KTM 1290 Super Adventure R - oczekiwania vs rzeczywisto¶æ [TEST]
Ładna, czy fajna? Tak często kumple zaczynają rozmowę o nowo poznanej dziewczynie. Jaki jest duży endurowiec z Austrii? Ładny??? Hmmm. Fajny? Dla mnie z całą pewnością zaskakujący.
Czego oczekujemy po dużym motocyklu turystycznym? Zdecydowanie niezawodności, komfortu, ekonomii i przyjemności z jazdy, a w tym modelu zdarzają się też ciekawe niespodzianki. Więc po kolei.
Niezawodność
Przejechałem KTMem Super Adventure R już prawie 3.000 kilometrów, więc mogę dość wiarygodnie się wypowiedzieć o jego niezawodności. Leję paliwo, smaruję łańcuch i w drogę. Czy miałem jakieś niespodzianki? Trzy razy system nie wyczuł obecności kluczyka w okolicy i nie mogłem uruchomić motocykla. Wystarczyło jednak poczekać kilka sekund, podjąć kolejną próbę i już było dobrze. Mowa oczywiście o systemie bezkluczykowym. Wszystkie inne funkcje działają bez najmniejszego problemu. Doskonałość w każdym calu.
Komfort
Trasa do czeskich Horic, gdzie wybrałem się na wyścigi uliczne, to ponad 500 kilometrów w jedną stronę. Jedno tankowanie po drodze i zero zmęczenia. Wygodna kanapa, szeroka kierownica, naturalna pozycja, sprawnie chroniąca przed wiatrem szyba wystarczą do przyjemnego podróżowania na KTM Super Adventure R. Jedynie boczny wiatr jest na tym motocyklu bardziej odczuwalny, niż na dotychczas ujeżdżanych sprzętach, lecz przy tych gabarytach i wyprostowanej pozycji, powierzchnia boczna jest całkiem spora.
Duży, 6,5 calowy ekran z automatyczną regulacja jasności jest bardzo czytelny, a dodatkowo możemy z niego odczytywać wskazówki nawigacji. System jest bardzo prosty, a jednocześnie innowacyjny w swoim działaniu. Wystarczy zakupić aplikację KTMa na swój smartfon za niewiele ponad 30 złotych (tak, trzydzieści), by cieszyć się podstawową nawigacją. Trasę ustalamy z pozycji telefonu, a na ekranie odnajdziemy strzałki z kierunkiem kolejnego zakrętu, odległość do manewru, jak również pozostały dystans. Koszt niewielki, a poręczność na naprawdę dobrym poziomie. Można też ściągnąć sobie mapy na telefon, by nie używać transmisji danych, więc zagraniczna podróż nie przysporzy dodatkowych kosztów. Brak języka polskiego chyba nie powinna większości użytkownikom sprawić problemu.
Ekonomia
O tej kwestii pisałem już wcześniej i temat kosztów jazdy nadal jest dużym zaskoczeniem. Przejechanie ponad 2600 kilometrów, ze średnią prędkością 92 km/h i spalaniem na poziomie 6,4 litra na 100 kilometrów, to naprawdę dobry wynik. KTM Super Adventure R napędzany jest dwucylindrowym silnikiem o pojemności 1,3 litra i spodziewałem się dużo większego apetytu na oktanową ciecz. Motocykl łatwego życia z moim prawym nadgarstkiem nie ma. Górskie serpentyny na austriackim enduro, to czysta przyjemność. Sportowe motocykle musiały się nieźle napocić, by dotrzymać tempa sprzętowi w rozmiarze XXL. Ciekawostką są bardzo długie interwały serwisowe. 15.000km między przeglądami jest oczywiście nadzorowane przez komputer pokładowy.
Jazda
Jest dobrze. Muszę przeprosić motocykle tego typu za to, że tak niepochlebnie o nich dotąd myślałem. Ważący na sucho 213kg KTM świetnie przyspiesza od niskich obrotów, zmiana biegów z wykorzystaniem quick shiftera może nie jest tak płynna, jak w sportowych motocyklach, ale wbicie kolejnego biegu odbywa się przy niższych obrotach w stosunku do sportów, więc tak ma być. Jedyne, co sugerowałbym innym użytkownikom, to wrzucanie wyższego biegu bez sprzęgła przy obrotach silnika powyżej wartości 4.000 obr/min. Wtedy jest płynnie i przyjemnie. Im wyżej na obrotomierzu, tym lepiej.
