Nadludzkie wyzwanie Marka. Motocyklem przy -28°C to tylko początek
Marek znajduje się na Alasce i do miejsca docelowego, czyli Prudhoe Bay, ma około 1 000 km. Jest to ostatni etap tej wyprawy i tym samym najtrudniejszy. Warunki atmosferyczne stają się coraz bardziej ekstremalne. Po odkażającej kąpieli w glikolu wiele podzespołów motocykla zaczęło sukcesywnie odmawiać posłuszeństwa.
Powoli zbliżamy się do końca wyprawy Marka Suslika motocyklem na Alaskę. Z perspektywy codziennych obowiązków można stracić rachubę czasu, ale minęły ponad cztery tygodnie od rozpoczęcia tej niesamowitej przygody. W tym czasie wydarzyło się bardzo dużo. Najpierw opóźnienia związane z transportem samochodu serwisowego oraz motocykla, później kolejne dni spędzone na miejscu w oczekiwaniu na zakończenie szczegółowej kontroli kontenera przez służby celne. Potem niekończące się problemy techniczne z motocyklem. O tych wszystkich przygodach pisaliśmy we wcześniejszych materiałach:
» Marek Suslik jedzie przez Alaskę. Ten film mówi wszystko o warunkach
» Polak jedzie motocyklem w zimie na Alaskę. 9 500 km przez Kanadę
» Według Kanadyjczyków Marek Suslik to przemytnik. Chodzi o deskę i trochę brudu
» Motocyklem w zimie na Alaskę. Morze problemów do pokonania
Teraz Marek znajduje się na Alasce i do miejsca docelowego, czyli Prudhoe Bay, ma około 1 000 km. Jest to ostatni etap tej wyprawy i tym samym jeden z najtrudniejszych, gdyż warunki atmosferyczne z kilometra na kilometr stają się coraz bardziej nieludzkie. Do tego wszystkiego dochodzą nieustanne problemy techniczne z motocyklem.
Po odkażającej kąpieli w glikolu wiele podzespołów motocykla zaczęło sukcesywnie odmawiać posłuszeństwa. Najpierw uszczelka pod głowicą, później kosz sprzęgłowy. Do tego doszły też problemy z układem elektrycznym. Cała ekipa ma co robić. Niejednokrotnie zdarzało się, że musieli reanimować motocykl na trasie po to, żeby dojechać do miejsca, w którym będą mogli w cieple szukać przyczyn awarii. Często zdarzało się też, że White Wolf jechał w nocy. Choć było to bardzo niebezpieczne, to niejednokrotnie nie miał wyjścia. Problemy techniczne podczas dnia wymuszały na nim jazdę w takich warunkach.
Marek wspominał w jednej ze swoich relacji, że Seba już tyle razy rozkręcał i skręcał motocykl, że za chwilę może się okazać, że przy ponownej tego typu operacji skręcenie wszystkiego w całość będzie niemożliwe z racji zużycia gwintów w śrubach.
Problemy ze sprzęgłem ciągną się za Markiem już od początku. Obecnie jedzie na drugim komplecie, który niestety jest już na wykończeniu. Na ostatnim odcinku przed Markiem są mordercze, długie podjazdy, na których sprzęgło w „Aurorze” dostanie niesamowity wycisk. Gorąco trzymamy kciuki za możliwie bezawaryjne pokonanie finałowego odcinka trasy i czekamy na relacje z Prudhoe Bay.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze