Składy zespołów MotoGP na sezon 2022 - co wiemy po dotychczasowych rundach?
Wydawało się, że na liście startowej MotoGP na przyszły rok pozostało niewiele znaków zapytania. Odejście Mavericka Vinalesa z Yamahy oraz potencjalne zakończenie kariery przez Valentino Rossiego otwierają jednak szeroką furtkę możliwości. Tym bardziej że do gry wrócić chciałby Andrea Doviozioso. To jednak chyba wcale nie oni trzymają największy klucz do transferowej karuzeli. Skoro nie oni, to kto? Mick analizuje sytuację:
Jeśli chodzi o zespoły fabryczne i przyszły sezon, to jeszcze do niedawna jedynym znakiem zapytania była obsada drugiego motocykla w Aprilii, u boku Hiszpana Aleixa Espargaro.
Przymiarki do niego robił w ostatnich tygodniach właśnie Dovizioso, ale Włoch nie jest podobno pod specjalnym wrażeniem modelu RS-GP i nie pali się do podpisania kontraktu z marką z Noale.
Vinales na Aprilii albo… Ducati?!
Decyzja Vinalesa o rozwiązaniu kontraktu z Yamahą spadła Doviemu jak z nieba, ponieważ daje mu nie tylko nowe możliwości, ale także potencjalny argument w kontraktowych negocjacjach. Zacznijmy jednak od Mavericka.
Gdy tylko pojawiły się plotki o zerwaniu umowy z Yamahą, Vinalesa natychmiast zaczęto łączyć z Aprilią, ale już po weekendzie wyścigowym w Assen pojawiły się spekulacje, jakoby Hiszpan mógł dołączyć do nowego zespołu Valentino Rossiego, w którym dosiadłby satelickiego Ducati u boku młodego Luki Mariniego.
Szczerze mówiąc wydaje mi się to dużo lepszą opcją, niż dołączenie do Aprilii. Dlaczego? Po pierwsze RS-GP to wciąż motocykl dużo mniej konkurencyjny niż Desmosedici, a Aprilia dysponuje dużo mniejszym budżetem niż Ducati.
Jeśli Vinales frustrował się brakiem reakcji inżynierów i powolnym tempem rozwoju M1-ki, w Aprilii jego frustracja może być jeszcze większa. Oczywiście nie jest wykluczone, że po sezonie spędzonym w zespole z Noale Hiszpan wykorzysta szeroko otwarte okienko transferowe przed 2023 rokiem i przeskoczy na inną maszynę. Jeśli jednak na tym etapie będzie miał na swoim koncie trudny sezon na RS-GP, jego akcje spadną jeszcze mocniej.
Patrząc na to z tej strony perspektywa dołączenia do zespołu Valentino Rossiego wydaje się dużo lepszą opcją. Szczególnie, jeśli Vinales faktycznie bierze pod uwagę długofalową współpracę z Ducati, które przecież mocno kusiło go przed tym sezonem, zanim postawiło na Millera i Bagnaię.
Jedyny problem polega na tym, że w zespole Rossiego Vinales byłby dla Ducati w przyszłym roku zawodnikiem trzeciej kategorii; nie tylko "za" fabrycznym duetem, ale także zawodnikami Pramaca. Dostałby także zapewne starszą wersję Desmosedici.
Johann Zarco pokazał jednak, że taka ścieżka wcale nie jest zła. W końcu po niezłym roku w barwach kiepskiej ekipy Avintia trafił w tym sezonie do zespołu Pramaca z fabrycznym kontraktem i motocyklem w najnowszej specyfikacji. Dzięki solidnej jeździe Francuz wciąż jest drugi w tabeli. Vinales może więc zrobić to samo. Jeśli tylko schowa dumę do kieszeni i zgodzi się być przez rok "zawodnikiem trzeciej kategorii", przynajmniej w strukturach Ducati.
Oczywiście nie jest wykluczone, że Maverick jest już po słowie np. z Repsol Hondą albo Suzuki, które mają w swoich szeregach rozczarowujących Pola Espargaro i Alexa Rinsa. Obaj mają kontrakty na przyszły rok, ale jeśli mocno nie podkręcą tempa, ich szanse na ich przedłużenie wydają się mizerne.
Tak czy inaczej Vinales ma do wyboru kilka atrakcyjnych opcji, ale dopiero na sezon 2023. Póki co, niezależnie od wybranej drogi, w przyszłym roku będzie musiał przemęczyć się na potencjalnie mniej konkurencyjnej maszynie. Chyba, że znów wszystkich czymś zaskoczy. Ja jednak bardzo chciałbym zobaczyć go na Ducati.
Dovizioso chce wrócić, ale chyba nie na Aprilii
Jednocześnie cały czas trzeba pamiętać, że na powrót do MotoGP już w przyszłym roku liczy Andrea Dovizioso. W jego przypadku o startach na Ducati nie ma mowy, a Aprilia póki co wciąż go do siebie nie przekonała, więc jakie opcje ma Dovi?
Jedną z nich może być powrót w szeregi Yamahy. Andrea pewnie wolałby wskoczyć na miejsce Vinalesa w fabrycznym zespole i nie jest to wcale wykluczone. Oczywistym wyborem na "następcę" Mavericka wydaje się Franco Morbidelli, ale przecież Włoch ma kontrakt z zespołem Petronasa, który niechętnie go "odda". W końcu jeśli Valentino Rossi zakończy karierę, malezyjska ekipa zostałaby w takim układzie bez żadnego zawodnika.
