Podsumowanie sezonu MotoGP - czê¶æ III
W trzeciej części naszego obszernego podsumowania sezonu czas przeanalizować wyniki zawodników ze środka stawki oraz rozwój Suzuki GSV-R. Nicky Hayden i Colin Edwards Zawodnicy Mając na uwadze potencjał drzemiący w debiutującym w MotoGP Dovizioso, Honda już na początku sezonu podjęła decyzję o zakończeniu współpracy z Haydenem, a ten szybko dogadał się z Ducati, które postanowiło przedwcześnie rozstać się z Marco Melandrim. Nicky wiedział doskonale, że czeka go trudny sezon na motocyklu, który kompletnie nie pasuje do jego stylu jazdy, ale dzięki kilku zmianom, RC212V była w tym sezonie wyraźnie „większa", co pozwoliło mu na bardziej komfortową jazdę niż rok temu. Tak jak w sezonie 2007, także i tym razem w garażu zespołu Repsol Honda Amerykanin musiał jednak grać drugie skrzypce i pierwszeństwo w testowaniu nowych części znów oddać Daniemu Pedrosie. Sezon rozpoczął się dla HRC od istnej kompromitacji, gdy Hayden wystartował w Katarze na motocyklu sprzed roku z powodu problemów z rozwojem nowej konstrukcji. W Jerez „Kentucky Kid" wsiadł co prawda na nową maszynę, ale bez silnika z pneumatycznym rozrządem, który okazał się prawdziwą klapą. Po czwartym miejscu w Andaluzji Nicky popisywał się w pierwszej połowie sezonu mało skuteczną i niezbyt szybką jazdą, ale gdy w Assen otrzymał w końcu nową jednostkę napędową, wydawało się, że po tej nieregularności nie będzie już śladu. Niestety nowy motor nawalił na ostatnich metrach wyścigu o Dutch TT. Tuż po wyjściu z ostatniej szykany Haydenowi zabrakło paliwa i stracił podium na rzecz swojego rodaka, Colina Edwardsa. Po problemach z oponami w dwóch kolejnych wyścigach Nicky w ogóle nie wystartował w Czechach i San Marino. Powód? Kontuzja stopy, której nabawił się podczas „gościnnego" startu w wyścigu motocrossowym na amerykańskich „X Games" w trakcie wakacyjnej przerwy. Mimo bolesnej kontuzji 27'latek rewelacyjnie spisał się podczas swojego drugiego „domowego" wyścigu, Red Bull Indy GP, który zakończył na świetnym, drugim miejscu, po wspaniałej walce z Valentino Rossim. Wynik ten wyraźnie dodał mu skrzydeł bowiem przez resztę sezonu regularnie finiszował w pierwszej piątce, a w Australii stanął na podium po raz drugi w tym roku. Choć wspólnie wywalczyli mistrzostwo w sezonie 2006, Hayden i Honda po prostu musieli się rozstać. Mimo wielkiej niepewności, kibice Amerykanina z ogromnym optymizmem patrzą na jego przesiadkę na Ducati. Colin Edwards Jeden z najstarszych zawodników w stawce, Colin Edwards, z fabrycznej ekipy Yamahy trafił w tym roku do satelickiego składu Tech 3. Mimo swojego rodzaju „degradacji", Teksańczyk cieszył się, że w końcu mógł skupić się na sobie i przestał być królikiem doświadczalnym, który zajmował się głównie testowaniem rozwiązań przeznaczonych dla Valentino Rossiego. Wyniki przyszły same. W Katarze Colin wywalczył trzecie pole startowe, w Jerez byłby w pierwszej piątce gdyby nie upadek, a po czwartym miejscu w Portugalii i siódmym w Chinach (startował z pole position), Amerykanin wywalczył świetne, trzecie miejsce we Francji. W trzech kolejnych wyścigach były mistrz świata Superbike'ów cały czas utrzymywał się w pierwszej piątce, a w Assen znów stanął na podium, choć po pierwszym kółku był ostatni po kolizji z Rossim. Yamaha postanowiła przedłużyć kontrakt ze swoim podopiecznym o kolejny rok, choć Edwards poważnie myślał o startach w mistrzostwach USA klasy Superbike. Niestety, w tym momencie zaczęły się prawdziwe schody, a z powodu problemów z ustawieniami i oponami Michelin, w drugiej połowie sezonu Colin wywalczył zaledwie kilka punktów. W ostatnich czterech wyścigach zespół w końcu ponownie dogadał się z motocyklem, a Michelin przygotował konkurencyjne ogumienie. Pozwoliło to Edwardsowi na powrót do środkowej części pierwszej dziesiątki, ale on sam nadal był cieniem „Teksańskiego Tornada" z początku roku. Przez cały sezon Colin zachwalał nie tylko współpracę z Jamesem Toselandem, ale także z szefem mechaników, Garym Reindersem. Jak sam przyznaje, obaj wbili mu ostatnio nóż w plecy i rok 2009 Teksańczyk rozpocznie współpracując z Guyem Coulonem. Wściekły Amerykanin jest podobno niesamowicie zmotywowany by swój prawdopodobnie ostatni sezon w MotoGP zakończyć w pierwszej trójce. Dzięki ogumieniu Bridgestone może mu się to udać, ale nie będzie łatwo. | |
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze