Jakub Przygoński - Dakar oczami uczestnika
Dookoła nie było ani śladu żywej duszy, nic nie widać, po prostu płaska pustynia i ja, leżący pod motocyklem. Nagle ni stąd ni z owąd jakaś mucha przyleciała i uderzyła prosto w mój motocykl. Musiała się zapewne nieźle zdziwić napotykając na tym bezdrożu coś na swojej drodze.
Jakub Przygoński pomimo odniesionych sukcesów to bez wątpienia jeden z najskromniejszych zawodników, z jakimi przyszło mi rozmawiać. Wielokrotnie udowadniał zarówno w Polsce, jak i na świecie, że ma talent i determinację, aby dążyć do obranego celu. W wieku 23 lat ma już na swoim koncie między innymi tytuł V-ce Mistrza Świata w Cross Country (klasa Over 450 Rally Sport), Mistrzostwo Polski w klasie pow. 250 cm3 w Enduro, czy też srebrny medal Mistrzostw Świata ISDE. Teraz staje przed jednym z największych wyzwań w swoim życiu. Już w styczniu bowiem Kuba wystartuje w rajdzie Dakar. Jak sam mówi w naszej rozmowie „Chce po prostu dojechać do mety". O jego pasji (nie tylko tej motocyklowej), minionym sezonie i przygotowaniach do rajdu rozmawialiśmy tuż przed jego wyjazdem na jedne z ostatnich treningów przed styczniowymi zmaganiami.
Ścigacz.pl: W tym roku udało się Tobie wywalczyć tytuł V-ce Mistrza Świata w Cross Country w klasie Over 450 Rally Sport oraz tytuł II V-ce Mistrza Polski w Cross Country E2/E3. Czy zatem uważasz ten sezon za udany?
Jakub Przygoński: Sezon uważam nawet za bardzo udany. Bardzo się cieszę, że w Mistrzostwach Świata udało mi się wskoczyć na tak wysokie miejsce na podium. Nie zabrakło również szczęścia, bowiem w przeciwieństwie do kilku zawodników z czołówki, dla mnie były to w miarę bezawaryjne starty. Cieszę się zatem, że udało mi się tak dobrze pojechać w Mistrzostwach Świata i wywalczyć tytuł V-ce Mistrza. Oprócz tego również w Mistrzostwach Polski, pomimo mojej nieobecności na kilku eliminacjach, udało mi się wejść na podium. Eliminacje, w których wystartowałem poszły mi naprawdę dobrze, z czego jestem zadowolony tym bardziej, że lubię jeździć w Polsce, ścigać się z chłopakami. Jazda w MP nie była również bez znaczenia dla moich treningów.
Ścigacz.pl: Jako zawodnik, który ma okazję startować w Mistrzostwach Świata jak oceniasz poziom polskiego Cross Country?
Jakub Przygoński: Wydaje mi się, że Cross Country jest w zasadzie nową dyscypliną w Polsce. W zestawieniu z Enduro, którego popularność pozostawia wiele do życzenia, przez Cross Country przewija się naprawdę wielu zawodników. Zainteresowanie pucharami PZM jest tutaj spore, zatem wierzę iż za dwa, trzy lata zawodnicy, którzy tam startują przejdą do klas Mistrzowskich. Wtedy z pewnością ta dyscyplina nabierze rozpędu. Jeżeli mowa o organizacji to na tych zawodach, na które ja przyjechałem organizacja była w miarę dobra. Wiadomo, że zdarzają się błędy jednak jedynie zawody w Biedrusku zapadły mi naprawdę negatywnie w pamięci. Są moim zdaniem źle zorganizowane, a wręcz niebezpieczne. Nie powinny odbywać się w takiej postaci, jak miało to miejsce w trakcie dwóch ostatnich sezonów. Poza tym nie mam dużo uwag do organizacji tych zawodów w Polsce. Oczywiście mówię o tych, na których byłem i mogę je ocenić.
Ścigacz.pl: W tym roku miałeś debiutować w Dakarze, ale z wiadomych względów rajd ten się nie odbył. Na ostatniej konferencji prasowej powiedziałeś, że wystartowanie w „Rajdzie Dakar" było Twoim marzeniem, a w szczególności ukończenie go. Czy jednak w głębi duszy nie liczysz na coś więcej?
Jakub Przygoński: Rajd Dakar to najcięższe zawody tego typu. Właśnie z tego ten rajd słynie. Odbędzie się po raz pierwszy na innym kontynencie, co z pewnością przyczyni się do podniesienia poprzeczki jeszcze wyżej. Zapewne organizator także będzie chciał udowodnić, że dobrze odrobił swoją pracę domową i zawody w Argentynie i Chile nie będą wcale lżejsze niż te organizowane w latach poprzednich. Z kilometrów, które są do przejechania na poszczególnych odcinkach i z doświadczenia Jacka Czachora, z którym rozmawiałem na temat trasy, nie mam złudzeń co do poziomu i trudności tych zawodów. Także Krzysztof Hołowczyc, który reprezentuje barwy mojego teamu pytał w innych źródłach o jego poziom. Wszyscy mówią zgodnie: Dakar w tym roku będzie naprawdę ciężki. Podtrzymuje zatem, że chciałbym po prostu dojechać do mety. Kiedy osiągnę ten cel, będzie on jednym z większych sukcesów w moim dotychczasowym dorobku motocyklowym. Jeżeli jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem, nie będę popełniał błędów, nie będę się gubił nawigacyjnie, może moje miejsce nie będzie takie złe. Wtedy też będę się cieszył podwójnie.
Ścigacz.pl: Jakie Twoim zdaniem są największe wyzwania związane ze startem w tym rajdzie?
Jakub Przygoński: Ciężka będzie z pewnością ilość kilometrów do przejechania, co przekłada się na ilość godzin spędzonych na motocyklu. Codziennie trzeba będzie pokonać ok. 600-800 km, co daje ok. 10 godzin nieprzerwanej jazdy dziennie. Przez 16 kolejnych dni robi się tego naprawdę sporo. To bardzo duże obciążenie dla organizmu, prowadzące wręcz do jego wykończenia. Na pewno 7,8 dnia będzie najciężej. Pomimo to mam nadzieję, ze mój organizm się zregeneruje, bowiem wtedy rozpoczynają się końcowe etapy, na których można bardzo dużo odrobić. O ile ma się na to siłę rzecz jasna.
Ścigacz.pl: Jak wyglądały dotychczas Twoje treningi przed Rajdem Dakar? Jak dużo czasu im poświęcasz i od kiedy zacząłeś trenować?
Jakub Przygoński: Właściwie cały ten sezon mogę uznać jako jeden wielki trening, Mam za sobą cztery eliminacje Mistrzostw Świata, które rozgrywane były na różnych kontynentach. W czterech różnych krajach zmierzałem się ze zmiennym terenem. Myślę, że zdobyte tam doświadczenie przyda się na Dakarze, bowiem 9500 km jego trasy to także zróżnicowane podłoże. Nie zabraknie także zbliżonych do tych w MŚ odcinków trasy, a mając świadomość, że jeździłem już wcześniej po podobnym terenie sprawi, że będę się na pewno z tym dobrze czuł. Oprócz tego, cały czas w tym sezonie, treningom na motocyklu towarzyszył wysiłek fizyczny. Najczęściej biegałem i grałem w squasha. Mistrzostwa Polski były także dobrym treningiem. Starty w MP zapewniły mi większą mobilizację do walki, a także wpływały pozytywnie na moją kondycję. Jeszcze w tym tygodniu najprawdopodobniej wyjedziemy wraz z teamem potrenować do Francji. Jak dobrze pójdzie w treningu weźmie udział również Cyril Despres. Jest to najszybszy zawodnik w tej chwili, zatem lepszego treningu nie można sobie wymarzyć. W Dakarze Cyril ma numer 1, o czymś to świadczy. Ja dla porównania w tej chwili mam numer 82, zatem jest troszeczkę numerów przede mną.
Ścigacz.pl: Co poza motocyklami pasjonuje Ciebie w Twoim życiu? A jeśli jest coś takiego to czy właściwie masz czas na swoje inne hobby i pasje?
Jakub Przygoński: Czasu rzeczywiście jest mało, jednak nie na tyle, aby nie mieć innych zainteresowań. Do różnych, ciekawych rzeczy, które w swoim życiu zrobiłem i które mnie pasjonują z pewnością mogę zaliczyć kurs skoczka spadochronowego. To ciężkie do opisania uczucie, kiedy staje się w samolocie, wyskakuje i swobodnie spada na ziemię. To taka bardzo fajna rzecz, którą udało mi się zrobić i polecam ją każdemu, bo przeżycia z nią związane ciężko właściwie opisać słowami. Naprawdę warto! Ostatnio, a właściwie od kliku lat interesuję się także nową techniką jazdy samochodem w kontrolowanym poślizgu, czyli powszechnie zwanym driftem. W tej chwili mam taki dość ciekawy samochód (420 KM), którym trenuję wieczorami wraz z kolegami, oczywiście w sposób legalny. To kolejna pasja w moim życiu. Jednak chcąc coś robić dobrze trzeba się tej rzeczy poświęcić. Zatem pierwszeństwo w absorbowaniu mojego czasu i uwagi mają przede wszystkim motocykle.
