Ograniczenia w jeździe pojazdami elektrycznymi. Szwajcarskie rozwiązanie na… brak prądu
Rosnące ceny energii elektrycznej i inne problemy zaczynają ciążyć branży pojazdów elektrycznych. Tym razem ewentualnych kłopotów muszą spodziewać się właściciele elektrycznych pojazdów w Szwajcarii.
Tamtejszy parlament będzie obradować nad rozwiązaniami na wypadek nieprzewidzianych przerw w dostawie energii elektrycznej oraz sytuacji zmniejszonej podaży prądu. Co to ma do rzeczy?
Według szwajcarskich władz w sytuacji niedoboru prądu konieczne okaże się ograniczeni swobody poruszania pojazdów elektrycznych. Ich właściciele zostaną zobowiązani do maksymalnego skrócenia przejazdów. W praktyce pozostaną im jedynie "absolutne niezbędne podróże", np. konieczność udania się do lekarza.
Dlaczego bogatym Szwajcarom może zabraknąć prądu? Otóż ten górzysty kraj jest w dużym stopniu zależny od dostaw energii z sąsiedniej Francji, która wiele lat temu postawiła na energetykę jądrową i to zapewnia jej względne bezpieczeństwo energetyczne.
Ale Szwajcarzy liczą się z ewentualnością, że we Francji również mogą, z różnych względów pojawić się niedobory, a w takiej sytuacji przede wszystkim ograniczą eksport energii - co uderzy m.in. w Szwajcarię. Pomysł z ograniczeniem możliwości ładowania pojazdów elektrycznych jest sposobem na zaoszczędzenie energii dla ważniejszych celów.
Szwajcarzy planują przyjąć plan na wypadek przerw dostawach jeszcze w bieżącym miesiącu, ale przecież problem nie dotyczy tylko tego kraju i sytuacji awaryjnych. W bieżącym roku ceny prądu drastycznie rosną, a 2023 rok wcale nie zapowiada się lepiej. Już w kwietniu tego roku niemieccy kierowcy, na przykład w Monachium, musieli zapłacić na stacjach nawet o 80 proc. więcej za prąd do swoich samochodów. Z kolei Brytyjczycy płacą już o 43 proc. więcej za ładowanie w domu i o 25 proc. więcej w punktach operatorów.
Sytuacja właścicieli elektrycznych pojazdów w Polsce również pogorszyła się w ostatnich miesiącach. Największy krajowy operator stacji ładowania — GreenWay Polska, już w październiku zapowiedział podniesienie cen o 20 proc. PKN Orlen zmienił cennik w listopadzie, a podwyżki wyniosły od 20 do 40 procent w zależności od mocy ładowarek.
Warto pamiętać, że do ceny pobieranego prądu należy również doliczyć… postojowe, np. na Orlenie stawka naliczana jest po 45 minutach dla złącza DC i wynosi obecnie 0,34 zł/min. W praktyce już teraz za przejechanie 100 kilometrów z prędkością autostradową i przy użyciu ładowarek DC koszt może wynieść blisko… 60 zł.
W Polsce mamy 12 dużych sieci. W czołówce znajduje się wymieniony GreenWay i Orlen oraz Tauron. Ile jest stacji ładowania? Pod koniec 2021 roku było ich nieco ponad 1800. Dla porównania tradycyjnych stancji benzynowych jest w naszym kraju ponad 7700.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeZalozmy, ze kazda z 7.700 polskich stacji benzynowych ma srednio cztery niezalezne stanowiska tankowania, a sam proces wraz z placeniem trwa 3 minuty. Oznacza to ze aby uzyskac porownywalna ...