Dovi mógłby mimo wszystko wylądować w Petronasie, chociaż tutaj także jest kilka znaków zapytania. Po pierwsze ekipa prowadzona przez Razlana Razaliego ma także swoich zawodników w klasach Moto2 i Moto3. O ile Jake Dixon i Xavi Vierge nie imponują jakoś specjalnie w pośredniej kategorii, będą dla zespołu z pewnością pierwszym wyborem.
Chyba, że pomocną dłoń wyciągnie Yamaha, która razem z którymś ze swoich zawodników z WorldSBK przyniesie także do zespołu mały worek pieniędzy. O tym, że to bardzo możliwe, przekonaliśmy się już podczas minionego weekendu, na który w roli zastępcy za kontuzjowanego Morbidelliego ściągnięty został Garret Gerloff, startujący dla Yamahy w WorldSBK. Amerykanin lub Turek Toprak Razgatlioglu, to mocni kandydaci do miejsca w MotoGP, właśnie w Petronasie, już w przyszłym roku.
Tutaj do głosu mogą dojść jednak także producenci energetyków; pierwszego ze wspomnianych zawodników wspiera Monster, który jest także tytularnym sponsorem fabrycznej ekipy Yamahy i jest mocno związany z marką również w innych seriach. Akcje wspieranego przez Red Bulla Topraka w takim układzie nieco spadają. Podobnie jest z Dovizioso, który cały czas - mimo wyścigowej przerwy - mocno akcentuje swoją współpracę z Red Bullem, a na to, w obliczu współpracy Yamahy z Monsterem, nie będzie miejsca.
Tak czy inaczej najciekawiej, jeśli chodzi o kontraktowe roszady, będzie właśnie w Petronasie.
Pytanie także, co z drugim miejscem w swoim nowym zespole MotoGP zrobi Valentino Rossi. W końcu jego podopieczny w Moto2, Marco Bezzechi, mocno w tym roku rozczarowuje i nie wydaje się chyba gotowy na awans do królewskiej klasy. Słowem; w tej sytuacji aż prosi się o Vinalesa! No chyba, że "Doktor" postanowi jednak przejechać jeszcze jeden sezon i wystartować w barwach własnego teamju.
Ostatnim wolnym miejscem na sezon 2022 jest druga maszyna w zespole Tech 3 KTM u boku debiutanta, Remy’ego Gardnera. W tej chwili biją się o nią obecni zawodnicy, Danilo Petrucci i Iker Lecuona. Obu jednak pojedynek ten wychodzi bardzo słabo.
Petrucci może jeszcze chyba liczyć na Plan B w postaci transferu do Aprilii, jeśli nie trafi tam ani Vinales, ani Dovizioso (ani ktoś z Moto2, jak np. Joe Roberts). Lecuona nie może z kolei liczyć chyba ani na miejsce w Aprilii, ani na posadę w zespole Rossiego, ani tym bardziej na maszynę w Petronasie.
Ja osobiście bardzo chciałbym zobaczyć go w zespole Akiego Ajo w Moto2. Jeśli wróci do pośredniej kategorii i powalczy tam o tytuł, będzie miał jeszcze szansę na odbudowę kariery w MotoGP.
Czarny koń rynku transferowego
Jeśli faktycznie obaj Petrucci i Lecuona stracą miejsce w Tech 3, to kto wskoczy na drugi motocykl? Nie jest wykluczone, że czarnym koniem kontraktowych przepychanek okaże się Raul Fernandez.
Młody Hiszpan imponuje obecnie w Moto2 i choć w Assen mówił jeszcze, że na 99% pozostanie w tej kategorii także na sezon 2022, to jednak coś mi mówi, że ściemnia.
Dlaczego? Fernandez ma sporą szansę aby wywalczyć w tym roku mistrzostwo w Moto2. Jeśli to zrobi, kolejny sezon w tej klasie nie miałby sensu. Oczywiście musiałby zaryzykować i zdecydować się na skok do MotoGP już teraz, ale ma to pewne konsekwencje.
Posada w Tech 3, przy całym szacunku dla tej świetnej ekipy, nie jest zapewne szczytem marzeń dla kogoś pokroju Fernandeza. Tym bardziej że Hiszpan mógłby tam utknąć na dłużej, jeśli wyniki w fabrycznym składzie nadal robiłby Miguel Oliveira (Brad Binder ma kontrakt do 2023 roku).
Teraz robi się ciekawie: bardzo mocne podchody pod Fernandeza robiła ostatnio Yamaha, która podobno jest gotowa wykupić jego kontrakt z KTM-em. Teraz, kiedy swoją umowę zerwał Vinales, Fernandez mógłby zagrać va bank i zgodzić się na przejście do Yamahy, ale z gwarancją awansu od razu do fabrycznego zespołu.
Wydaje się to idealnym rozwiązaniem dla obu stron, ale… gdyby tak się stało, Fernandez byłby na straconej pozycji w walce o tytuł w Moto2. Nie mam wątpliwości, że KTM wolałby, aby to wierny Austriakom Remy Gardner awansował do MotoGP w jego szeregach jako mistrz Moto2, niż gdyby tytuł zgarnął zawodnik, który po drodze zerwał umowę i odchodzi do konkurencji.
Jak widzicie przed wakacyjną przerwą zrobiło się w MotoGP niesamowicie ciekawie, a Maverick Vinales, mimo kontrowersyjnego i głośnego rozstania z Yamahą, wcale nie jest w centrum uwagi.
Czy wszystko wyjaśni się już w sierpniu, gdy karuzela MotoGP wróci do akcji po przerwie na dwie rundy i domowe wyścigi marki KTM? No, no, no…
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze