Producent motocykli Minsk zrugany przez Łukaszenkę. Poszło o kraj pochodzenia części
Jednym z obowiązków dyktatorów jest doglądanie rodzimych biznesów i pokazowe wizyty w fabrykach oraz siedzibach firm. Nie inaczej było w przypadku motocyklowej marki Minsk, ale tym razem wizyta skończyła się awanturą. Poszło o kraj produkcji, a jak się już zapewne trafnie domyślacie, ta odbywa się w Azji.
Marka Minsk powstała w 1951 r. i oczywiście nie była to radziecka myśl techniczna, ponieważ w ramach reparacji wojennych w ręce ZSRR trafiła dokumentacja z niemieckiej fabryki DKW. Produkcja początkowo miała miejsce pod Moskwą, ale szybko przeniesiono ją do Białorusi. Co ciekawe, motocykle tej marki były popularne w Wietnamie oraz... w Wielkiej Brytanii. Na początku lat 90. ubiegłego stulecia z fabryki wyjeżdżało 220 tys. maszyn rocznie. W 2007 r. Motovelo - państwowe przedsiębiorstwo będące właścicielem marki Minsk, zostało sprywatyzowane i sprzedaje maszyny pod szyldem M1NSK.
Producent szczyci się na swojej stronie internetowej, że jest jedyną marką na rynku, która ma znak jakości przyznany w czasach ZSRR. Posiada również własną fabrykę i dział badawczo-rozwojowy. To wszystko brzmi pięknie i byłoby piękne, gdyby nie fakt, że oczywiście jednoślady są w całości produkowane w Chinach i z chińskich części. Nie umknęło to uwadze Łukaszenki, który zapowiedział, że pod wodzą białoruskiego ministerstwa przemysłu producent ma przeanalizować możliwości produkcji jak największej liczby komponentów na Białorusi. Jak widać samo naklejenie naklejek na dostarczonych przez Chińczyków gotowcach to dla białoruskiego wodza za mało. Poniżej możecie zobaczyć wideo z wizyty. Ciężko się nie uśmiechnąć.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeTyle, że te chińskie motocykle mają na bakach nie Minsk, a M1nsk. Marka Minsk jest własnością Państwa i nie można jej kupić, dlatego prywatna firma białoruska wymyśliła brand M1nsk.
Odpowiedz