GP Czech - To se nevrati! - strona 13
Z kart historii
Wyścigowe korzenie Brna są znacznie dłuższe niż dwudziestoletnia historia samego toru „Masaryk" i - co ciekawe - mają także polski akcent. Brno, drugie największe miasto Czech, było w 1904 roku punktem na trasie słynnego wówczas wyścigu „Wieden - Wrocław". Dwadzieścia sześć lat później na liczącej dwadzieścia dziewięć kilometrów pętli okolicznych dróg zaczęto rozgrywać regularnie wszelkiej maści wyścigi, jednak tradycji tej zaprzestano w 1937 roku z uwagi na napiętą sytuację polityczną w Europie. Po wojnie, najlepsi kierowcy samochodowi z całego świata wrócili do Brna a w 1950 roku dołączyli do nich także motocykliści. W międzyczasie drogowa pętla skracana była kilkakrotnie aby sprostać wymogom bezpieczeństwa wymaganym przez międzynarodowe federacje - z siedemnastu do trzynastu, a w 1982 roku do zaledwie dziesięciu kilometrów. Niestety, nawet to nie wystarczyło aby zawodnicy Grand Prix, którzy ścigali się tu od 1965, znów pojawili się w Brnie. Niebezpieczna trasa wówczas straciła swoje miejsce w kalendarzu mistrzostw świata, by ostatecznie zostać definitywnie zamknięta w 1986 roku. Lokalne władze nie dały jednak za wygraną i już rok później na przedmieściach Brna, pomiędzy miejscowościami Kyvalka i Ostrovacice powstał tor wyścigowy z prawdziwego zdarzenia. Licząca 5,4 kilometra i szeroka na 15 metrów pętla miała do Czech przyciągnąć nie tylko motocyklową Grand Prix ale i Formułę 1, i choć to drugie nigdy się nie udało, w tym roku karuzela MotoGP odwiedziła tor „Masaryk" po raz dwudziesty! „Masaryk" to sześć lewych, osiem prawych zakrętów i zaledwie sześciuset metrowa prosta startowa, jednak najbardziej charakterystyczną cechą czeskiej trasy jest 73'metrowa różnica poziomów dzieląca najbardziej wysunięty w stronę w Brna zakręt numer dziewięć i linię start/meta. Choć znalezienie odpowiednich ustawień motocykli nie jest specjalnie trudne, wyjątkowo stromy podjazd pod górkę przed ostatnią szykaną oznacza, iż zawodnicy na słabych maszynach nie mają w Brnie najmniejszych szans. W przypadku Grand Prix Czech jest coś jeszcze... czwartkowa impreza na paddocku organizowana przez stowarzyszenie kobiet pracujących w MotoGP. Z roku na rok jest coraz lepsza! | |
Komentarze 10
Pokaż wszystkie komentarzeNiesamowity artykuł!! Pełen podziw i szacunek ;))gratulacje!
OdpowiedzFantastyczny artykol! Mimo ze bardzo dlugi to sie przyjemnie czytalo do samego konca. BRAWO MICK!
OdpowiedzByłem na GP Czech, zobaczyłem i jestem szczęśliwy, widoku, a przede wszystkim odgłosu sprzętów nie da się niczym zastąpić, bilety bez problemu- sobota niedziela 900 Kc, oficjalny program 150 Kc, ...
OdpowiedzPeBe - w takim razie z pewnością spodoba Ci się na Sachsenringu. Z każdej trybuny widać bardzo dużą część toru, zawodnicy są jakby "bliżej" kibiców, a i telebimy są ogromne i dokładnie widać pozycje, czasy itd. (sam sprawdzałem, bo wiele razy kręciłem się po całym torze podczas porannych treningów :-). GP Czech jest bardziej szalone, ale właśnie podczas GP Niemiec kontakt z MotoGP wydawał mi się zawsze o wiele bardziej bliski, choć tor jest wolny i w niektórych miejscach nie widać tego "pazura" maszyna MotoGP. Mugello... to już temat na osobny artykuł, ale byłem tam nie raz i mogę powiedzieć tylko jedno: jedź! Nie żałuj urlopu, czasu i pieniędzy bo wrócić z Toskanii z wrażeniami, które zapamiętasz do końca życia. Tor jest przepiękny, atmosfera niesamowita, wyścigi zacięte, kibice fanatyczni, a okoliczne miasta i miasteczka wyglądają jak z bajki (koniecznie trzeba zaliczyć zwiedzanie Florencji już po zawodach). Go! :-). Co to hoteli i pensjonatów. W okolicach każdego toru Grand Prix jest ich pełno, jednak większość - nawet w Czechach, strasznie podbija ceny z okazji wyścigu i trzeba dobrze szukać. Ja w Czechach zatrzymuję się zawsze w prywatnym domu w malutkiej miejscowości tuż obok toru - jest w niej jeden sklep i jedna restauracja ale trzy świetne hotele i dwa pola namiotowe :-). Trzeba dobrze szukać :-).
OdpowiedzJa byłam w 2005, 2006 i w tym roku na Sachsenringu w Niemczech ;) Dodatkowo zaliczyłam też GP Czech. Róznica między tymi dwoma wyścigami jest ogromna. W Brnie SUPER atmosfera itd... w Niemczech się tego nie czuło. Co do cen gadżetów - niestety, oficjalnych taniej nie kupisz, więc sie nie złość, że takie drogie. Też miałam bilet na wszystkie sektory i wg mnie najlepiej było na trybunie C :) CO do telebimów - zależy gdzie siedziałeś, bo ja na C bez problemu dwa widziałam i czasy i wszystko. Taniej byłoby Ci kupić bilety w przedsprzedaży u Grandysów ;) Ja kupowałam u nich to za bilet na A+B+C+D+E+F+G na piątek, sobotę i niedzielę płaciłam 55euro :) Jeżeli chodzi o nocleg, to dość wybredny byłeś. Ja byłam na polu namiotowym Camp Start i było spoko, porównując do tego co działo się w Niemczech. Z pola na tor miałeś 1km. Płaciło się 160kc za auto za dobe, 160kc za namiot i bodaj 80kc za osobę dorosłą za dobę.Chociaż jeżeli porównując to wyszło Ci to samo, ale byłeś bliżej toru. Ja z mamą spałam w aucie (mamy Sharana) to za dobe wyszło nam 290kc ;) bo za dziecko płaci się 50kc (ale do 15-tego roku życia). Ogólnie niezapomniane wrażenia, 1000 zdjęć i radość, że się tam było. Za rok Holandia i Niemcy! :) :D
OdpowiedzToż to szok! Wywiady, opisy poprostu massssa, wielki podziw dla Ciebie Mick, za tak wspaniałą relacje! Jeszcze raz gratulacje i czekamy na kolejną :)
OdpowiedzNo kurcze...jest mi niezmiernie głupio jak patrze na to co mam przed soba i przypominam sobie wszystko co widziałem i czesto pisałem sam wcześniej. relacja MEGA i to niekoniecznie chodzi o rozmiar ...
OdpowiedzNie trzeba nawet komentowac,artykuł mowi sam za siebie...Poprostu MEGA.Tego nie ma w zadnej polskiej gazecie i w niewielu europejskich...Bravo Mick. Ps.Czekam na taka sama relacje z MMP:)
Odpowiedz