Kryzys paliwowy w Wielkiej Brytanii. Rząd będzie ratował sytuację tzw. "Operacją Escalin"
Brytyjski rząd ma poważne kłopoty? Doszło do tego, że władze rozważają wdrożenie tzw. "Operacji Escalin", czyli planu przygotowanego niegdyś na czarny scenariusz po brexicie. Sygnały o problemach nadchodzą z wielu stron. Koncern Shell obwieścił za pomocą Twittera, że doszło do wyczerpania zapasów niektórych rodzajów paliw. Skąd nagły problem z zatankowaniem samochodu na Wyspach Brytyjskich?
Minister transportu Grant Shapps uspokaja, że problemu z paliwami nie ma, a za braki na stacjach benzynowych i długie kolejki do dystrybutorów odpowiadają sami Brytyjczycy, którzy nagle zaczęli robić "zapasy". Ale panika nie wzięła się znikąd, tylko z trudności koncernów paliwowych z dostarczeniem surowca. Mówiąc krótko, nie ma kto wozić paliwa.
Kierowców cystern brakuje, bo po brexicie Wielka Brytania zatrzasnęła granice przed pracownikami z państw EU. To było w końcu jedno z haseł brexitu, bo podobno obcokrajowcy "zabierali Brytyjczykom pracę". Ale okazało się, że Anglicy nie garną się tak chętnie do trudnego zawodu, a dodatkowy kłopot pojawił się wraz z koronawirusem, który uniemożliwił zdobycie uprawień chętnym do podjęcia pracy obywatelom Zjednoczonego Królestwa. Problem nie jest marginalny. Według szacunków władz, brakuje ponad 100 tys. kierowców ciężarówek.
Bardzo trudna sytuacja i zamknięte stacje benzynowe spowodowały natychmiastowe trudności w innych sektorach, na przykład handlu i transporcie. Przedstawiciele tych branż wezwali rząd do natychmiastowego działania, stąd pomysł uruchomienia wspomnianej "Operacji Escalin".
Chodzi o tymczasowe, pozbawione formalności migracyjnych wizy pracownicze dla pięciu tysięcy kierowców cieżarówek. Rząd rozważa również listowne prośby skierowane do obywateli Wielkiej Brytanii, którzy posiadają stosowne uprawnienia, ale zajmują się czymś innym. Mają być to de facto prośby żeby… wrócili do zawodu.
Kolejny etap ratunkowy to więcej środków i sił na przeszkolenie kierowców, którzy mają już uprawnienia umożliwiające jazdę ciężkimi pojazdami, ale nie takich, które dostarczają paliwa z rafinerii. Potencjalnych pracowników może być według szacunków władz nawet 400 tysięcy. Ale to wszystko są tylko elementy planu awaryjnego i nie ma pewności kiedy i czy w ogóle zadziała.
Okazue się, że nie musimy czekać do wyczerpania paliw kopalnych, aby zobaczyć na własne oczy armagedon, który nadciąga nad właścicieli pojazdów z silnikami spalinowymi. W Wielkiej Brytanii już są problemy z zaopatrzeniem. Na razie z powodu braku kierowców. Ale w przyszłości takie sytuacje będą się powtarzać.
Co gorsza, cena ropy naftowej będzie nieustannie rosła wraz z wyczerpywaniem się jej złóż. Już w tej chwili, z powodu zawirowania na światowych rynkach po pandemii koronawirusa, cena benzyny ma skoczyć do grubo ponad 6 zł za litr.
A może być jeszcze gorzej. W tej sytuacji jazda motocyklami zasilanymi benzyną może nam się zacząć kojarzyć z nieustającym pasmem gorzkich rozczarowań, problemów i niemiłych niespodzianek. Czy to osłabi naszą miłość do dźwięku spalinowego silnika i zapachu spalin?
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzehahaha, tylko czekać na POLEXIT i wszyscy sie zesramy
OdpowiedzNie mają elektryków?
Odpowiedz