Nawigacja motocyklowa TomTom Rider 550. Opinie, zdjęcia, cena
Zabraliśmy TomToma Ridera 550 na długi test, by sprawdzić czy poprawiono wady poprzednika – serii 400. Wnioski – poprawiono nie tylko to, ale także niedoskonałości, z których istnienia nie zdawaliśmy sobie sprawy.
Poprzednia generacja nawigacji TomTom Rider – 410 bardzo dobrze wypadła w naszych testach. Tym razem w nasze ręce trafiła nowość – model 550, wyposażony (wreszcie!) w wi-fi i czterordzeniowy procesor. Sprawdziliśmy jak to cudo da radę podczas wyprawy w Alpy i do Prowansji.
Choć Riderowi 410 niewiele można było zarzucić, miał kilka pomniejszych, lecz irytujących wad. Pierwszą była konieczność podłączania kablem do komputera celem aktualizacji, drugą dość wolne działanie systemu. Obie te wady wyeliminowano w nowej wersji Ridera – 550. Z radością przyjęliśmy zatem informację o możliwości przetestowania urządzenia podczas naszej wyprawy w Alpy i do Prowansji. Oto nadarza się okazja by sprawdzić czy nowa wersja faktycznie będzie idealna.
Kompletne mocowanie
Tradycyjnie dla TomToma, opakowanie zawiera kompletne mocowanie do motocykla. Nie jakieś tam mocowanie – oryginalny zestaw amerykańskiej firmy RAM Mounts. Oprócz solidnego gwintowanego pałąka na kierownicę, króćca mocującego i bazy pod nawigację, zestaw obejmuje także instalację zasilającą. Można zatem w kilka chwil zamontować urządzenie na motocyklu we własnym zakresie.
Szkoda, że w zestawie nie znalazło się etui. Gdzieś to urządzenie trzeba przecież schować, a trzymanie luzem w kieszeni czy kufrze nie jest mądrym pomysłem.
TomTom Rider 550, podobnie jak poprzednik, wykonany jest bardzo solidnie – obudowa jest odporna na wodę, kurz i wstrząsy zgodnie ze standardem IPX7. Tę właściwość potwierdził trzeci dzień naszej podróży, kiedy to rzęsista ulewa zamieniła nas w zmokłe kury, a na nawigacji nie zrobiła żadnego wrażenia. Dotykowy ekran także działał bez zarzutu.
Sam ekran ma ciekawą opcję – można ustawić dwa stopnie jego czułości – dla cienkich i grubych rękawic. Działa to znakomicie, choć w trybie większej czułości trzeba uważać co się klika.
Baza nawigacji daje się obracać, co bardzo ułatwia dostosowanie widoku do własnych potrzeb. Ja lubię widok z góry i ekran w pionie – dzięki temu mam lepszy pogląd na trasę przed sobą. Jest także dostępny widok z perspektywy kierowcy, czyli 3D.
Oprogramowanie oferuje wiele możliwości dostosowania działania nawigacji – oprócz wspomnianych widoków 2D i 3D, można włączać, wyłączać i dostosowywać podgląd zjazdów, powiększenie kluczowych zakrętów i skrzyżowań, oraz widoczność ważnych punktów (UM-ów). Jest także możliwość wybrania koloru motywu i mapy, dostosowania jasności, blokady orientacji i włączenia opcji automatycznej zmiany na tryb nocny.
Szybkość. Dużo szybkości
W porównaniu do poprzedniej generacji, tutaj system działa szybko i płynnie. To zasługa czterordzeniowego procesora. Bardzo dużym udogodnieniem jest także obecność wi-fi – dzięki temu można urządzenie zalogować do sieci by automatycznie pobierało aktualizacje. Uwaga – TomTom Rider 550 nie obsługuje sieci wymagających logowania.
Mam wrażenie, że w wersji 550 poprawiono bazę danych noclegów, która w 410 była dość uboga. Pojawiły się także rekomendowane przez Tourenfahrera i Bikerbetten hotele, miejsca, przełęcze i tory. Wybór jest imponujący, niestety hotele są głównie w standardzie niemieckiego motocyklisty, czytaj: drogie jak diabli.
Po połączeniu Ridera 550 ze smartfonem przez Bluetooth, możemy odsłuchiwać sms-y, wydawać komendy głosowe (obsługuje Siri i Google Now), a nawet dzwonić. Bardzo przydatną funkcją jest TomTom Traffic – aktualizowane na bieżąco informacje o ruchu drogowym. Aby mieć do nich dostęp, musimy uruchomić w telefonie funkcję "tethering przez Bluetooth" i podłączyć Ridera 550 do otrzymanego hotspotu.
Podczas takiego połączenia urządzenie pobiera wprawdzie dane, ale to naprawdę znikomy transfer. W zamian mamy za to odświeżane co 10 sekund informacje o korkach, wypadkach i innych utrudnieniach na zaplanowanej trasie. Widzimy je na mapie i planie trasy, system proponuje także objazdy lub alternatywne trasy. Jeśli utrudnienia na trasie znikną (na przykład korek zostanie rozładowany), ostrzeżenie zniknie także z ekranu nawigacji, a wraz z nim zniknie także sugestia zmiany trasy.
Przyjazna aplikacja
Integralną częścią zestawu jest aplikacja TomTom MyDrive. Dostępne jest tam dość dobre narzędzie do planowania trasy, jest też baza tras przygotowanych przez TomToma i użytkowników aplikacji. Genialne jest to, że zaplanowaną trasę wystarczy zapisać w programie, zaznaczając opcję synchronizacji z urządzeniem, a dzięki wi-fi natychmiast będzie dostępna w nawigacji. Bez kabli, bez problemu.
Jedną z najważniejszych funkcji nawigacji TomTom Rider 550 jest, podobnie jak w poprzedniej generacji, opcja “zaplanuj krętą trasę”. Można zatem zaplanować ciekawą podróż z punktu A do punktu B, ale także pętlę wokół miejsca, w którym się znajdujemy. Domyślnie zaznaczona jest ta druga opcja – wybieramy najdalszy punkt docelowy, a nawigacja wyznacza nam ekscytującą trasę. Stopień tej "ekscytacji" możemy regulować, zaznaczając krętość i pagórkowatość trasy.
Ta funkcja działa wyśmienicie – w parku narodowym Vercors prowadzi przez najlepsze drogi balkonowe – Combe Laval, Grand Goulets, Presles. W Polskich warunkach wygląda to nieco gorzej – trasa wytyczana jest często przez najmniejsze wioski i drogi o fatalnej jakości. Urządzenie ma możliwość nagrania śladu i jego eksportu. Można też zapisać go we własnych trasach.
Może daszek?
Ok, czas na łyżkę dziegciu. TomTom Rider 550, choć posiada bardzo dobre mapy, ma problem z ich czytelnością. Słabo czytelne są granice państw, więc podczas próby wytyczania trasy przez francuski park narodowy Jura nie zauważyłem, że trasa wyznaczona została przez Szwajcarię. Dwukrotnie musiałem zawracać spod przejścia granicznego. Kontury granic są do poprawki. W opcjach "omijaj na trasie" przydałaby się też dodatkowa rzecz: granice.
Drugą, dość irytującą cechą jest konieczność precyzyjnego określania punktów przelotowych podczas wyznaczania trasy na urządzeniu. Jeśli nie trafi się palcem w odpowiednie miejsce, co w rękawicach nie jest łatwe, trasa może wydłużyć się o dobrych kilka kilometrów, bo urządzenie będzie nas ciągnąć dokładnie tam, gdzie kliknęliśmy, choćby było to szczere pole.
Najprostsza wersja TomToma Ridera 550 kosztuje 1749 złotych. Sporo – w smartfonie nawigacja jest za darmo. Czy zatem warto wydawać aż taką kasę na Ridera 550? Jeśli podróżujesz motocyklem, zdecydowanie tak. Nie wyobrażam sobie używać na stałe smartfona jako nawigacji – po pierwsze trzeba go jakoś zabezpieczyć przed deszczem, a zapinane na zamek pokrowce powodują, że błyskawicznie się przegrzewa. Po drugie na telefon zawsze ktoś dzwoni, w dodatku zawsze wtedy, gdy akurat jesteśmy w środku obcego miasta i śledzimy nawigację by dobrze skręcić.
TomTom Rider 550 to pancerny kombajn przeznaczony dla osób, które lubią podróże, odporny na warunki atmosferyczne, niezawodny i wyposażony w pokaźną bazę danych, w tym fotoradarów, odcinkowych pomiarów prędkości, niebezpiecznych miejsc i innych elementów istotnych dla motocyklistów.
Nawigacja motocyklowa TomTom Rider 550 informacje
Producent: TomTom |
Waga: 260 g |
Wymiary: 136,8 × 88,4 × 30,5 mm |
Ekranu: 11 cm, 480×272 px |
Dołączone akcesoria: mocowanie, baza, kabel zasilający, kabel transmisji danych |
Odporność na wodę: Tak, IPX7 |
Aktualizacja map: tak |
Wi-Fi: tak |
Bluetooth: tak |
Czas pracy baterii: max 6 godzin |
Cena: 1749 zł |
Nawigacja motocyklowa TomTom Rider 550 – wady i zalety
Zalety | Wady |
+ dokładne mapy + łatwa obsługa + informacje o utrudnieniach na drodze + planowanie ekscytującej trasy + wytrzymała obudowa + dobra baza noclegów i atrakcji |
– wysoka cena – niedostatki w ergonomii map |
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzePosiadam to bezużyteczne COŚ,koszt 2000 pln.i szkoda kasy z ładowaniem aplikacji ciągłe problemy,nie widzi karty pamięci itp itd.po prostu korzystajcie z telefonu,te pieniądze wydajcie na ...
OdpowiedzPrzesadzacie z tym V-Stromem 1000 na zdjęciach w większości tematów. To już nie ma innych motocykli do jeżdżenia? Słabo...
OdpowiedzTestowaliśmy tę nawigację podczas naszego wyjazdu do Prowansji. A że jechaliśmy V-Stromem, to nijak nie da rady, aby na zdjęciach pokazał się inny motocykl :)
Odpowiedz