Ścigacz.pl: Najgorsze i najlepsze wspomnienie z tego sezonu, które utkwiło Tobie w pamięci?
Jakub Przygoński: Zacznijmy zatem od najgorszego, aby mieć go za sobą. W trakcie eliminacji w Egipcie, kiedy wszystko szło po mojej myśli, doganiałem zawodników z czołówki i mogłem liczyć na bardzo dobrą pozycję, przy 160 km/h poczułem, że mój motocykl przestaje jechać. Po prostu zaczyna gasnąć. Odruchowo obróciłem się za siebie i zobaczyłem tylko jak z rur wydobywa się siwy dym. Wiedziałem, że jest to definitywnie koniec silnika. W ten oto sposób zakończył się naprawdę dobry odcinek, z którego byłem zadowolony. 3,5 godziny czekałem pod motocyklem w słońcu na ekipę, która mnie zabierze do punktu assistance. Podczas tego leżenia wydarzyła się całkiem zabawna historia. Dookoła nie było ani śladu żywej duszy, nic nie widać, po prostu płaska pustynia i ja, leżący pod motocyklem. Nagle ni stąd ni z owąd jakaś mucha przyleciała i uderzyła prosto w mój motocykl. Musiała się zapewne nieźle zdziwić napotykając na tym bezdrożu coś na swojej drodze. Śmieszna sytuacja, jednak to nie uczyniło tą historię najlepszym wspomnieniem tego sezonu. Dwa etapy później, także w Egipcie wygrałem pierwszy odcinek. Następnego dnia startowałem z pierwszej pozycji (następnego dnia startuje się z miejsca, które wywalczyło się w dniu poprzednim), czyli nie miałem żadnego śladu przed sobą, którego mógłbym się trzymać. Jadąc jako pierwszy prowadziłem zatem cały rajd, zaś dopiero po moim śladzie sugerowali się inni zawodnicy. Z tego chyba jestem najbardziej zadowolony, bo udało mi się prowadzić przez 160 km. David Casteu, który jechał za moimi plecami w odległości przeszło 30 km mówił już po wyścigu, że miałem dobre tempo i nie opłacało się mnie wyprzedzać. Z tego jestem bardzo, bardzo zadowolony i cieszę się, że nawigacja na tym etapie tak dobrze mi poszła.
Ścigacz.pl: Czy masz już sprecyzowane plany na przyszły rok poza Rajdem Dakar 2009?
Jakub Przygoński: Dakar będzie początkiem sezonu. W planach jest także przejechanie pełnego sezonu w Mistrzostwach Świata. Pierwsze zawody w Dubaju zaczynają się już w marcu, czyli tak naprawdę po rajdzie Dakar będzie mało czasu na jakikolwiek odpoczynek. Właściwie z jednych zawodów pojadę na kolejne. Eliminacje Mistrzostw Świata będą rozgrywane w sezonie 2009 w Dubaju, Tunezji, Sardynii, Brazylii i Egipcie. Jeżeli wystarczy czasu chciałbym wystartować także w Mistrzostwach Polski Cross Country, bo tak jak powiedziałem sprawia mi to wielką przyjemność. W Cross Country jedzie się non-stop przez dwie godziny, a nie tak jak w motocrossie, czyli siłowo, jest to bardziej podobne do naszych maratonów. Chciałbym, o ile będzie taka możliwość przyjechać na jedną z polskich eliminacji dakarówką, aby pokazać nieco mniejszym motocyklom, że ten także potrafi jeździć szybko.
Ścigacz.pl: Zatem trzymamy kciuki za najbliższy start w rajdzie Dakar a także kolejne poczynania na światowej arenie. Oby sezon 2009 upłynął pod znakiem bezbłędnej nawigacji i ilości błędów równej 0. Dziękujemy za rozmowę.
Jakub Przygoński: Bardzo, bardzo dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników Ścigacz.pl.
Foto: Archiwum zawodnika
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeOby zatem szczęścia nie zabrakło. Możemy być dumni z naszych zawodników, którzy startują poza granicami naszego kraju, a przybywa ich coraz więcej: Tadek Błażusiak, Bartek Obłucki, Jacek Czachor, ...
Odpowiedz