Prawdziwe motocykle wkrótce "wyginą". Jedyne pocieszenie, że ja tego nie dożyję
Największą ingerencją naszych czasów w konstrukcje motocykli jest "rozpanoszenie się" elektroniki. Jeżeli mamy traktować jazdę motocyklem jako kolejny "niezwykle bezpieczny" fragment naszego życia, to ta elektronika faktycznie jest czymś pożytecznym. Ale aby być BEZPIECZNYM to najpierw trzeba być WOLNYM (w podejmowaniu decyzji życiowych). Dlatego ciągle jeszcze uważam za najwspanialszy motocykl moją prawie 30 letnią Ognistą Kobyłę. Na szczęście zniknięcia motocykli, które stanowiły radość dobrze ponad połowy mego życia, ja już nie dożyję.
Jakiś czas temu zacząłem sobie uświadamiać, że moje życie przebiega (jeszcze) na przełomie, niezwykle rzadkich w historii naszego globu, epok. Jakich? Otóż nie jestem socjologiem i nie umiem tego określić w fachowy sposób. Mogę się do tego ustosunkować jako laik, trochę (od 40 lat) zajmujący się czynnie motocyklami, a więc mający co nieco wspólnego z techniką.
Niewątpliwymi przełomami w życiu ludzkości było wynalezienie koła i łodzi, a tym samym zdolność do łatwiejszego i dalszego przemieszczania siebie i ładunków.
Kolejnym przełomem była umiejętność pozyskiwania z surowców (rud rozmaitych metali), poprzez wytapianie, przedmiotów służących podporządkowaniu otoczenia i innych osobników. Potem wykorzystano do tego przemieszczania się zwierzęta, a w ich następstwie zamieniono napęd zewnętrzny na wewnętrzny (rozmaite silniki parowe, elektryczne czy spalinowe).
Na czym więc polega aktualny wg mnie przełom? Otóż jeszcze ok. 30 lat temu mało kto (jeśli w ogóle tacy byli) przypuszczał, że można usiąść przed monitorem i dowiedzieć się "co w trawie piszczy", czyli prawie całej wiedzy zgromadzonej przez dotychczasową ludzkość. Mam jeszcze na półkach z książkami rozmaite encyklopedie, będące kompendium wiedzy dla zainteresowanych. Encyklopedie, które od momentu ich powstania w drugiej połowie XVIII w, służyły szerzeniu wiedzy nabytej. A teraz tylko klik, klik i zasób otwierających się wiadomości jest (prawie) nieograniczony. Jakież to ogromne ułatwienie życia i pokusa udawania mędrca!
Drugim takim niewyobrażalnym jeszcze przed półwieczem wynalazkiem był telefon, zwany komórkowym, a teraz smartfonem, czy jak tam jeszcze. Pamiętam jakie zdziwienie i zażenowanie budzili ludzie trzymający przy uchu jakieś pudełko z antenką i gadający do niego. Iluż to pukało się w głowę uważając tych osobników za szurniętych. A teraz możemy się porozumieć niemal z dowolnym rejonem na kuli ziemskiej, wszędzie tam, gdzie znajdują się ludzie dysponujący techniką! Niebywałe!
Myślę że jeszcze w połowie XIX w (zwanego wiekiem pary) co więksi wizjonerzy mogli wyobrazić sobie pojazdy (indywidualne) nie ciągnięte przez konie oraz to, że można z Warszawy do Koluszek dojechać nie tylko koleją Warszawsko-Wiedeńską. To jednak, że natychmiast mieszkańcy tych miast mogą się słownie porozumieć, to już było poza wszelkim wyobrażeniem.
No dobrze, ale co to ma wspólnego z motocyklowym forum jaki jest scigacz.pl? Otóż, co już najlepiej uzmysławia na tym forum Tomek Szczerbicki, nasze wehikuły, od momentu ich powstania ulegały i ulegają ciągłym zmianom i ulepszeniom technicznym. Czy to się przekłada na większa przyjemność z ich używalności, to już jest inne zagadnienie. Ale jedno jest pewne. Poza pewnymi dziwolągami, to ich kształt jest praktycznie taki sam od momentu ich przekształcenia z roweru napędzanego mięśniami człowieka do roweru z przyczepionym silnikiem, przy którym nie trzeba pedałować.
Oczywiście największą ingerencją naszych czasów w konstrukcje motocykli to jest "rozpanoszenie się" elektroniki, która odpowiada za coraz większy segment jazdy na tym następcy konia wierzchowego. Jeżeli mamy traktować jazdę motocyklem jako kolejny "niezwykle bezpieczny" fragment naszego życia, to ta elektronika faktycznie jest czymś pożytecznym. Ale jak mawiali starożytni: "navigare necesse est, vivere non est necesse", co się wykłada, że "żeglować musimy, ale żyć (w domyśle, bez ryzyka) nie koniecznie". Jeżeli zamiast "navigare" wstawimy "motociclare" to... "wicie, rozumicie", że aby być BEZPIECZNYM to najpierw (necesse) trzeba być WOLNYM (w podejmowaniu decyzji życiowych). Natomiast już od jakiegoś czasu dosiadając, dzięki uprzejmości rozmaitych dealerów, ich coraz to nowocześniejszych motocykli przekonałem się, że te elektroniczne nowinki niewiele mi poprawiają frajdę z oglądania, z siodełka motocykla, migających przyszosowych krajobrazów. Na dodatek te wszystkie elektroniczne cuda, łącznie ze sterowaniem wtryskami, niewiele pozwalają zaoszczędzić gotowizny wydanej na paliwo (a na pewno powodują większą "urazowość" na warunki atmosferyczne, dosiadanych egzemplarzy), więc ciągle jeszcze uważam za najwspanialszy motocykl moją prawie 30 letnią Ognistą Kobyłę. Niewątpliwie w tym uporze utwierdza mnie to, co studenci mówili do subiekta Ignacego Rzeckiego w "Lalce". "Na starość mózg więdnie i nie jest zdolny przyjmować nowych prawd". No, ale za to mam już rozpoczęte "final coutdown - końcowe odliczanie" i mam obecnie zaledwie 22 lata (do setki).
Dlaczego o tym napisałem? Otóż na wstępie wyraziłem swoje przypuszczenia, że niewielu ludzi, nawet jeszcze przez większość XX wieku, domyślała się takich przełomowych wynalazków, jak bezprzewodowa komunikacja internetowo-telefoniczna. Pozwolę sobie zatem i ja, jak Zagłoba powiedzieć, że: "proroctwa mnie wspierają". Zacznę od tego, że "Bogu dzięki ja już tego nie dożyję"! Czego?
Zniknięcia motocykli, które stanowiły radość dobrze ponad połowy mego życia. Dlaczego takie kassandryczne przepowiednie wystukuję na klawiaturze? Otóż wydaje mi się, że ludzkość, aby zrealizować marzenia Dedala i Ikara, chcąc jak ptaki przemieszczać się w przestworzach, wymyśli i zrealizuje urządzenia do osobistego antygrawitacyjnego przemieszczania się poszczególnych osób. Na razie na duże dystanse jak wiadomo robią to samoloty, które też będą jakoś przekształcone. Znikną więc i nasze motocykle! No, w muzeach pewnie się to i owo zachowa. Zresztą z kosmosu wieje pustką. Albo, co wyższe od nas cywilizacje powymierały z tego dobrobytu, do którego doszły, albo te jeszcze prymitywne, nie mają możliwości komunikacyjnych. O ile w ogóle coś oprócz nas istniało i istnieje? "Dopóki piłka w grze" jak mawiał wspaniały Kazimierz Górski, czyli po naszemu nawijajmy na koła naszych motocykli jak najwięcej, najpiękniejszych okoliczności przyrody. Aby do wiosny!
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzeWitam Panie Marku. Zacznę od tego że "wychowałem się" motocyklowo na lekturze ŚM i Pańskich artykułów z czasów gdy jeździł Pan Yamahą XS 1100. Dla mnie taki moto był wtedy w sferze marzeń i teraz,...
OdpowiedzSzanowny Panie Marku, Proszę to wybaczyć, ale to brzmi jak narzekania, że lepsze wrogiem dobrego. Prawie jak para zabije konie, furmanki wyginą bo na wsi pojawiły się traktory. Miałem motocykle ...
OdpowiedzNajczcigodniejszy Kolego JEDRASSie ależ ja napisałem w związku z tą elektroniką że (coraz rzadziej) ujawnia ona swoje braki, nazwane "chorobą wieku młodzieńczego". Przecież podałem jako egzemplum przykład łuku, którego donośność i szybkostrzelność wielokrotnie przewyższała będące w tym samym czasie rusznice a jednak tutaj w Europie postawiono na ten chiński wynalazek prochu. Niestety dla rozmaitych, otaczających Europę kontynentów, to Europejczycy mieli rację z tymi strzelbami. Na ogół, szczęśliwie w technice, w przeciwieństwie do rozmaitych społecznych czy kulturowych nowinek postęp techniczny jest czymś dobrym i faktycznie służącym ludziom. Ja jako konserwatysta oczywiście jestem zwolennikiem postępu technicznego. Tylko nie wolni jest robi z tego (postępu) jakiegoś bożka.
OdpowiedzA ja akurat to doskonale rozumiem, choć na kalkulatorze zostało mi więcej do przysłowiowej setki. Może to to, że jeżdżę z przerwami od 6 roku życia, kiedy motorynka ważyła 50kg a ja jedynie 26 ?. ...
OdpowiedzSzanowny Panie redaktorzu, w drogowym krajobrazie Polski dominują prawdziwe klasyczne auta o sredniej wieku co najmniej 14 lat często nieposiadające poduszek absu czy solidnych progow. To samo ...
OdpowiedzBardzo dziękuję za pełne wyrzeczeń prześlęczenie mojej pisaninki. Co się tyczy pewnych wiekowych samochodów czy motocykli to wydaje mi się że Szanowny Kolega zbyt surowo ocenia technikę sprzed 14 lat. Chyba wtedy nie było już samochodów bez stref zgniotu, poduszek, pasów czy abeesów. Zresztą motocykle też już i wtedy były wyposażone w abeesy. Ja napisałem tylko że te elektroniczne wynalazki powodują większą (momentami) zawodność naszych motocykli. Są to oczywiście choroby "wieku dziecięcego". Ale dobry, refleksyjny łuk, też jeszcze długo był lepszy od rozmaitych rusznic a mimo to nasza cywilizacja wybrała broń wyrzucającą pocisku w wyniku reakcji chemicznej niż broń naciąganą ludzkimi muskułami. Stało się to zresztą z wielu powodów (nie miejsce na ich opis). Co się tyczy tych pourazowych komplikacji to oczywiście mam ten sam pogląd. Jednak gdybym (przede wszystkim) myślał o bezpieczeństwie to bym tych "wiorst" na motocyklu "nie zdiełał" (jak śpiewali żołnierze Konarmii Budionnego). No więc właśnie, bez obrzydzenia, wsiadam na najrozmaitsze współczesne wynalazki i potem rodzi mi się taka jak w tym artykule refleksja. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzSerdecznie pozdrawiam Parys
Odpowiedz