Punkty karne naszych dziadków. Jak po wojnie karano kierowców?
Tematem ostatnio często przewijającym się w mediach motocyklowych są punkty karne za wykroczenia drogowe i związane z tym kary. A jak to wyglądało za czasów naszych dziadków? Oni też mieli pewnego rodzaju "punkty karne", po przekroczeniu których zabierano prawo jazdy. Przewinieniem mogło być niestosowanie się do przepisów o ruchu drogowym lub zły stan techniczny pojazdu. Do zilustrowanie tego tematu posłużę się skanami prawa jazdy dziadka mojego szkolnego kolegi.
Zły stan techniczny pojazdu była to sprawa uznaniowa. Milicjant oceniał to według własnego widzi mi się, choć były pewne wytyczne w tym względzie. Za sprawny uznawano pojazd, który odpalał, miał działające skutecznie hamulce, sygnał, światło z przodu i z tyłu sygnał oraz opony w przyzwoitym stanie. I tyle wystarczyło.
Co do przepisów drogowych obowiązywały normy podobne do dzisiejszych - opisujące zasady jazdy przez skrzyżowania, w mieście, poza terenem zabudowanym, limity prędkości, zasady używania znaków sygnalizacyjnych (np. skrętu czy hamowania). To temat na oddzielny artykuł. W latach 50. motocykle nie mały kierunkowskazów, a większość nie miała też świateł stop. Gdy motocyklista planował skręt w lewo lub prawo musiał to sygnalizować ręką.
A jak to było z prędkością i jej przekraczaniem? To przeważnie określał milicjant "na oko". Radary, podobne do tych jakie mamy dziś, zaczęły licznie pojawiać się w milicji dopiero na początku lat 70. Ruch na drogach był niewielki, a problem rodził się w chwili wypadku.
Motocykle w PRL - rzecz o motoryzacji i nie tylko...
Przyjęło się powszechnie mianem "motocykle PRL" określać pojazdy produkcji krajowej: WFM, SHL, WSK, Junak. Jest to jednak wielkie uproszczenie, bo obok wspomnianych jednośladów na naszych drogach można było również spotkać kilkanaście marek motocykli importowanych: Jawa, MZ, CZ, IFA, IŻ, M-72, K-750, Panonia, Lambretta, Peugeot, a także: BMW, Triumph, Norton, BSA,AJS, Harley-Davidson i wiele innych.
O TYM WŁAŚNIE JEST TA KSIĄŻKA "MOTOCYKLE W PRL" »W latach 50. motocyklowe prawo jazdy posiadało "Wkładkę kontrolną" z czterema odcinkami. Jeżeli milicjant uznał, że kierowca popełnił wykroczenie odrywał jedne z odcinków. Było to ostrzeżenie. Gdy motocyklista stracił wszystkie odcinki prawo jazdy było zabierane. Później w zależności od wagi przewinień kierowcę karano w ten czy inny sposób.
System ten był podobny do dzisiejszych punktów karnych, tylko wtedy owymi "punktami" były cztery odcinki "Wkładki kontrolnej".
Jak widać na zdjęciach dziadek mojego szkolnego kolegi jeździł zgodnie z przepisami i w archiwum rodzinnym zachowało się jego prawo jazdy z kompletem odcinków.
Tomasz Szczerbicki
Dziennikarz i autor książek: tomasz-szczerbicki.pl
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeNo, tylko jak człowiek się "po ludzku" napił to za to go nie karano. Chyba że coś na tej drodze narozrabiał. I to było w porządku. A zatem czyżby: "komuno wróć" (hi, hi)
OdpowiedzJak się człowiek 'po ludzku napije' i trafi w swój pas ruchu to jest w porządku. Ale jak 'narozrabia' i pieprznie, na ten przykład, w przystanek pełen ludzi to trzeba go przykładnie ukarać. Urzekajaca logika. Tylko trochę tych ludzi na przystanku żal. Ps. 'Komuno wróć'? Dla Ciebie, jak i wielu z pokolenia moich rodziców, to hasło jest nieaktualne. Wy mentalnie w niej tkwicie po dziś dzień.
Odpowiedz