Motocykle elektryczne nadciągają
Wielu ludzi nie jest sobie nawet w stanie wyobrazić, że kiedyś, po odpaleniu motocykla zamiast ryku dudniących wydechów, doświadczą tylko wesołego mrugania kontrolek. Wyjrzawszy przez okno pewnego cudownego niedzielnego poranka, widzisz swojego sąsiada, który w pełnym motocyklowym rynsztunku, z kaskiem w ręku, dumnie kroczy do swojego garażu. Brama unosi się w górę, a twym oczom ukazuje się sportowy potwór, czekający na nic innego jak na ostre dzidowanie. Kierowca wyprowadza swoją maszynę, od której majestatycznie odbijają się promienie słoneczne. Kask na głowie, kluczyk w stacyjce, pełna gotowość do wymiatania. Stercząc przy oknie, przygotowujesz się do ogromnego huku, do którego tak bardzo sąsiad Cię przyzwyczaił w momencie naciśnięcia przycisku rozrusznika. Zatykasz uszy. Ale coś jest nie tak. Widać stopę wbijającą pierwszy bieg, a zaraz po tym gwałtowne ruszenie z miejsca, któremu towarzyszy tylko i wyłącznie pisk opony. Wysoce prawdopodobne, że takie zjawiska w przyszłości będą czymś zupełnie normalnym. Era zelektryzowania rynku motocyklowego zbliża się nieuchronnie i czy tego chcemy czy nie, prędzej czy później dotknie każdego rodzaju motocykli. Temat przemianowania czegoś kojarzącego się z benzyną na prąd, generuje wyjątkowo ożywione dyskusje. W kwestii samochodów, sprawa jest już dość spopularyzowana i prawdę mówiąc, nie wzbudza (przynajmniej teraz) żadnych kontrowersji. Ale motocykle na prąd? Wielu ludzi nie jest sobie nawet w stanie wyobrazić, że kiedyś, po odpaleniu motocykla zamiast ryku dudniących wydechów, doświadczą tylko wesołego mrugania kontrolek. Aż 90% energii jest zmieniane w siłę napędową dzięki silnikowi elektrycznemu. Owa energia może być magazynowana w akumulatorach litowo-jonowych (dokładnie takich, jakie mamy w swoich telefonach komórkowych). Sporą zaletą jest moment obrotowy dostępny praktycznie „od zaraz". To pozwala na całkowite zrezygnowanie ze skrzyni biegów. Wizja przyszłości Dwukołowi tradycjonaliści mogą mieć ograniczoną ilość snu, rozmyślając, jak świat będzie wyglądał bez gulgotu widlaków czy wściekłego wrzasku wysokoobrotowych szlifierek. Pamiętacie świat z „Człowieka Demolki" z Sylwestrem Stalonem? Ładniutkie, grzeczniutkie, sterylne społeczeństwo, poruszające się bezszelestnymi pojazdami. Czy taka wizja może się urzeczywistnić wśród motocykli? Czy wyobrażacie sobię Yamahę V-Max bez akustycznej otoczki furii grzmotów, która zamiast chłeptać łapczywie paliwo, jest ładowana jak telefon komórkowy? Wiele jest osób, które elektryczność w jednośladach mogłyby zaakceptować jedynie poprzez przyklejenie taśmą klejącą baterii do zbiornika paliwa. Nie będę ukrywał, że do pewnego momentu należałem właśnie do tej grupy. Jednak czy obawy przeciwników elektrycznych motocykli są rzeczywiście uzasadnione? Bateryjki w mieście Niewielkie, miejskie, zwinne skutery chyba najbardziej pasują do tematu. Na krótkich dystansach w miejskiej aglomeracji, podczas codziennych dojazdów do pracy czy na zakupy, ujawnia się ich całkowity sens, a niewielki (jak na razie) zasięg nie stanowi aż takiego problemu.. Na dodatek, większość prezentowanych elektrycznych skuterów to designerskie dziwadła, które, jak można przypuszczać, zapoczątkują nową modę. Przecież naszym oczom ukazały się już takie projekty jak Nissan Mori, który wygląda jak jeżdżący odtwarzacz MP3, Thunderbolt, który wygląda jak pistolet do paliwa na stacji benzynowej, czy Motobecane Motivo, który wygląda jak karnister z kołami. Niemniej jednak bardzo prawdopodobnym jest, że w bliższej bądź dalszej przyszłości będziemy świadkami kupowania skuterów w taki sposób, w jaki teraz kupuje się markowe ciuchy czy perfumy. Maszyny będą krzykliwe, kolorowe, być może nawet zmiennokształtne, będzie można wymienić w nich niemal wszystko wedle własnego gustu. Tak czy siak, małe, elektryczne skutery mają szanse stać się rynkowym przebojem i wiele wskazuje na to, że tak się stanie. Patrząc przez pryzmat skuterów, na pierwszy rzut oka trudno doszukać się jakichkolwiek wad jednośladów napędzanych prądem. Są relatywnie tanie, ciche, przyjazne środowisku. Posiadają wszystkie cechy, które nowoczesny człowiek może uznać za wyjątkowo pozytywne. Co więcej - powoli trafiają już do masowej produkcji i sprzedaży. Możecie wierzyć lub nie, ale można je kupić nawet w naszym kraju! Sytuacja nie prezentuje się jednak aż tak różowo, jak mogło by się wydawać. Niewielki zasięg nie jest uciążliwy, jeżeli do pracy mamy np. 10 km, Ale co w przypadku, gdy mieszkamy na jednym końcu Warszawy, a pracujemy na drugim? Jazda zamienia się w ruletkę i nigdy do końca nie wiadomo, czy nie będziemy musieli skorzystać z komunikacji miejskiej. Kolejnym problemem może okazać się cena. Przyczynienie się do obniżenia emisji zanieczyszczeń może kosztować (nawet w przypadku małych skuterów, których głównym zamysłem jest przecież niewielki koszt zakupu i eksploatacji) nawet 10 tys. Euro.
| |
|
Komentarze 14
Pokaż wszystkie komentarzeten komentarz czasowo jest rok swietlny po publikacji artykulu ale napiszę bo to niby przyszlosciowa sprawa: elektryczne motocykle nie zagrożą wyobraźniom i tylkom motocyklistów jeszcze dlugie ...
OdpowiedzPrzyszłość to silniki spalinowe na wodór podobno samochody będą miały zasięg 5 razy większy czyli około 5000km na wodorze silnik spalinowy Już coś wymyślą żeby zbiorniki paliwa nie przeciekały jak ...
OdpowiedzWyobraźcie sobie jedziecie sobie pojeździć takim elektrycznym KTM w terenie,motocykl staje a ty mówisz do towarzysze że ''brakło prądu'';-)
Odpowiedzzgadzam sie z kolegą niżej :) ja bym osobiscie nigdy na takie cos nie wsiadl:) no i obowiazkowo musi byc piekny basik:D
OdpowiedzWszyscy milosnicy motocykli nigdy na takie cos sie nie przesiada! To nie jest motor tylko jakies plastikowe gow*no ktoremu kolka dodano. Zaden prawdziwy motocyklista nie przesiadzie sie z pieknego ...
OdpowiedzNo prawie hybryda :P tylko na Pb zbiorniczka brak :P. niezbyt mi siadly maszynki na prada... bo nie mruczy :)
Odpowiedz