składzie, gdyż w nocy dojechała reszta ekipy. Dodatkowy hałas w naszym sektorze robiła grupa francuzów, z którą skutecznie zintegrowaliśmy się na nocnej spontanicznej imprezie. Oni kibicują z nami, my z nimi, fajna masa. Dziennie zawodnicy mieli po dwa punktowane przejazdy po 4 minuty każdy. Starty rozpoczął Christian Pfeiffer. Obawiam się, ze ten człowiek zaprzedał duszę, żeby tak latać na moto. Jego show było tak idealne, że aż wydawało się nieprawdziwe. Nie było sekundy w której ten zawodnik nie błyszczałby perfekcją i energią, miazga i tyle. Pozostali „zawodowcy" też trzymali spodziewany poziom. Widać było, że ich przejazdy są starannie zaplanowane co do sekundy, a błędy jeśli występują są skutecznie maskowane. W tego typu zawodach jest to ewidentnie klucz do sukcesu. Czysty, płynny przejazd gwarantował wysoką punktację. Całkiem inne podejście miała grupa składająca się z dwóch Francuzów (Ferreira, Seb5), Aarona Twite z USA, Marcusa Larssona ze Szwecji, Insane J'a z Holandii, no i oczywiście Stuntera 13. Jest to ekipa freestyleowców, bez większego doświadczenia w pokazach i zawodach. W kilku przypadkach widać było ewidentnie, że presja ograniczonego czasu w połączeniu z tłumem widzów odbiła swoje piętno na precyzji wykonywania tricków. Pierwszego dnia świetne przejazdy zaliczyli Bruno Ferreira oraz Aaron Twite. Ten pierwszy dołączył do grupy Servin it up, stąd jego F4i ma wygląd identyczny, co Honda Dariusa. Gość naprawdę dał radę, wykonał wszystkie najlepsze tricki swojego idola z USA dodając do przejazdu elementy charakterystyczne dla młodych stunterów, czyli szybkie i widowiskowe combo. Z kolei Aaron dał popis genialnie płynnych cyrkli na 636. Wirował z naprawdę dużymi prędkościami nie dając oznak jakiegokolwiek chaosu w swoim działaniu. Dodatkowo trzaskał salta do przodu i do tyłu pokazując, że USA może powalczyć o wysokie lokaty. Pozostali, czyli Insane J, Seb 5 oraz Marcus nie mogli się odnaleźć pierwszego dnia. Przejazdy były na naprawdę wysokim poziomie, jednak brakowało im luzu widocznego na treningach, przez co każdy kolejny trick nie był dopracowany w 100%. To z kolei przekładało się na średnie ogólne wrażenie. Stunter 13 startował w pierwszej turze jako ostatni. Wiedziałem, że dzięki pomocy Mokusa i Zoltana udało się w końcu ustawić przednie zawieszenie i dobrać przednią oponę tak, aby przyczepność w F4i Rafała zagościła na przednim kole. W imieniu $13 oraz nas wszystkich należą im się WIELKIE DZIĘKI! Tak czy inaczej przyszedł moment startu. Krzyk polsko - francuskich kibiców był nieprzerwany przez 4 minuty. Pierwszy przejazd był lekko chaotyczny i niepewny. Świadomość braku formy i wielka presja dały o sobie znać. Na szczęście Rafał umie słuchać i po kilku uwagach drugi przejazd już był w jego stylu. Pełny ogień, świetne combo i udany death spin uplasowały Stuntera 13 na 11 pozycji. W niedzielę odbywał się przejazd półfinałowy i finałowy, do którego awansowało 10 zawodników. Punktacja była bardzo bliska, Mokus, Zoltan i Ferreira zajmowali ex aequo 2 miejsce, a $13 miał walczyć o awans. Ten dzień zapowiadał się zdecydowanie bardziej, niż ciekawie. Najwięcej dzikiej akcji spodziewałem się po grupie walczącej o awans do pierwszej dziesiątki konkursu. Insane J poszedł na żywioł. Przed startem odliczania czasu przejazdu, porwał listę tricków przyklejoną do zbiornika pokazując, że ma lekko wy.....e. Jego przejazd był bardzo luźny przy czym świetny technicznie. Tak gładka jazda na 929 to wielki wyczyn, jednak model motocykla nie jest brany przy ocenie... W ostatniej minucie J chciał wskoczyć ze stopek na zbiornik aby zrobić Jezusa (jazda na dwóch kołach stojąc na zbiornik, bez trzymania kierownicy), jednak ześliznął się i moto pojechało bez niego wprost w bariery ochronne. Wiedząc, że ta wpadka zaprzepaściła jego szanse na finał, na koniec wytargał swojego litra za manetę robiąc dymną oborę. Polsko-francuska część trybun oszalała, bo dymu z opon na tych zawodach było jak na lekarstwo. Następny startował Marcus Larsson. Chłopak ewidentnie nie wytrzymał ciśnienia. Jego przejazd był chaotyczny i pełen błędów, wielka szkoda. Wierzyłem, że po sobocie się ogarnie i pokaże na co go stać, wykonując między innymi cyrkle na odcięciu zapłonu popuszczając delikatnie sprzęgło. Tak się jednak nie stało... Zaraz po nim startowali Barth Vader i Bleuk z Belgii. Ich przejazdy były dobre, jednak pozbawione elementów, które by ich wyróżniły spośród innych, przez co noty otrzymali przeciętne. Wtedy przyszedł czas na Stuntera13. Skupienie musiało wziąć górę nad emocjami i tak się stało! Rafał jak obłąkany kleił wszystkie swoje tricki. Zarówno combo w linii prostej jak i cyrklach, dosłownie wszystko było tak, jak tego oczekiwaliśmy. Entuzjazm naszego sektora w połączeniu z pełnym energii przejazdem udzielił się całej hali i $13 otrzymał aplauz na jaki zasłużył. Oceny sędziów... 41.5! Tylko punkt mniej, niż Zoltan, a punkt więcej, niż Ferreira w półfinale! Masakra i tyle. Wszyscy mieliśmy przeczucie, że to starczy na finał i jak się okazało nikt się nie mylił. Aaron Twite, który wydawałoby się ma pewne miejsce w 10. nie ustrzegł się błędów. Kilka podpórek, brak czystego wykończenia tricków i zawodnik z USA musiał pożegnać się z konkursem. W samej czołówce też nie zabrakło emocji. Po naprawie swojej R6 Humberto Ribeiro włączył się do walki o najwyższe lokaty, natomiast Christian Pfeiffer zaszokował wszystkich swoją... wywrotką! Ostatnia osoba którą tam byśmy posądzili o potencjalnego dzwona dała radę poczuć asfalt na pośladkach. Za szybko wszedł w cyrkle na siedząco szorując lewą ręką o asfalt i spadł z kanapy na cztery litery. Jednak pomimo wpadki i tak udało mu się awansować do finału na drugiej pozycji zaraz za Mokusem. Film | |
Komentarze 5
Poka¿ wszystkie komentarzeUuu z USA tylko 1 stunter i to jeszcze odpadl na poczatku, najwyrazniej swiat stuntu z USA nie interesuje sie taka ranga zawodow, a szkoda. No nic brawa dla Rafala, gdyby 1 przejazd poszedl mu ...
OdpowiedzWidze jeden b³±d, przejazd Seb#5 jest podpisany jako "La Patate"
OdpowiedzSzacunek dla niego :)
OdpowiedzFajny ziomek z tego Stuntera13 , sympatyczny sie wydaje , nie jakis pewny siebie szpanerski cwaniaczek ;) oby zaszedl jak najdalej.
Odpowiedz+1 Mimo ¿e teraz jest ju¿ w czo³ówce ¶wiatowej nadal mo¿na z nim normalnie pogadaæ. Wielkie gratulacje!
Odpowiedzzgadzam sie , stunter13 jest w hooj sympatyczny :P
Odpowiedz¦wietna relacja! A dla Rafa³a uk³on i brawa za poziom - gratulacje!
Odpowiedz