Motocyklowy turysta w zimie. Moje sposoby na têsknotê za jazd±
Planujmy nasze marzenia, o zwiedzaniu Polski i okolic, posiłkując się poziomicami (izoliniami) na mapach! Jeźdźmy (palcem po mapie) cienistymi wąwozami, wspinajmy się na niebotyczne przełęcze i przegryzajmy kanapki wśród szumiących lasów i trzcin nad krystalicznymi akwenami wodnymi. Marzmy o wieczornych ogniskach!
"Wolność to uświadomiona konieczność" - pisał Engels, kumpel piekłoszczyka Marksa. Otóż bardzo mizernie idzie mi pisanie "z głowy czyli z niczego" i zdecydowanie łatwiej mi się para wymyślaniem i opisywaniem rozmaitych trasek turystycznych po Polsce. Ale teraz jest zima "kalendarzowa i prawdziwa", taka jaką lubię będąc łykiem (mieszczuchem). Temperatura jest niewiele poniżej zera, a pokrywa śnieżna zalega tylko cienką warstwą place, skwery i trawniki. Rozmaite chemikalia uporały się szybciutko z tym białym puchem, na ulicach i można po mieście normalnie samochodem (niestety) się przemieszczać. Nawet poranne odśnieżanie i odskrobywanie bywa tylko sporadyczne. Prawdziwą zimę zawsze lubiłem w górach, po których w młodzieńczym zapale lubiłem się wdrapywać. Potem to się prolongowało na jeżdżenie na nartach. Teraz jednak starcze spierniczenie połączone z niewydolnością endoprotezowanych kolan powoduje, że dla mnie jako turysty motocyklowego, zima to bezpotrzebna pora roku. No dobrze, był sezon (motocyklowy) to był (może) sens pisania tych trasek po Polsce. Teraz jeśli nawet z dobroci serca prowadzącego to forum Tomasza J. (kłania się RODO), jakaś traska się ukaże, to chyba tylko po to, aby ją do jakiegoś elektronicznego sztambucha zapisać. A może się ukaże jakiś przewodnik książkowy, zawierający te trasy? Ny, ny, aj waj!
No dobrze, a zatem jeśli nie traski (w zimie) to co? Żyć trzeba i te parę (marnych) groszy, co od Scigacza za te traski dostaję, przydały by się do nieresortowej emerytury! Ja wiem, to słowo "marny", to niewdzięczność. Kąsam rękę która mnie dożywia! Z motocykli i całej związanej z nią otoczki to się grubej warstwy smalczyku (ze skwareczkami) nie da na chlebek posmarować. Ale co tu biedny robaczek mogę wymyślić, kiedy Scigacz obstawiają w rozmaitych felietonach takie trzy giganty jak (piszę to bez żadnych podśmiechujek) Andrzej S., Wojciech G. i ten trzeci, tajemniczy towarzysz Franciszka Pizarra w zdobywaniu El Peru, czyli Almagro, a może ALONZO! Takiej erupcji inwencji tematycznych, to można tylko z całego serca pozazdrościć. A na dodatek jest to zupełnie lekko i przystępnie, bez żadnego stylistycznego udziwniania, (współczesnej) nowomowy, pisane. No cóż już Jan Kochanowski (chyba RODO nie obejmuje swym zapisem tego nazwiska) w "Odprawie posłów greckich" pisał: "Ręka rękę myje, noga nogę wspiera, przyjaciel port przyjacielowi". Co się tyczy tych "przyjaciół", to tajemny Alonzo (tak domniemuję) jest moim chlebodawcą, Wojtka G. to chyba tylko raz w życiu widziałem, a Andrzej. S. to zupełny dla mnie fantom. A zatem kadzę tylko w 1/3. Co mnie jeszcze przeogromnie utrudnia klikanie w klawiaturę, kiedy to piszę? Otóż, miałem w listopadzie operację na kolejną endoprotezę (biodra). Moim turystycznym fanom (he, he) odpowiadam, że poszło bardzo dobrze. Ale trzeba było sporo polegiwać, aby to wszystko się pozlewało i pozrastało. Szczęśliwie oczy mam jeszcze nie całkiem wypełzłe, więc rzuciłem się na rozmaite książki. Najczęściej historyczne. Zarówno dotyczące starożytności jak też i dziejów polskiego przemysłu. Był więc i Kraszewski ("Interesa familijne"), J. Meissner ("Opowieści pod psem") no i przede wszystkim Wańkowicz z "Ziele na kraterze" i mniej znanymi "De profundis" i "Polacy i Ameryka".
PanMarek - pasjonat gór i motocykli + dobra czysta wódeczka (na zagłuszenie). Zobacz wywiad z autorem Tras PanaMarka, prezentowanych w naszym portalu
"Gdzie Rzym gdzie Krym" albo "Słoń a sprawa Polska" czyli po co o tym piszę na łamach motocyklowych? No cóż, jest kilka powodów, aby o tym napomknąć. Jeśli człowiek opisuje ciekawe rejony i obiekty w Polsce, to dobrze jest przy okazji móc coś o nich nietuzinkowego powiedzieć. Jakiś czas temu doszedłem do smutnego wniosku, że o ile co do faktów, to w internecie nie ma nadmiernych przekłamań, to ich interpretacja niejednokrotnie kłoci się z moimi poglądami. A to ja piszę te traski i ja za nie odpowiadam. Ba, doszedłem do wniosku, że dawniejsi autorzy nawet z lat 60tych czy 70tych byli jacyś (oprócz cenzury politycznej, ale na tę okoliczność nauczono mnie czytać między wierszami) mniej skrępowani politpoprawnością i byli w związku z tym szczersi i spontaniczniejsi, nie tracąc całego warsztatu naukowego. A z powieści dawnych mistrzów (np. Kraszewski ale i Meissner) ileż można się dowiedzieć o obowiązujących wówczas zasadach współżycia. Natomiast, zbliżając się do końca tego artykułu, chcę powiedzieć (trochę niezdarnie i chaotycznie) co zyskałem czytając mistrza Melchiora. Onieśmieliła mnie do jakichkolwiek pisanin przewspaniała polskość języka w "Zielu" i ogromny podziw, jak dogrzebał się Mistrz do takiej ilości faktów, gdy pisał w Palestynie swoją "De profundis" (dzieje diaspory żydowskiej i droga do syjonizmu) a potem w Ameryce: "Polacy i Ameryka". Na miły Bóg, teraz jest internet i klik, klik, a wtedy... Przecież on nawet nie miał stosownych encyklopedii, czy bibliotek (pod ręką), aby poszperać w księgach.
No i już dla podratowania ducha w związku z rozpoczynającą się dopiero zimą. Otóż co radzi Mistrz Melchior w sprawach smętka, jaki nas nachodzi w tych dniach ostatnich. Pisze on, że gdyby miano go zamknąć na "wieki, wieków" w jakimś odosobnieniu, to (gdyby mógł) to wziąłby ze sobą jak największy i najdokładnieszy ATLAS. Oczywiście rozmaici hipokryci żachną się, że trzeba wziąć Biblię. On też był człowiekiem wiary. A jednak wziąłby atlas (a wielu z nas posiłkuje się jeszcze rozmaitymi przewodnikami elektronicznymi). Ileż to wspaniałości można przez te krótkie dni i długie wieczory wymyślić na nadchodzący sezon! A potem tylko je weryfikować i realizować! Zima przed nami! Mototuryści planujmy nasze marzenia, o zwiedzaniu Polski i okolic, posiłkując się poziomicami (izoliniami) na mapach! Jeźdźmy (palcem po mapie) cienistymi wąwozami, wspinajmy się na niebotyczne przełęcze i przegryzajmy kanapki wśród szumiących lasów i trzcin nad krystalicznymi akwenami wodnymi. Marzmy o wieczornych ogniskach! Do zobaczenia na trasie!!!
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze