KTM i Hamilton w negocjacjach, czyli F1 spotyka MotoGP
Czy Hamilton, jedna z największych gwiazd F1, faktycznie ma szansę wkroczyć do MotoGP jako właściciel zespołu?
Coraz głośniej mówi się o potencjalnym zaangażowaniu siedmiokrotnego mistrza Formuły 1, Lewisa Hamiltona, w świat MotoGP. W środowisku motorsportowym plotki i spekulacje nie są niczym nowym, ale najnowsze doniesienia wydają się mieć solidne podstawy.
Od momentu, gdy pojawiły się informacje o możliwym przejęciu MotoGP przez właściciela Formuły 1, Liberty Media, w mediach zaczęto spekulować o różnych scenariuszach, w tym o potencjalnym podwójnym wydarzeniu F1/MotoGP. W tym kontekście zaczęły również krążyć plotki o zainteresowaniu Hamiltona wejściem w rolę właściciela zespołu MotoGP. Początkowo mówiło się o możliwym zakupie ekipy Gresini, później o współpracy z Hondą, a teraz padają konkretne sugestie dotyczące KTM.
Pit Beirer, szef zespołu KTM w MotoGP, w rozmowie z niemieckim serwisem Speedweek potwierdził, że prowadzone są rozmowy z przedstawicielami Hamiltona. Jak sam stwierdził, "Lewis Hamilton jest zainteresowany MotoGP i rozważa posiadanie własnego zespołu. Mamy w tej kwestii konkretne dyskusje". Te słowa mogą wskazywać, że negocjacje są bardziej zaawansowane, niż mogłoby się wydawać.
Jednym z potencjalnych problemów mogłaby być długoletnia współpraca Hamiltona z Monster Energy, która jest rywalem Red Bulla, bliskiego partnera KTM. Jednak Beirer rozwiewa te obawy, zaznaczając, że "Red Bull i KTM są nierozłączne, ale nie było to dotąd problemem w negocjacjach".
Pod względem strategicznym, zaangażowanie Hamiltona mogłoby być korzystne zarówno dla KTM, jak i dla całego MotoGP. Zespół KTM, mimo potencjału, zmagał się w ostatnich latach z licznymi wyzwaniami. Dodatkowo, przejęcie MotoGP przez Liberty Media, choć jeszcze poddawane jest analizie pod kątem zgodności z przepisami antymonopolowymi, mogłoby wprowadzić nowe możliwości rozwoju.
W historii sportów motorowych nie jest to pierwszy przypadek, gdy gwiazda jednego z nich wkracza w inną dyscyplinę. Przykładem może być Kimi Räikkönen, który po karierze w F1 zaangażował się w MXGP z zespołem Kawasaki. Gdyby Hamilton podjął podobny krok, mógłby wpisać się w trend łączenia światów wyścigów samochodowych i motocyklowych, zwłaszcza w momencie przełomowym dla MotoGP.
Na razie jednak wszystko pozostaje w sferze rozmów i spekulacji. Czy Hamilton rzeczywiście pomoże KTM w trudnym momencie, czy też rozmowy zakończą się bez efektu? Jedno jest pewne - potencjalne zaangażowanie tak rozpoznawalnej postaci mogłoby znacząco wpłynąć na przyszłość MotoGP.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze