Ścigacz.pl

Heiko Klepka, ojciec Kena Roczena, w bardzo mocnych słowach wypowiadał się na temat zespołu RCH Suzuki w wywiadzie dla niemieckiego magazynu motocrossowego.

Ken Roczen w kontrowersyjnej decyzji przeniósł się z KTM-a do RCH Suzuki, prywatnego zespołu prowadzonego przez ex-mistrza Ricky Carmichaela. Dla osób z branży nie było to jednak tak szokujące - kariera Roczena w Europie zaczęła się od Suzuki, a za zespołem Ricky Carmichaela stoją ogromne pieniądze. Dodatkowo, w KTM-ie Roczen był zawsze numerem dwa za Ryanem Dungey’em. 

Początkowo Ken radził sobie świetnie, dominując pierwszą fazę AMA Supercrossu na początku tego roku. Szybko jego dobra passa została przerwana kontuzją. W letnim sezonie motocrossowym wyraźnie coś jest nie tak - z jednej strony Ken prezentuje ogromną prędkość, z drugiej coś wyraźnie hamuje jego potencjał. 

Zespół RCH to nie zespół, to przypadkowa banda lanserów. W tym "zespole" nie ma ducha rywalizacji, każdy pracuje na swój rachunek. Wszystko obraca się w koło pieniędzy. Są w zespole osoby, które nie mają żadnej funkcji, a mimo to dostają pieniądze. Na przykład Mark Johnson, którego Carmichael przyprowadził z serii Indycar. Ten gość jest super-arogantem i nie ma zielonego pojęcia o zawieszeniach. To wpływa na cały zespół i na mojego syna. W RCH chodzi o sponsorów i kasę. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim w Mistrzostwach Świata - tak ostro komentował sytuację w RCH Suzuki Heiko Klepka dla niemieckiego magazynu Cross. 

W wywiadzie pojawia się sporo ciekawych informacji, jak np. fakt, że Roczen na seryjnym motocyklu z zawieszeniem przygotowanym przez specjalistę z Niemiec jest 3 sekundy szybszy na okrążeniu. Według Heiko Klepki Carmichael pojawia się raz na jakiś czas, rzuci "dobrą radą" i znika, co ojciec Roczena uważa za obrazę dla ciężko pracujących na wyniki zawodników. Określenie na ile prawdziwe są to informacje jest prawie niemożliwe, ale na pewno jest coś na rzeczy. Ojciec Kena dodaje, że gdyby nie umowy sponsorskie, Niemiec już dawno byłby w innym zespole. 

Kelly Lumgair, personalny mechanik Roczena, już wrócił do KTM-a. Kenny niestety miejsca w austriackim zespole nie znajdzie, chociażby z tego powodu, że kontrakt na ściganie się w klasie 450 podpisał Dean Wilson i Marvin Masquin. 

Popuśćmy wodze fantazji i zastanówmy się, gdzie Roczen mógłby wylądować gdyby na 2016 rok zrezygnował z RCH. KTM? Odpada, nawet jeśli Ken by dopłacił. Husqvarna? W Stanach związana z Rockstar Energy, więc gryzie się z głównym sponsorem Roczena - Red Bull’em. Do tego mają już Pourcela. Kawasaki związane jest z Monster Energy, ale rzeczywiście od czasu odejścia Ryana Villopoto brakuje im dobrego zawodnika. Davi Millsaps radził sobie przyzwoicie, jednak nie rewelacyjnie. To byłby odważny ruch, opcjonalnie najlepszy z możliwych gdyby się udało. Ale się nie uda - Kawasaki ponoć podpisało kontrakt z Eli Tomac’iem, po tym jak Geico Honda wycofała się z klasy 450. 

Fabryczna Honda obsadzona jest przez Trey’a Canarda i Cole’a Seely. W takim razie pozostaje Yamaha (nie wyobrażam sobie Barci obok Roczena w jednym zespole, zresztą JGR na moje oko zadowolone jest z obecnej sytuacji, a Justin Barcia radzi sobie naprawdę dobrze) lub Yoshiumura Suzuki. 

Ten ostatni team pasuje idealnie, zwłaszcza pod względem Red Bull’a będącego sponsorem Jamesa Stewarta. Dodatkowo, plotka gminna niesie, że Ken testował motocykl Blake’a Baggetta. Jedyny problem: zespół posiada kontrakty na dwóch zawodników i nie posiada tytularnego sponsora, więc Ken musiałby jeździć za darmo. 

Jak myślicie, Roczen zmieni team? A jeśli tak, to gdzie w końcu wyląduje? Może wróci do Europy?

Foto: Archiwum