Kuba Przygoński - trzeba mieć determinację!
Od stycznia do połowy sierpnia spędziłem w Polsce zaledwie 30 dni, resztę czasu poświęciłem treningom i zawodom
Co robi zawodnik na trasie rajdu gdy z chłodnicy jego motocykla wycieka płyn chłodniczy? Czy cztery godziny wystarczą na wymianę silnika? Jak to właściwie jest być zdanym na samego siebie? O swoich przygodach w trakcie rajdów opowiada nam Kuba Przygoński ubiegłoroczny V-ce Mistrza Świata w Cross Country (klasa Over 450 Rally Sport) oraz najwyżej uplasowany polski motocyklista w Rajdzie Dakar 2009
Ścigacz.pl: Jak tam Twoja kondycja po pracowitym urlopie w Tunezji (uśmiech)?
Kuba Przygoński: No niestety nie jest tak pięknie, jak miało być. Na treningu zaliczyłem niefortunną wywrotkę i uszkodziłem sobie bark. Kontuzja skutecznie uniemożliwiła mi dalsze treningi i moja przygoda z pustynią zakończyła się nieco wcześniej niż planowałem.
Ścigacz.pl: Zanim przejdziemy do kolejnych pytań gwoli ścisłości chciałabym powrócić na chwilę do naszej ostatniej rozmowy. Powiedziałeś wtedy cyt. „Chciałbym, o ile będzie taka możliwość przyjechać na jedną z polskich eliminacji dakarówką, aby pokazać nieco mniejszym motocyklom, że ten także potrafi jeździć szybko”. Jak to wyszło w praktyce?
Kuba Przygoński: W tym roku mój kalendarz Mistrzostw Świata Cross Country nałożył się ze wszystkimi eliminacjami Mistrzostw Polski w tej dyscyplinie i po prostu nie było takiej możliwości. Od stycznia do połowy sierpnia spędziłem w Polsce zaledwie 30 dni, resztę czasu poświęciłem treningom i zawodom. Do tej pory aż 45 dni spędziłem jeżdżąc na zawodach i muszę przyznać, iż było to bardzo wycieńczające. Przede mną jeszcze Egipt oraz Maroko...
Ścigacz.pl: Rajdy… Jak to się właściwie stało, że Kuba Przygoński upodobał sobie akurat tą konkretną dyscyplinę?
Kuba Przygoński: Od początku moich doświadczeń z motocyklem zawsze bardzo, bardzo dobrze jeździło mi się po piasku. Hehe, dlatego pustynia i wydmy. Uwielbiam to!
Ścigacz.pl: Desert Challenge, Rallye de Tunisie, Rajd Sardynii i Rally Dos Sertoes. Który z tych rajdów był dla Ciebie dotychczas największym wyzwaniem?
Kuba Przygoński: Na pewno Rally Dos Sertoes w Brazylii był dla mnie bardzo ciężki. Już pierwszego dnia w moim motocyklu zepsuł się silnik. Siedziałem i czekałem na pomoc organizatora, który przejeżdża trasę jako ostatni. Tym razem spędziłem ok. sześć godzin w oczekiwaniu na jego przyjazd i przez ten czas zdążyłem już zwątpić w to, że uda mi się nawiązać walkę o pozycję w generalce. Na biwak dotarłem późno w nocy a mój Team, w składzie Zbyszek Radzikowski i Wojtek Szczepański, od razu zabrał się za wymianę silnika (wielkie podziękowania dla chłopaków). Następnego dnia wstałem zaledwie po czterech godzinach snu, a Wojtek kończył składanie motocykla. Do drugiego etapu ruszyłem z wizją walki już jedynie na poszczególnych etapach. Niestety drugi etap okazał się równie pechowy, co pierwszy. Zaliczyłem wtedy poważną wywrotkę, spadłem z motocykla i troszkę się poturbowałem. Gdy pozbierałem się i podszedłem do motocykla, zobaczyłem że jest z nim gorzej, niż ze mną. Płyn chłodniczy wyciekał z chłodnicy, kierownica pogięta, brak owiewek... Przestawiłem więc motocykl 10 metrów dalej i zacząłem naprawiać chłodnicę tak, aby nie było wycieków wrzącej wody. Na domiar złego poparzyłem się w trakcie tej naprawy. Cztery minuty po moim upadku identycznie wywrócił się inny zawodnik. Podbiegłem do niego aby sprawdzić, czy nie potrzebuje pomocy. On zaś zapytał się jedynie w którą stronę ma jechać i tyle go widziałem :) Ja wróciłem do naprawy motocykla i znów po kilku minutach zobaczyłem, że kolejny zawodnik leży. Jego motocykl niestety też miał poważniejszą awarię i już we dwóch naprawialiśmy nasze maszyny. Po całej operacji uszczelniania, dolałem wody z mojego Camelbacka do chłodnicy i ruszyłem dalej na moim krzywym obdartym motocyklu do mety. Na szczęście przeżyłem te dwa pierwsze, nieudane dni i potem było już z górki. Udało mi się wygrać dwa odcinki a przez resztę rajdu zawsze plasowałem się w pierwszej trójce. Bardzo się cieszę, że coraz częściej mam okazję jechać jako pierwszy zawodnik na trasie i uczyć się całkowicie polegać na własnym nawigowaniu bez sugerowania się śladem.
Ścigacz.pl: W Mistrzostwach Świata zajmujesz obecnie piątą lokatę chociaż apetyt po ubiegłorocznym sukcesie jest zapewne znacznie większy?
Kuba Przygoński: Do tej pory miałem wiele przygód na zawodach. Rajd Tunezji - pęknięta rama, rajd Brazyli - zepsuty silnik, a więc nie były to łatwe zawody. Pomimo tego cieszę się, że z każdej z tych złych sytuacji udało się wyciągnąć konkretne wnioski, które na pewno pomogą mi w przyszłości.
Ścigacz.pl: Dakar 2010 to plan jeszcze odległy czy już bardzo bliski?
Kuba Przygoński: Bardzo bliski. Zapisy na Dakar trwają od miesiąca. Przygotowania do tego rajdu również już ruszyły pełną parą.
Ścigacz.pl: Początkowo plotki głosiły iż w Dakarze 2010 z powodu zmian w przepisach miało zabraknąć KTMa, a właśnie motocyklami tej marki startowaliście w tegorocznej edycji. Teraz dowiadujemy się iż przepisy zostaną nieco zmodyfikowane i jednak zobaczymy pomarańcze w tym rajdzie. Jak to zatem będzie?
Kuba Przygoński: No niestety, nie może być tak kolorowo. Organizator wprowadził zwężki na dolocie powietrza do gaźnika dla motocykli KTM690 tłumacząc się tym, aby motocykle 450 miały szansę rywalizacji. Powstała lista zawodników, którzy muszą jechać na tych zwężkach. Jest to ok 30 najszybszych zawodników z Dakaru. Jest to bardzo duży problem gdyż w takiej sytuacji jazda KTM690 traci sens, gdyż 450tki będą szybsze. My nie jesteśmy w stanie się przygotować w tak krótkim czasie do innych motocykli np. Hondy czy Yamahy.
Ścigacz.pl: Co według Twojej opinii jest na chwilę obecną największym problemem w startach i osiąganiu dobrych rezultatów przez polskich zawodników w międzynarodowych zawodach?
Kuba Przygoński: Wydaje mi się że najważniejsza jest wytrwałość i nie poddawanie się (nie tylko na trasie rajdu, ale także podczas szukania sponsorów na starty). Starty na międzynarodowych zawodach wymagają dużej determinacji i chęci bycia najlepszym. Wtedy można!
Ścigacz.pl: Jakie plany na najbliższy czas?
Kuba Przygoński: W październiku mamy MŚ w Egipcie Rajd Faraonów(8 dni) oraz Rajd w Maroko (6 dni)
Komentarze 5
Pokaż wszystkie komentarzeJak zwykle wychodzi z Was zawiść, to takie Polskie. Zamiast cieszyć się z tego że mamy zawodnika, który odnosi sukcesy na arenie międzynarodowej, to najlepiej wieszać na nim psy. Nie porównujcie ...
OdpowiedzJaki jest cel wieszania psów na człowieku, któremu się coś w życiu udało? Ja gościa szanuję i wierzę, że będzie z niego świetny zawodnik. Zastanawia mnie też czemu Super zawodnicy "MX czy enduro" ...
OdpowiedzZwykłe polskie Ćwoki, zatem nie ma się czym ekscytować, sieć pełna takich typów i ich "komentarzy". Pozdro!
OdpowiedzKUBA, jesteś wielki! Dziękuję w imieniu własnym i całej braci endurowej (o ile oczywiście mogę wypowiadać się w imieniu tak wielkiej rzeszy sympatycznych ludzi) - :-) Podoba mi się także to, co ...
Odpowiedzdajcie spokój. kim on jest, na MX czy enduro chłopaki robią z niego sałatkę ...
OdpowiedzTy chyba nie masz pojęcia o czym piszesz, nie porównuj zawodników MX i Enduro do tych startujących w rajdach długodystansowych. Przeciez te zawody to różne bajki. Myślisz że jak Bartek Obłucki wystartuje w zawodach MX to będzie zawsze najlepszy, nie. Ten kto jest mistrzem w MX niekoniecznie musi sobie dobrze radzić w Enduro bo to różna specyfika, ale widzę że tu sami znawcy... zamiast cieszyć się z sukcesów Polaka na arenie międzynarodowej to wieszacie na nim psy, masakra... Kuba cieszy się większym szacunkiem za granicą niż we własnym kraju. Jest świetny w tym co robi i mam nadzieję że podczas Rajdu Dakar 2010 to udowodni. Powodzenia!!!
OdpowiedzZ tym szukaniem sponsorów to trochę zalatuje hipokryzją.
OdpowiedzBędziemy trzymać kciuki!
Odpowiedz