Bol d'Or 2009 - Sikora tuż za podium!
Irek Sikora i jego zespół BMW SIKORA BILY PRORACE zajęli czwarte miejsce w klasie Superstock i doskonałe dwunaste w klasyfikacji generalnej w zakończonym wczoraj Bol d'Or. To najlepsze polskie osiągnięcie w tym legendarnym wyścigu. W 2001 POLand Position było blisko wygrania kategorii Superstock, ale Adam Badziak, Paweł Szkopek i Tomek Kędzior przegrali z techniką. W niedzielę Irek Sikora, Tomas Miksovsky i Milos Cihak pokonali technikę, swoje słabości i ponad czterdziestu konkurentów, a po przejechaniu trzech tysięcy trzystu siedemdziesięciu dziewięciu kilometrów zainkasowali osiemnaście punktów do klasyfikacji Pucharu Świata i zajmują w niej piętnaste miejsce. Mistrzem Świata Endurance został Gwen Giabbani, a na podium wyścigu stanął Kenny Foray! To były wspaniałe zawody. Ale nie od początku było tak kolorowo. Po kwalifikacjach polski zespół był dopiero na dwudziestym dziewiątym polu startowym. Jednak Endurance to nie tylko szybkość, ale przede wszystkim powtarzalność, niezawodność i co najważniejsze bezwypadkowość. O tej ostatniej zasadzie zapomniało kilku zawodników już na pierwszym okrążeniu. Po długiej prostej, na której motocykl można rozpędzić sporo ponad dwieście osiemdziesiąt następuje nawrót zwany Adelaide. Doskonałe miejsce, żeby wyprzedzać lub przeholować i wylądować na poboczu. Tą drugą opcję wybrali zawodnicy aż czterech zespołów. W śród nich główny kandydat do zwycięstwa w klasie Superstock, juniorski team Suzuki i National Motos, cichy faworyt całego wyścigu. Niestety zasiadający za sterami tego ostatniego motocykla Emeric Jonchiere odniósł kontuzję i był to koniec występu tego zespołu w tym wyścigu. Delikatnie w powstałym zamieszaniu, praktycznie w miejscu przewrócił się też Kenny Foray, ale nic się nie stało i przez resztę swojej zmiany musiał gonić czołówkę wyprzedzając wszystkich po kolei. Wyszło mu to nieźle, bo po pierwszej godzinie jego Kawasaki było już piąte. Świetnie wystartował też Tomas Miksovsky na BMW i kończąc swoją zmianę oddawał motocykl Irkowi Sikorze będąc na osiemnastym miejscu. W czołówce zgodnie z naszymi przewidywaniami od początku mocne tempo narzucił SERT, a zawodnicy na oponach Michelin (Gwen Giabbani z YART i Matthieu Lagrive z Michelina) spokojnie rozgrzewali opony. Gdy minęła neutralizacja związana z wypadkiem na pierwszym okrążeniu obaj panowie zabrali się do pracy, a efektem było wyjście Gwena Giabbaniego na prowadzenie w wyścigu. Lider klasyfikacji generalnej WMMP Superstock 1000 jechał jak natchniony i ustanowił najszybsze okrążenie wyścigu, ale o 18.13 YART po raz pierwszy zaparkował w boksie. Liderzy wyścigu spędzili tam aż pięć i pół minuty, a mechanicy zajmowali się sprzęgłem. Ta strata przesunęła Austriaków aż na piątą pozycję i mocno ograniczyła szansę na walkę o zwycięstwo. Jednak Giabbani, Steve Martin i Igor Jerman kontynuowali pogoń za czołówką. O osiemnastej czterdzieści problemy dopadają też BMW Sikora i biały motocykl parkuje w boksie aż na cztery minuty. Problem pojawia się też trzydzieści sześć minut po dwudziestej. Wymiany wymagały klocki hamulcowe, które jak się później okazało zabrały polskiemu zespołowi miejsce na podium. Powód był dość prozaiczny, motocykl BMW S1000RR nie jest jeszcze w masowej produkcji i żadna firma nie robi do niego innych klocków hamulcowych niż te do sprintów, a takie pracują optymalnie góra kilkanaście okrążeń, a nie kilka godzin. Z planów wymieniania przedniego koła co dwie godziny nic więc nie wyszło. Jednocześnie zespół był zmuszony do wymian dwie godziny klocków hamulcowych. Na szczęście można zmieniać całe zaciski, a nie tylko klocki i szło to dość sprawnie. Przez kolejne godziny wyścigu na czele trwała zażarta walka o prowadzenie, a liderzy jechali praktycznie razem. O dwudziestej pierwszej ekipa SERT wyprzedzała GMT94 o niecałe pół sekundy! Chwilę później bramę do boksu zamyka Phase One, które jechało na dobrej ósmej pozycji. Była to zapowiedź dramatu zespołów dosiadających motocykli Yamaha. Najlepszy z nich skończy wyścig na dwudziestej pozycji. Trochę słaby debiut nowego modelu na Bol d'Or, szczególnie, że w każdym z przypadków zawiódł silnik. Gdy nad torem zapadała noc zespół BMW Sikora zaczął wspinać się w klasyfikacji generalnej, YART ścigał Kawasaki GSR, a Michelin kontrolował sytuację z trzeciej lokaty. Kolejnego dzwona zaliczyli też zawodnicy juniorskiego zespołu Suzuki i mogli już zapomnieć o zwycięstwie w klasie Superstock, ostatecznie dojechali na jedenastym miejscu w klasie. O piątej rano zaczynają się kolejne dramaty. GMT94 prowadząc wyścig parkuje w boksie na siedem minut, a mechanicy kombinują coś z korkiem od chłodnicy. Zespół spada na trzecią pozycję. Kwadrans później wybucha silnik w maszynie Yamaha słowackiego zespołu Maco Moto. O siódmej GMT94 już nie bawi się w korki, a wymienia całą chłodnicę i zajmuje im to zaledwie siedem minut. Ciężka praca poszła na marne i w przegrzanym motocyklu za kilka minut wydmuchuje uszczelkę spod głowicy. SERT ma otwartą drogę do zwycięstwa i zwalnia tempo kontrolując przewagę nad zespołem Michelin. W tym czasie osobisty dramat przeżywa w zaciszu zamkniętego boksu właściciel GMT94, Christophe Guyot. Celem zespołu wyznaczonym przez sponsorów było wygranie obu klasyków, w żadnym nie dojechali do mety. W mistrzostwach Świata Superbike też idzie im fatalnie i tylko Sebastien Gimbert może uratować honor zespołu wygrywając Mistrzostwa Francji Superbike. Pytanie tylko czy utrzyma czternastopunktową przewagę w dwóch ostatnich wyścigach? Historia pokazywała już, że potrafi zmarnować taką szansę. O dziewiątej dziesięć polski zespół notuje dość długi postój na tankowanie i zmianę zawodnika i spada z trzynastej na czternastą pozycję w klasyfikacji generalnej, ale nadal jest na czwartej w Superstock. Doskonałe miejsce wypracowane ciężką pracą przez całą noc. Powoli do wszystkich dociera, że jest też szansa na podium w klasie, ale przede wszystkim to, że BMW z nowym modelem fantastycznie pokaże się na Bol d'Or. BMW Sikora dostanie jeszcze w prezencie awans na dwunaste miejsce w generalce po awarii YART i wspaniałego wyniku nie zabierze nawet kara postoju. Sędziowie wymierzyli ją, ponieważ w czasie zmiany zawodnika, już po tankowaniu jeden z mechaników dotknął motocykla w celu sprawdzenia mocowania śruby, a jest to niedozwolone. Do boksu coraz tłumniej przychodzą media, w telewizji wywiadów udziela już szef BMW Francja, który zresztą po wyścigu bardzo dziękował Irkowi za promocję, jaką zrobił mu ten rezultat. Od razu pojawiła się szansa na wystawienie zespołu fabrycznego w przyszłym roku, po tym, jak przy pomocy dealera z Bielska wielka fabryka sprawdziła możliwości swojego produktu. Są one wielkie i przy odpowiednim zaangażowaniu już za rok BMW może powalczyć o zwycięstwa. A wszystko zaczęło się od pomysłu właśnie Irka, który zaszczepił go w umysłach swoich kolegów z Niemiec i Czech. Kilka minut po jedenastej w boksie parkuje znów zespół Gwena Giabbaniego, który był w tym momencie już trzeci. Zaczęły się problemy elektryczne. Yamaha z numerem siedem zatrzyma się jeszcze kilka razy, zanim o 12.32 ekipa odpuści i...... otworzy szampany świętując tytuł Mistrza Świata Endurance 2009! Paddock Bol d'Or jeszcze nigdy nie widział sytuacji, w której zespół odpadający z wyścigu, w dodatku walczący, jeśli już nie o zwycięstwo to o podium tak świetnie się bawił. Była austriacka muzyka ludowa, hektolitry piwa i pamiątkowe koszulki. Mimo, że do mety zostały jeszcze ponad dwie godziny, było już jasne, że sprawa mistrzostwa jest rozstrzygnięta. Jedyny zespół, który w teorii mógł zagrozić w walce o tytuł (RT Racing) też naprawiał swój motocykl. Kilka minut przed metą Giabbani w złotym kombinezonie wyjechał przejechać kilka okrążeń honorowych, a kółka wyjeżdżone do awarii wystarczyły do zdobycia jeszcze trzech punktów. O piętnastej, jako pierwszy na mecie zameldował się motocykl z numerem jeden, wygrywając dla zespołu Suzuki SERT dwunasty Bol d'Or w historii. Drugie miejsce zajęła ekipa Michelina, ale dla tego zespołu emocje zaczęły się dopiero po wyścigu. Na badaniu technicznym okazało się, że do zbiornika mieści się o 0,84 litra więcej paliwa niż regulaminowe dwadzieścia cztery litry. Zespół został ukarany odjęciem czterdziestu okrążeń i spadł na dziesiąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Z takiego obrotu sprawy skorzystał zespół Kawasaki GSR, który w oficjalnych wynikach widnieje jako drugi, a na trzecie wskoczyła drużyna reprezentująca straż pożarną. To był wspaniały Bol d'Or od pierwszych treningów. W czołówce walka była naprawdę zacięta i do awarii GMT94 przypominała tą z krótkich wyścigów. Znów charakter i myśl taktyczną pokazał Dominique Meliand, manager SERT. Od pierwszych treningów jego ekipa koncentrowała się na ustawieniach motocykla do wyścigu, a nie na czasach poszczególnych okrążeń. Nie upadł wyjątkowo Olivier Four, nie psuł się motocykl. „Polscy" Francuzi też wracają z Magny Cours uśmiechnięci, bo Gwen mimo porażki w wyścigu jest już oficjalnie Mistrzem Świata, a Kenny startując na najsłabszym motocyklu w gronie fabrycznych, na najgorszych oponach dzięki równej i szybkiej jeździe był drugi. Ale dla nas najważniejszy był wspaniały start zespołu BMW pod polską flagą. Tak niewiele brakowało, a łopotałaby ona dumnie nad podium, ale i tak trzeba cieszyć się z tego, co jest, bo przed wyścigiem nikt nawet nie marzył o takim wyniku. Wspaniały powrót Polskiego akcentu do Endurance, miejmy nadzieję, że nie jednorazowy. W tym roku został jeszcze ośmiogodzinny wyścig w Katarze. Może centrala wystawiając tam motocykl dla Irka i spółki podziękuje za wspaniałą robotę, jaką zrobili w Magny Cours? | |
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeBMW już przygotowuje motocykle bo leszcze będą brały :) a że w Polsce prawie same leszcze to szykuje się bum na BMW bum bum :):)
Odpowiedz"tępo" -> tempo?
Odpowiedzdzieki, poprawione
Odpowiedz