OdpowiedzCzysta matma, lubię, w pełni się zgadzam :) Dodatkowo - jeśli założymy że każde takie stanowisko ładowania (spośród 346.500 punktów) będzie wyposażone tak by działać z mocą 50kW w trybie DC, to daje zapotrzebowanie na chwilową moc w wysokości 17325 MW. Dla porównania - w Polsce mamy ok. 17mln gospodarstw domowych (10mln mieszkań i ok. 7 mln domów jednorodzinnych), przyłącze standardowo do 5kW, to daje 85000 MW teoretycznej przepustowości. W praktyce, statystycznie w ciągu dnia zużycie energii na gospodarstwo domowe wynosi 5-7kWh, to oznacza że chwilowe średnie zapotrzebowanie na energię w domu/mieszkaniu wynosi 7kWh/24h = 292W, a dla wszystkich gospodarstw -> 292W * 17mln = 4964 MW. Obecna sieć dystrybucyjna dużo więcej nie wytrzyma bo nie była projektowana z założeniem że wszyscy utylizują w pełni przyłącze elektryczne. I teraz - żeby zasilać pojazdy w ładowarkach DC, potrzebowalibyśmy 17325/4924 =~ 3,5 raza większą produkcję energii i przepustowość sieci. Żeby zapewnić i utrzymać ŚREDNIE warunki pracy. Powodzenia dla rządzących i firm energetycznych, niezależnie od barw politycznych xD
OdpowiedzLadnie policzone :-) Pojdzmy o krok dalej, bo przeciez nie tylko pojazdy maja byc zielone, ale i zrodla energii tez! Obecna moc zainstalowana wszystkich zrodel energii w Polsce to 58 GW. Mnozac to razy okolo 3,5 uzyskamy przyszle zaookraglone w dol zapotrzebowanie na 200 GW. Jesli bedziemy miec trzy elektrownie jadrowe o lacznej efektywnej mocy 6 GW to pozostale 174 GW bedzie musialo byc np z wiatru. Przyjmujac srednia moc turbiny wiatrowej 1 MW i efektywnosc na poziomie 33%, bedziemy potrzebowac 522.000 szt. wiatrakow. Obecnie mamy ich jakies 1.500 szt, a europejscy liderzy czyli Niemcy 30.000 szt. Przy tym wszystkim, nie podejmuje sie juz policzenia, ile bedziemy musieli wykopac miedzi i ukrecic w druciki, ktorymi to dobrodziejstwo porozsylamy do punktow odbioru i ile dodatkowej energii na to potrzeba. Kurde, chcialbym zobaczyc plan, ktorym kieruja sie oficjele UE tworzac zielone programy i terminy ich realizacji. Czy sa w ogole takie wyliczenia, czy raczej dziala to na zasadzie: "Ej ludzie lubia ta cala Thunberg, to obiecujmy to samo, co ona plecie i dzieki temu utrzymamy sie przy wladzy, a potem jakos to bedzie. A o kampanie nie ma sie co martwic- zasponsoruja ja Vestas, GE i Siemens".
OdpowiedzMyślę że oficjele z UE stosują wariant z Gretą Thunberg :) To jeszcze trochę matmy. WARIANT 1. 522.000 szt. wiatraków ,przy średniej efektywnej wysokości 65m w PL tak by niejako neutralizować zjawisko ciszy wiatrowej, oddalonych od siebie o min. 325m (zasada 5* wysokość dla farm wiatrowych, absolutne minimum) tworzy siatkę gdzie teoretycznie 1 wiatrak zajmuje powierzchnię na lądzie równą 100,625ha (lub ok. 0,1 km2) - 325m * 325m - a to daje 52.200 km2 powierzchni farm wiatrowych na których zgodnie z przepisami (które być może będą uchwalone) nie mogą stać żadne zabudowania + linie elektroenergetyczne. Polski Bałtyk (nie liczę terenów zalewów) ma ok 8700 km2 powierzchni - na morzu tego nie zmieścimy. Sama Polska - ok. 312.000 km2 powierzchni lądowej (nie liczę rzek, jezior). No nie w kij dmuchał tylko 1/6 kraju zapełnić wiatrakami a ludzi z domów wysiedlić. Ktoś chętny? :) WARIANT 2. Przeciętne moce reaktorów jądrowych mają obecnie po 2 GW (względy bezpieczeństwa; są takie nawet po 8-10 GW ale we względnie izolowanych, niezurbanizowanych i górzystych obszarach gdzie ryzyko wycieku jest do przyjęcia). Dla 200 GW musielibyśmy mieć 100 takich elektrownii, średnio 1 na 380.000 mieszkańców Polski (zakładając że jest nas obecnie 38 mln). Nawet jeśli jakimś cudem rozlokują te elektrownie równomiernie względem siebie (tym samym zmuszając ludzi do masowych migracji - bo w W-wie i na Śląsku prądu zabraknie, a pod Lublinem będą mogli świecącą kukurydzę hodować xD) to te 100 elektrownii w razie skażenia (liczmy optymistycznie skażenie bezpośrednie w promieniu 50km) pokryje teren pi*(50km)^2*100 = 785.398 km2, czyli dwukrotność powierzchni kraju. A będzie nas kosztować ok. 2 biliony (2000 mld) złotych, zakładając średni koszt budowy na poziomie 10 mld PLN / 1 GW mocy reaktora. Jak nic postarajmy się o reparacje od Niemców tylko po to żeby końcowo ogrzać się ostatni raz i zdychać we własnych wymiocinach jak to wszystko pie*dolnie :)
OdpowiedzW przykładzie z wiatrakami błąd - oczywiście 10,0625ha zamiast 100,625ha. Reszta chyba się zgadza :)
OdpowiedzW wariancie 1 w zime, dodatkowa niedogodnoscia bylaby koniecznosc spacerowania w kaskach ze wzgledu na lód okazjonalnie odrywajacy sie od lopat wiatrakow. Za to z utylizacja lopat po 10 latach eksploatacji nie byloby problemu. Ponoc mozna z mielonej i prasowanej masy robic fajne kwietniki, a to oznacza mnostwo kwiatow. Czyli co? Matematycznie udowodnilismy, ze jedyny prawdziwy wizjoner, to nie zaden komisarz UE, zaden Elon, Greta, ani inny Schwab- jedyna sluszna droga prowadzi przez Toruń pod wodza Ojczulka Derechtora. Tylko blagam, nawet nie probuj wyliczaj efektywnosci zrodel geotermalnych w procesie produkcji energii- w koncu trzeba miec jakas nadzieje :-)
Odpowiedz