Sezon 2011 WMMP - słodko-gorzkie podsumowanie
To już koniec wyścigowego sezonu 2011. W ostatni weekend na torze Poznań było na co popatrzeć, dopisała pogoda i nie zabrakło niespodzianek. Ten długi wyścigowy weekend rodzi jednak wiele pytań i obaw, jeżeli chodzi o polskie sporty motocyklowe, dlatego też radość ze sportowych emocji tłumią obawy co do przyszłości.
Zacznijmy jednak od podsumowania weekendu. Myślę, że jedną z największych niespodzianek przygotował dla rywali Irek Sikora, zapraszając do Poznania dwóch zawodników jeżdżących na maszynach BMW w innych seriach. Gareth Jones na co dzień ścigający się w IDM i Tomas Misovsky, z którym Irek świetnie wystartował w Bol d'Or, mocno namieszali w szykach klas Superbike i Superstock1000. W Superbikach kwestia tytułu miała rozstrzygnąć się właśnie na ostatniej rundzie. Zęby na Mistrza Polski ostrzył sobie Greg Junod jeżdżący w teamie Suzuki Grandys Duo. Początek sezonu dla młodego Szwajcara był idealny i zaczął się od dwóch zwycięstw w Poznaniu z „nadkompletem” punktów. Potem było już gorzej i wygrać udało się jedynie na sierpniowej rundzie w Poznaniu. W tym samym czasie w Superbikach punkty na rundach Alpe Adria (gdzie biegi SBK i SST1000 rozgrywane są oddzielnie) cierpliwe zbierał też startujący w zespole Suzuki, Andy Meklau, wygrywając wszystkie wyścigi, w których wystartował. Rozstrzygnięcie miało nastąpić w ten weekend. Niestety w sobotę Greg był dopiero siódmy, a w niedzielę nie ukończył wyścigu. Tytuł trafił zatem do rąk Andreasa Meklaua, a Junodowi przypadł Wicemistrz Polski. Warto zwrócić uwagę na znakomitą postawę Janusza Oskaldowicza, który w tym sezonie jeździł szybko, pewnie, regularnie stając na podium. Tytuł drugiego Wicemistrza Polski jest w jego wypadku absolutnie zasłużony.
Ciekawym przypadkiem jest też wspomniany wyżej Gareth Jones jadący w barwach BMW Sikora Motorsport. Australijczyk w pierwszej mierzonej sesji pojechał 1.36, a w kolejnych szybko zbliżył się w okolice rekordu toru. Dla wielu obserwatorów było to szokujące widowisko ukazujące z jednej strony, gdzie są nasze wyścigi, z drugiej strony stanowiące oczywisty dowód tego, że wystarczy sprowadzić na nasze podwórko jednego klasowego zawodnika, aby wywrócić do góry nogami całą rywalizację w danej kategorii.
W dużych Stockach Meklau zaklepał sobie tytuł już na poprzedniej rundzie. Pod jego „nieobecność” Mariusz Kondratowicz udowodnił, że nie tylko zasługuje na tytuł Wicemistrza Polski, ale także to, że jest jedną na najbardziej wyrazistych postaci tego roku. Niestety sezonu nie mógł zakończyć zgodnie z planami Gwen Giabbani z zespołu Auto Fus BMW Team, który tuż przed poznańską rundą doznał poważnej kontuzji w trakcie przygotowań do wyścigu Bol d'Or. Absencja zepchnęła Francuza na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej.
Supersporty od zawsze były miejscem zażartej walki i ten sezon był kolejną jej odsłoną. Po tytuł od początku jechał w barwach Suzuki Grandys Duo Daniel Bukowski, ale Marek Szkopek nie zamierzał oddawać pola bez walki. Obydwaj zawodnicy regularnie punktowali i dopiero ten weekend miał rozstrzygnąć kwestię tytułu. Niestety widowisko zepsuł wypadek, w jakim uczestniczył Marek na przedostatniej, sierpniowej rundzie oraz kontuzja Marcina Kałdowskiego, który jako jedyny był w stanie utrzymać tempo Buły i Mikroszkopka. W rezultacie młody Szkopek jechał z uszkodzonymi oboma nadgarstkami, popękanymi żebrami i w generalnie słabej dyspozycji. Bukowski miał zatem ułatwione zadanie, bo do zdobycia tytułu wystarczyło mu utrzymanie przewagi. Nie zmienia to faktu, że Szkopek i Kałdowski zmusili Daniela, aby solidnie zapracował na tytuł. W ostatnich dwóch wyścigach cała trójka zapewniła widzom mnóstwo emocji. W sobotę wygrał Buła, dzięki czemu w niedzielę mógł pojechać taktycznie i zakończyć ostatni wyścig na trzecim miejscu. W niedzielę sezon zwycięstwem zakończył Marek Szkopek. Mistrzem Polski został Daniel Bukowski, Wicemistrzem Marek Szkopek, a drugim Wicemistrzem Marcin Kałdowski.
Ostatni weekend zafundował obserwatorom prawdziwy thriller w klasie Junior Superstock 600. Na początku sezonu murowanym kandydatem do tytułu był Mateusz Korobacz, wygrywający wszystkie wyścigi w Poznaniu, Brnie i na Słowacji. Przełom nastąpił w czeskim Moście, gdzie wygrał Wielebski i od tego momentu klasyfikacja generalna wraz z kolejnymi zwycięstwami Artura zaczęła się wyrównywać. Rozstrzygnięcie miało nastąpić w ten weekend i tak też się stało. Korobacz już na początku sobotniego wyścigu upadł, co pogrzebało jego szanse na tytuł. Co gorsza dla Mateusza z wyścigu na wyścig coraz mocniej rozkręcał się Adrian Pasek, zawodnik z tego samego zespołu Yamaha Poland Position, który nie zamierzał bawić się w zespołowe kalkulacje. Pasio wygrał w znakomitym stylu oba wyścigi w miniony weekend, udowadniając, że jest największym objawieniem poznańskiego padoku w ostatnich latach. Gość, który jeszcze dwa lata temu przetaczał się dla zabawy po torze podrutowaną CBRką, po roku objechał wszystkich pucharowców (w tym autora tego tektu), a w tym sezonie pokazał, że potrafi rozstawić po kątach dużo bardziej doświadczonych rywali w klasie juniorskiej i jednocześnie nie pozostawić złudzeń większości seniorów na Supersportach. Obserwowanie Adriana i jego błyskawicznych postępów to prawdziwa przyjemność i chłopakowi należy się tytuł nie tylko objawienia sezonu, ale może nawet całej dekady. Mistrzem Polski w Juniorach został zatem Artur Wielebski z Bogdanka Junior Team RECYKL, który jeździł w tym sezonie równo i szybko. Wicemistrzem został Mateusz Korobacz, a Drugim Wicemistrzem Adrian Pasek.
Zacięta walka toczyła się także w pucharze BMW S1000RR. Do ostatniego wyścigu kwestia zwycięstwa w całym sezonie pozostawała otwarta. Niestety wicelider generalki Jurek Berger upadł w ostatnim biegu, a liderowi Marcinowi Kondratowiczowi wystarczyło jedynie dojechanie do mety, aby zgarnąć puchar za cały sezon. Podium w generalce uzupełnił Tomasz Serafin.
W Pucharach Polski zmagania przebiegały pod dyktando dwóch zawodników. W Rookie 600 Szymon Strankowski rządził i dzielił wygrywając poza jednym potknięciem, wszystkie wyścigi. W Rookie 1000 rywalizację zdominował Przemek Janik. Obaj zapewnili sobie Puchary Polski już na sierpniowej rundzie w Poznaniu. Można spierać się, czy tak doświadczony i szybki zawodnik jak Przemek powinien startować z teoretycznie amatorami, ale regulamin jest jasny.
W pucharze Suzuki GSX-R sezon zdominowany został przed dwóch zawodników. W 600-tkach Marcin Sikora większość wyścigów i zapewnił sobie puchar już w sierpniu. W "tysiącach" Sebastian Sosna zakończył sezon z dużą przewagą nad rywalami, podkreślając podwójnym zwycięstwem w miniony weekend, że puchar należał się właśnie jemu.
Trudno podsumowywać wyniki „sezonu” w przypadku nieporozumienia, jakim okazała się „klasa” 125. Nie będę zanudzał was sformułowaniami typu „A nie mówiłem”, wystarczająco dużo na ten temat powiedzieliśmy przed sezonem i w trakcie jego trwania. Warto też zastanowić się, czy zrobienie na siłę klasy z Pretendentów dało cokolwiek pozytywnego. Popularne Predatory miały być szansą, aby w wyścigach swoich sił bezstresowo spróbowali ludzie, którzy nigdy wcześniej nie mieli okazji stanąć na polu startowym. Jeśli wyścigi spodobają się – bawimy się w nie dalej w klasach pucharowych. Niestety czasem parcie na pucharek jest większe, niż poczucie estetyki. Teraz okazuje się, że Pretendentach startują ludzie, którzy od dawna powinni jeździć w Rookie. Kręcąc czasy lepsze, niż wielu zawodników w Pucharze Polski zupełnie wypaczają sens istnienia czegoś takiego, jak Pretendent. W rezultacie w klasach Rookie zrobiło się pusto, natomiast w Pretendencie czołówka jedzie tempem 1.42-1.43. Czy to ma sens? Raczej nie, ale po raz kolejny możemy pochylić się w zadumie przed regulaminami przygotowywanymi przez PZM.
Sezon, sezon i po sezonie
W tym sezonie wypłynęło kilka istotnych kwestii regulaminowych. O kształcie klasy 125 i formule Pretendentów już wspomniałem. Myślę, że warto wyciągnąć wnioski z porażki, jaką okazały się nieprzemyślane 125-tki i zastanowić się na poważnie nad klasą dla młodzieży. Zapewne nie uda się zapewnić pola startowego w przyszłym sezonie, ale przy poważnym podejściu Związku do klasy zbliżonej formą do GP125/Moto3 (tak jak robią to np. Czesi) z czasem moglibyśmy doczekać się klasy wyścigowej, która dawałaby szansę rywalizacji początkującym zawodnikom z rówieśnikami zza granicy. Zaczynanie od 600cc nie da nam nigdy kierowców światowego formatu.
Może warto pomyśleć też o najmłodszych? Mamy w całym kraju kilka torów kartingowych, idealnych do wyścigów supermoto, skuterów i minimoto. To nawet nie jest kwestia wielkich kosztów, co jedynie woli i zaangażowania. Pytanie, czy w PZM ktokolwiek ma wolę i chęć zaangażowania się w pracę z młodzieżą, która jak wiadomo nigdy i nigdzie nie daje dużej stopy zwrotu z inwestycji? Osobiście wątpię.
Wielu zawodników podnosiło w tym roku kwestię limitów czasowych dla klas Rookie 600 i 1000. W chwili obecnej są one dosyć wysokie, przez co wielu łapie się na nie już w połowie sezonu. Ci ludzie nie mogą ścigać się w następnym sezonie w klasie pucharowej i są zobligowani do przejścia do klas mistrzowskich. Tak wygląda teoria. W praktyce zawodnicy, którzy złamią limit odchodzą z wyścigów, bo w pucharze jeździć już nie mogą, a w klasach mistrzowskich przy ograniczonym amatorskim budżecie nie bardzo mają czego szukać. Temat rzecz jasna dyskusyjny, ale pojawiał się w rozmowach na padoku i chyba warto poddać go rozważeniu.
Pozostaje jeszcze kwestia frekwencji na zawodach. W ostatnich latach dzięki staraniom importerów mieliśmy w Poznaniu prawdziwy wysyp pucharów markowych. Dzięki nim w wyścigach udział wzięły setki osób, które wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nigdy by się samodzielnie na taki krok nie zdecydowały. Można mieć rzecz jasna różne krytyczne uwagi pod adresem poszczególnych pucharów, ale osoby takie jak Irek Sikora (puchary BMW), Andrzej Pawelec (puchary Yamahy), Jacek Grandys (puchary Suzuki), czy też Łukasz Bończak (puchary Hondy) zrobiły więcej dla popularyzacji wyścigów motocyklowych w Polsce, niż powołana do tego narodowa federacja, która rozwój sportów motorowych raczyła sobie wpisać do swojego statutu działalności. Teraz wraz z zapowiedziami zakończenia pucharów Suzuki i BMW, staniemy przed widmem tego, że żadnych pucharów markowych w Polsce nie będzie. Część szybkich pucharowców, np. z S1000RR Cup nie będzie chciała bawić się w zamykanie tyłów w klasach mistrzowskich, w których musieliby wystartować z uwagi na przekroczenie limitów czasowych. Oni po prostu odpuszczą sobie wyścigi.
Czemu importerzy wycofują się z pucharów markowych? Kryzys jest tylko jednym z wielu powodów i to chyba nie najważniejszym. Ludzie z firm motocyklowych nie widzą przede wszystkim sensu swojej obecności w WMMP. PZM, jako organizator Mistrzostw Polski przez ostatnie lata nie zrobił absolutnie nic dla promocji wyścigów, przez co są one nieatrakcyjne dla mediów, a tym samym dla reklamodawców. W tym samym czasie nic nie przeszkadza działaczom żądać horrendalnych opłat za prawo do organizacji pucharów przy roszczeniowej postawie, totalnie oderwanej założeniami od realiów życia.
Aby było zabawniej PZM praktycznie nie przewiduje żadnej gratyfikacji za dokonane osiągnięcia dla najlepszych zawodników. Nagrody są śmieszne, przez co po padoku krążą już anegdoty, co kto zrobił ze swoją „wygraną”. Dla porównania wystarczy powiedzieć, że prywatny organizator dzikich wyścigów na jednym z lotnisk we wschodniej Polsce oferuje nagrody rzędu 5000 zł za pierwsze miejsce, podczas gdy PZM jest w stanie szarpnąć się jedynie na kilka stówek. Zapewne ciekawie wyglądałoby zestawienie, ile PZM wydaje w trakcie rundy na nagrody dla zawodników, a ile rozpisuje w delegacjach dla działaczy… Czy w ten sposób ma wyglądać promocja wyścigów w Polsce? Jeżeli tak, to gratulujemy.
Rozwój w statucie
Zaprzepaszczenie szansy jaką były puchary markowe zapewne jest już nie od odkręcenia. Zamiast traktować zawody amatorów jako wspaniałe zaplecze rekrutacji zawodników do wyższych klas oraz motor napędowy promocji wyścigów wśród społeczeństwa, działacze chcieli szybko zacząć zarabiać. Zarabiać jak najwięcej. Teraz GKSM musiałby paść pokutnym krzyżem przed importerami, aby przekonać ich do tego, że federacja potrafi być partnerem, a nie jedynie pasożytem. Przygotowując ten materiał pozwoliłem sobie rzucić okiem do statutu PZM. W rozdziale II, który definiuje cele i środki działania PZM, w § 8 znalazłem punkt 3 brzmiący następująco:
„Celem Związku jest rozwój masowego i wyczynowego sportu motorowego”
Kilka linijek wyżej wytłumaczyliśmy sobie jak te cele statutowe są realizowane. Co ciekawe w rozdziale VII tego samego statutu określającym działalność gospodarczą związku znalazłem zapis w § 56, punkt drugi, brzmiący:
„Dochody z działalności gospodarczej służą realizacji celów statutowych i umacnianiu Związku. Nie mogą być one przeznaczone bezpośrednio do podziału między jego członków.”
I teraz moje pytanie. Czy ktokolwiek w PZM jest w stanie transparentnie pokazać, w jaki sposób Związek dochody, które czerpie ze swojej działalności gospodarczej przeznacza na realizację swoich celów statutowych? W tym „rozwój masowego i wyczynowego sportu motorowego”? Nie oczekuję wiele, wystarczy kwota zainwestowana w WMMP i jej odniesienie do inwestycji w inne dziedziny sportów motorowych. Gdybyśmy wiedzieli jak się to ma do kosztów funkcjonowania Związku, to wiedzielibyśmy już praktycznie wszystko. Tego typu informacji raczej szybko nie uzyskamy. Pytania o podział pieniędzy zawsze bowiem budziły konsternację na twarzach działaczy z Kazimierzowskiej.
Nie ma też co się oszukiwać odnośnie samego środowiska wyścigowego. My także nie jesteśmy bez winy jeśli chodzi o stan wyścigów w Polsce. Gdyby była odpowiednia presja ze strony zorganizowanej grupy ludzi, którym zależy na rozwoju dyscypliny, to mielibyśmy i sensowne regulaminy i porządną klasę młodzieżową oraz pewnie bylibyśmy w innym miejscu z poziomem naszych rozgrywek. Tymczasem mamy słomiany zapał (patrz niewypał jakim okazało się Stowarzyszenie Wyścigów Motocyklowych), na padoku potworzyły się zwalczające się wzajemnie obozy, a gdy obserwuję pełne nienawiści komentarze pod relacjami z zawodów, coraz mocniej zastanawiam się, czy rzeczywiście zasługujemy na cokolwiek więcej ponad to, co mamy? Dobre pytanie, prawda?
Jest wrzesień. Do następnego sezonu zostało ładnych kilka miesięcy, w trakcie których przy odrobinie dobrej woli można zrobić sporo dla ratowania WMMP, bo chyba tak trzeba już postawić sprawę. Przy frekwencji oscylującej wokół 100 zawodników na rundzie, chyba nie ma sensu bawić się w lżej strawne eufemizmy. Pytanie teraz czy w PZM i wśród ludzi związanych z wyścigami wystarczy dobrej woli i chęci współpracy, aby wyzbyć się personalnych uprzedzeń i pomyśleć nad dobrem sportu? Chyba wszystkim powinno nam na tym zależeć, bo inaczej przyszły sezon ma wielkie szanse wyglądać jeszcze gorzej, niż ten, który właśnie zakończyliśmy.
|
Komentarze 13
Pokaż wszystkie komentarzeFajnie i prawdziwie napisane.
Odpowiedzproponuję urlop w grudniu - jest zimno...
OdpowiedzNie znoszę ciepłej wódki,spoconych kobiet i wszystkich tutaj,którzy bezpodstawnie oczerniają PZMot ! Na pohybel wam!
OdpowiedzKomunistyczna,łapówkarska kreaturo! Życze ci,żebyś reszte życia spędził za kratami,codziennie zapinany w anusa przez największych zwyrodnialców!Przez takich jak ty,marzenia młodych o ściganiu pozostają jedynie marzeniami -ty przeklęty "działaczu" !
OdpowiedzWaldi swietne zdjęcie w okularkach heh...
Odpowiedz111 tytolow i wygrana w MotoGP dla Grandys kompleksy team. Jak juz pisza bzdury i klamia o tytulach ktorych nie wygrali to niech ida na calosc a nie tylko BMW podbieraja tytyly w info prasowym.
OdpowiedzNo własnie... już sie zaczyna. Pieski zaczynaja sie obszczekiwać.