Środek ciężkości jest usytuowany dość wysoko, a za sprawą silnika V2 motocykl jest dość wąski, dzięki czemu przerzucanie go w zakrętach jest lekkie i przyjemne. Jednocześnie kontrola trakcji działa fenomenalnie, o czym dowiadujemy się jedynie widząc migającą kontrolkę na panelu sterowania, a nie na odcięciu przyspieszenia. Zupełnie tego nie czuć.
Jak KTM Super Adventure R zachowuje się w miejskiej dżungli? Jak na swój gabaryt, całkiem dobrze. Trzeba jedynie uważać na lusterka aut dostawczych, żeby ich nie poskładać dużymi hand barami. Pomocne okazuje się LEDowe oświetlenie. Wystarczy mignąć tylko "długimi", żeby znudzeni jazdą w korku kierowcy samochodów rozstąpili się na boki, niczym morze Czerwone przed Mojżeszem. Krawężniki, dziury i koleiny są prawie nieodczuwalne dzięki świetnemu zawieszeniu WP i amortyzatorowi skrętu. Hamulce Brembo nie potrzebują specjalnej reklamy, gdyż to marka sama w sobie, a system C-ABS (C - combinated, czyli automatyczne wspomaganie hamulca tylnego, gdy hamujemy przodem i odwrotnie.) firmy BOSCH jest bezkonkurencyjny. MSC - Motorcycle Stability Control chroni nas przed uślizgiem tylnego koła i podnoszeniem się przedniego przy przyspieszaniu w zakręcie, jak również przed zbytnim prostowaniem podczas hamowania. Uwierzyłem, sprawdziłem i nabrałem jeszcze większego zaufania do KTMa.
Przyjemność z jazdy potęgują również inne, ciekawe systemy zamontowane w KTM Super Adventure R. Tempomat jest już dziś standardem w turystykach, więc występuje też w Super Adventure. Fajną sprawą jest automatyczne wyłączenie się kierunkowskazu, co następuje po 10 sekundach, lub po przejechaniu 150 metrów od skrętu.
Niespodzianki
Największą niespodzianką, poza rewelacyjnym i wspomnianym w pierwszej części testu schowkiem na telefon, jest bez wątpienia kolejny system zamontowany w KTM Super Aventure R, a mianowicie asystent ruszania na wzniesieniu. Wbijam pierwszy bieg, trzymam klamkę przedniego hamulca, na ekranie zaczyna migać ikona systemu kontroli trakcji i od tego momentu mam 5 sekund na spokojne ruszenie z miejsca, bez obawy o stoczenie się do tyłu. Przy tym rozmiarze motocykla, to naprawdę pomocna funkcja i działa nawet na podjazdach o niewielkim wzniesieniu.
MSR to kolejny system podnoszący poziom bezpieczeństwa. Wspiera pracę sprzęgła antyhoppingowego i niweluje blokadę tylnego koła przy redukcji biegów. Komputer odpowiednio dozuje dawkę momentu obrotowego i co ciekawe, działa również w zakrętach, a najlepiej można to odczuć na mokrej nawierzchni, oraz przy niskich temperaturach asfaltu.
Czy czegoś mi w nim brak? Tak, jednej rzeczy, a dokładnie guzika, którym mógłbym w każdej chwili włączyć światła mijania, choćby jadąc w deszczu. Można to zrobić z pozycji komputera pokładowego, lecz funkcja jest niedostępna w trakcie jazdy. Jeden niewielki przycisk rozwiązałby tą drobną niedoskonałość.
KTM Super Adventure R jest wyposażony również w szereg systemów wspomagających jazdę w terenie, lecz tego jeszcze nie udało mi się przetestować, więc jeśli interesuje Was jak duża pomarańcza śmiga po szutrach i polnych drogach w rękach amatora enduro, przeczytacie o tym w kolejnej części testu.
Test najnowszego modelu KTM 1290 Super Adventure S znajdziesz na tej stronie >> |
Komentarze 4
Poka¿ wszystkie komentarzePrzednia lampa okropna, jak mucha koñska. Mam takiego i najbardziej mnie wk...wia, ¿e nie ra siê od razu jednym przyciskiem wy³±czyæ tego debilnego ABS, kontroli trakcji i innych niebezpiecznych ...
OdpowiedzZ opinii wynika ¿e jest trochê awaryjny, nic powa¿nego, ale zawsze to deprymuje.
OdpowiedzBrzydal jakich ma³o, a do tego ta ca³a zbêdna elektronika...
OdpowiedzKuuuur³a kiedys to bylo... Motocyklista to byl odwa¿ny gosc (albo laska) z umiejêtno¶ciami, ktory potrafil okie³znaæ mocn± maszynê. Teraz nowe motocykle sk³adaj± siê g³ównie z systemów ...
Odpowiedz