Harley-Davidson Street Bob - wibrujący awanturnik
To esencja Harleya, nierozcieńczona whisky, droga bez znaków stopu. Street Bob ma wiele wad i z pewnością nie jest motocyklem idealnym. Ma jednak ten dziwny specyfik, którego nie mają inne motocykle i który czyni go superfajnym.
Harley-Davidson to specyficzna marka. Mogliby zbudować najlżejszy, najszybszy motocykl na świecie, miażdżyć konkurencję i wygrywać w MotoGP, a ludzie i tak chcieliby kupować wielkie, ciężkie, chromowane sprzęty z kierownicą na kilka metrów do góry, tak bardzo przypominające im bezkres amerykańskich autostrad z żółtymi liniami, po których dudnią kawalkady Aniołów Piekieł. To tak jak z sekretnym sosem do hamburgerów w lokalnej restauracji. Nie warto poznawać jego składników, sensu i recepty. Lepiej zwyczajnie go zaakceptować i czerpać z niego przyjemność. Zawsze lubiłem Harusy z rodziny Dyna bo najbardziej pasowały mi one to ideologii koncernu, były na wskroś charakterne i większość z nich całkiem dobrze jeździła. Street Bob to przedstawiciel męskich, zarośniętych, klasycznych, awanturniczych, rdzennych Harleyów. Jak radzi sobie w rzeczywistym świecie, pełnym dziur, korków i furiatów w Golfach MK2?
Bo liczy się powierzchowność
Mówi się, że jeśli człowiek na coś patrzy, to 70% tego co widzi, to jego własne oczekiwania. Jakże tu kłócić się z tą tezą? Street Bob to Harleizm w czystej postaci. Ja widzę przycięte błotniki, niewielki zbiornik paliwa, wysoką kierownicę ape-hanger, ogromny Twin Cam dudniący w ramie kołyskowej ze stali, czyli encyklopedyczne ingredienty bobbera. Wszystko to współtworzy dobrze wyglądający motocykl. Jest jednak jeden problem. Kolor. Wiem, że kwestie barwy sprzętu to dość niemądry składnik testu motocykla, ale w tym przypadku nie sposób tego pominąć. Przyjęło się, że w kolorze błękitnym występują hybrydowe samochody, sex-zabawki i smerfetka. Malować jeden z najbardziej męskich motocykli Harleya na błękitno to tak, jak być pobłogosławionym przez matkę naturę monstrualnym penisem i zamiast w filmach dla dorosłych grać w „Plebanii”. Błękit ma jedną zaletę, którą trudno podważyć. Potwierdziło się to stojąc na światłach, kiedy przez pasy przechodziła cudowna brunetka w krótkiej sukience i szpilkach. Z facetem. Nie tylko odwróciła głowę, ale idąc za rękę z chłopakiem trzymała ją odwróconą w kierunku Harleya. Błękitny Street Bob rozbijaczem związków?
Ała
Zacznijmy pozytywnie. W mieście jeździ się świetnie. Nogi wprawdzie nie są cruiserowo wyciągnięte w przód, ale kąt ich zgięcia jest zdecydowanie akceptowalny. Kierownica ape-hanger dostarcza charakterystycznych doznań, co pewnie jest głównym elementem przyciągającym do tego motocykla. Jest to fajne i budzi w człowieku bad boya, który nigdy nie płaci za taniec w klubie ze stripteasem. Siedzenie jest w porządku, mimo, że mogłoby być nieco szczodrzej tapicerowane. To wszystko działa doskonale. Dopóki nie przekroczy się 70 km/h. Wtedy, cóż, wiatr chce nas zerwać z motocykla, o czym oczywiście wszyscy wiedzą. To z kolei wyzwala pewne bolesne reakcje. Po pierwsze, tors kierowcy jest przesuwany do tyłu, a to powoduje silny docisk bardzo dolnej części pleców do wyprofilowanej ku górze kanapy. Druga sprawa to wspomniana kierownica. Wyprostowana pozycja za sterami sprawia, że jeździec przyspieszając musi naprawdę mocno trzymać manetki. Po długiej jeździe z wysokimi prędkościami (i mówiąc wysokimi mam na myśli 120-140 km/h) zatraca się czucie w dłoniach. Mówiąc krótko, Street Bob zwyczajnie nie nadaje się w trasy dłuższe, niż kilkadziesiąt kilometrów po mieście.
Kopniak z dołu
96-calowy Twin Cam to sprawdzony, pełen wigoru Harleyowski silnik, który w Street Bobie radzi sobie doskonale. Popuść klamkę sprzęgła z ogromnym skokiem, odwiń śmiało gaz i wystrzel spod świateł jak z procy. Nic dramatycznego się nie stanie. To nie Intruder M1800, gdzie strzał z klamy kończy się w sklepie z oponami. Fakt faktem, przyspieszenie jest bardzo satysfakcjonujące, a dzieje się ono przy kakofonicznym akompaniamencie z rodowodem. Zwolennicy swoistego gulgotu będą zadowoleni. Ośmielę się stwierdzić także, że Street Bob ma dość awanturniczy, niegrzeczny charakter. Ilość ciepła, które generuje silnik jest w stanie zawstydzić jądro ziemi. A skoro już o tym mowa, to przypiekanie krocza jest wyjątkowo irytujące w korkach. Głowica silnika w odległości 1,5 cm od genitaliów to kiepski pomysł. Na wyższych biegach zdarza się, że układ zasilania zastanawia się czy jest pingwinem czy wtryskiem paliwa, ale to krótkie zachłyśnięcie trwa sekundę, po czym silnik energicznie rozkręca się dalej. W skrzyni biegów, tradycyjnie dla Harleya, znajduje się kafar budowlany, który wbija przełożenia. Całe szczęście, precyzyjnie.
To skręca!
To co teraz napiszę, może być dla wielu szokiem i rzeczą trudną do przyswojenia. Street Bob daje kolosalną frajdę na zakrętach! Z latania tym żelastwem po winklach można czerpać autentyczną frajdę. Sposób w jaki Bob przechodzi z jednego winkla w drugi i szybkość z jaką to robi, gigantycznie mnie zaskoczyła. Spodziewasz się, że takim sprzętem skręcając na Kraków trzeba zacząć to robić już w Sosnowcu, a tutaj boom! Bobber z krwi, kości i metalu lata po zakrętach aż miło. Niewątpliwie znaczny wpływ mają na to opony. Nowe Harleye są wyposażone w Micheliny Scorcher „31”, które są po prostu błogosławieństwem. Piątka z plusem jeśli chodzi o trzymanie się drogi, także na mokrym oraz feedback, jaki dają kierowcy. Problematyczna nieco jest kwestia hamulców. Przedni hebel kapituluje w momencie, kiedy zmusi się go do pracy minimalnie choćby intensywnej, np. hamując z wyższej prędkości, a tylny blokuje koło zbyt szybko. Z drugiej strony „po co się zatrzymywać?”.
Bezkonkurencyjny?
Kilku optymistów porównywało Street Boba z „bliźniaczym” Wide Glide. Taka konfrontacja przypomina porównanie Marcina Mroczka z Andrzejem Grabowskim. Obydwaj pochodzą z polski i obydwaj zajmują się aktorstwem. Street Bob jest od Wide Glide’a lepszym motocyklem biorąc pod uwagę nie tylko suche, techniczne parametry, ale także ogólny feeling. Z duchem bobbera idzie także HD Cross Bones, ale czy faktycznie jest rywalem Boba, czy raczej samotnym liderem własnej, osobnej klasy? Ciekawą konkurencją może być Victory High-Ball, choć mając na uwadze osiągi dwucylindrowej 106-calówki zestawienie może być nieco druzgocące. I to w zasadzie wszystko. Japończycy owszem, mają sporo pomysłów na fabryczny motocykl customowy, ale nikt nie sprecyzował się co do bobbera.
Lans w HD
Tak naprawdę ten test nie powinien być przeprowadzony w sposób konwencjonalny. Nie powinniśmy rozwodzić się na temat hamulców, zawieszenia i silnika. To sprzęt, który ma w tobie obudzić pewne emocje, skojarzenia, wręcz stany. Głównie te Zjednoczone Ameryki Północnej. Dyna to esencja Harleya-Davidsona, nierozcieńczona colą Whisky, droga bez znaków stopu. Street Bob ma swoje wady i z całą pewnością nie jest idealnym motocyklem. Po kilkudziesięciu kilometrach maltretuje fizycznie ciało jeźdźca, w korkach przypieka, wibruje boleśnie dla uzębienia. Ma jednak w sobie ten dziwny specyfik, którego nie ma żaden motocykl japoński, brytyjski, czy włoski. Baa, nie ma go nawet żaden inny Harley-Davidson. Pomijając kolor, którego niefortunność ostatecznie potwierdziła się, kiedy na stacji benzynowej tuż obok podjechało Seicento w identycznym błękicie z babcią za kierownicą, Street Bob zawsze będzie cool. Naprawdę chciałem go znienawidzić i szukałem w umyśle coraz to bardziej wyszukanych argumentów ku temu. Po 300 km trasy, bez czucia w tyłku i ramionach, zaparkowałem pod sklepem. Po wyjściu z niego, Street Bob stał i cykał chromami, w których odbijał się kolorowy neon. Pomyślałem sobie: „Kurde, ależ on jest wspaniały”.
Dane techniczne
Silnik: chłodzony powietrze V2 Twin Cam 96 |
Pojemność: 1584 cm3 |
Średnica i skok tłoka: 95,25x111,25mm |
Stopień sprężania: 9,2:1 |
Zasilanie: wtrysk paliwa |
Moment obrotowy: 124,7 Nm |
Rama: kołyskowa ze stali |
Skrzynia biegów: 6 biegowa |
Zawieszenie przód: widelec konwencjonalny 49mm |
Zawieszenie tył: dwa amortyzatory |
Hamulec przód: 1x300mm, zacisk 4 tłoczkowy |
Hamulec tył: 1x292mm, zacisk 4 tłoczkowy |
Opona przód: 100/90/19 |
Opona tył: 160/70/17 |
Masa na sucho: 288 kg |
Pojemność zbiornika paliwa: 18 litrów |
|
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzeRównież się doczekałem takiego, nie szukałem harleya, szukałem motocykla który mi się będzie podobał. Po kilku japońskich chopperach, to był strzał w 10.
OdpowiedzJak dla mnie esencja motocykla :D Szkoda tylko że nigdy mnie na niego nie będzie stać :(
OdpowiedzJedź do UK pół roku pracy i kupujesz.
OdpowiedzNiefortunnie czytałem ten test podczas posiłku i po zdaniu:"Głowica silnika w odległości 1,5 cm od genitaliów to kiepski pomysł" o mało nie udławiłem się kluską :)Swietny tekst Boczo!
Odpowiedzmam go w Black Denim ,cóż po 30 km jazdy trzeba szukać ortopedy,ale tylko jak na niego spojrzę to na usta ciśnie mi się tylko jedno..ale on jest zajebisty
Odpowiedz