Odpowiedzmoże i pieski ale spójrzmy obiektywnie - Janik, Meklau i reszta... Czy oni grają z równymi sobie? Chyba nie. To tak jakbyś poszedł do piaskownicy, spuścił manto dzieciakom a później opowiadał jaki to nie jesteś mocny i dopieprzyłeś kilku gościom na raz... Ja na miejscu Meklaua w ogóle nie cieszyłbym się z pucharów tylko wypieprzył je do śmietnika. Ale nie możemy tylko do niego mieć żalu bo on pewnie bierze za to kasę więc to jego praca. Tu raczej nie popisał się jego pracodawca. Jedyne co mogę pozytywnie ocenić to tytuł dla Daniela Bukowskiego
Odpowiedzstyl pisania jak mój :) poglądy podobne , nawet porównania takie już kiedyś gdzieś pisałem :) ale sie narobiło :):) - do Grandysa - słowo ,że pod tym artykułem pisze teraz pierwszego posta ale rozumiem Cie :) to dopiero początek więc bądz przygotowany na znacznie więcej - i nie chodzi mi o wirtualną działalność ;) pozdrawiam
OdpowiedzCzyli Irek też jest bueeeeee skoro ściągnął Jonesa?
OdpowiedzSikora pokazał tylko że Meklau miał już swoje 5 minut i jego kariera ma już znaczący regres:) i nie Sikora zaczął import zawodników więc nie można mu mieć niczego za złe
OdpowiedzTa regres. Pewnie z uwagi na ten regres poprawił rekord toru w sobotę? Weź se koło i pierdo...j się w czoło.
Odpowiedzco za prymitywny "burak"
OdpowiedzTak, tak wyedukowany kapitalisto. Według ciebie pracodawca powinien zatrudnić gamoni i nierobów, tracić na nich czas i pieniądze, może jeszcze pampersy podkładać, tylko dlatego, żeby zakompleksiona konkurencja czuła sie lepiej psychicznie. Ten ustrój już był przerabiany w naszym kraju, ale ty pewnie znasz go tylko z filmów, których nie rozumiesz. Proponuje, załóż własny interes, zainwestuj w niego wypracowane przez siebie pieniądze, a nie te otrzymane od rodziców i sprawdź czy lepiej, żeby interes był dochodowy i sprawiał ci przyjemność, czy raczej odwrotnie.
Odpowiedzuważasz polskich zawodników za gamoni i nierobów? brawo... i tu też praktycznie tylko Grandysduo zarabia na wyścigach a wszyscy pozostali robią to z pasji... ale to się skończy bo jak zabraknie pasjonatów to i Grandys przestanie zarabiać bo nie importowi zawodnicy nie będą mieli tła...
Odpowiedzsłuchaj pajacu nie porównuj nas do dzieci z piaskownicy,nam nie przeszkadza to ze przegrywamy z takimi sławami jak Meklau czy Giabani to ze szybciej jeżdzą to tylko nas motywuje do jeszcze lepszej jazdy i nie zasłaniaj sie nami bo dostaniesz kopa w d..e
OdpowiedzCiebie uważam za gamonia z ograniczoną odpowiedzialnością. Widać z komentarza nic nie zrozumiałeś i dalej żyjesz w swoim wirtualnym świecie. Jak byś wystawił nos za okno, to może byś zauważył, że Team o ktorym wspominasz nie tylko odniósł w tym roku sukcesy w Polsce, ale także w Austrii oraz w krajach zrzeszonych w Alpe Adria. Tak więc usiąć spokojnie w kąciku, odpocznij trochę, przestań słuchać radia Mariana i zacznij żyć swoim życiem!!! A o nich się nie martw, na pewno znajdą sobie miejsce do ścigania i raczej tyłów nie bedą zamiatać.
OdpowiedzOooooooo ........ To już mam WŁASNE ! radio ? Nic nie wiedziałem o tym. Hm..... Ciekawe :-)
OdpowiedzWszystko się zgadza, tyle że jesteś za cienki i za głupi, aby być na miejscu Meklaua. Pewnie stąd te żale i frustracje.
Odpowiedzza cienki? - tak, za głupi? nie sądzę ale z całą pewnością ty jesteś zbyt głupi i prymitywny abym kontynuował dyskusję z tobą
OdpowiedzMoim zdaniem trzeba wpłynąć na zmniejszenie koszŧów wyścigów. Ustalić taki regulamin aby były w miarę dostępne dla wszystkich zawodników. Wzorem chociażby brytyjskich superbike, gdzie za rok ...
Odpowiedz