Europejska federacja motocyklowa uważa, że okresowe badania techniczne nie mają wpływu na bezpieczeństwo
Federacja FEMA wystosowała list do unijnych urzędników, w którym odważnie twierdzi, że badania stanu technicznego motocykli są zbędne.
Federacja Europejskich Związków Motocyklowych wystosowała list do Komisji Transportu, która działa przy Parlamencie Europejskim, w którym postuluje o... likwidację badań technicznych dla motocykli. W liście czytamy, że stan techniczny jednośladów ma marginalny związek z ryzykiem wypadków i nie ma dowodów na to, że ma on jakiekolwiek znaczenie przy zdarzeniach drogowych z udziałem motocykli i motorowerów.
FEMA wskazuje, że lepiej byłoby postawić na solidne wyszkolenie motocyklistów, a także poprawę infrastruktury drogowej. Swoje wnioski opiera na badaniach przeprowadzonych w Hiszpanii na przykładzie wypadków z udziałem motorowerów i twierdzi, że można to przełożyć na motocykle. Działacze FEMA twierdzą również, że wykonywanie badań technicznych jest uciążliwe, ponieważ bywa, że na rzadziej zaludnionych terenach motocykliści muszą pokonać dystans nawet 200 kilometrów by dotrzeć do najbliższej stacji kontroli pojazdów.
Stwierdzenia zawarte w liście są bardzo odważne i bardzo kontrowersyjne zwłaszcza w kontekście tego, że w niektórych krajach, w tym w Polsce nadal często trafiają się motocykle, które zostały sprowadzone jako powypadkowe i poskładane "na sztukę". Z drugiej strony - badania techniczne motocykli zazwyczaj ograniczają się do sprawdzenia numeru VIN, świateł i zgodności poziomu emisji spalin. FEMA twierdzi również, że motocykliści jak nikt inny dbają o właściwy stan techniczny swoich pojazdów.
Oczywiście są stacje, które mają rolki pozwalające na sprawdzenie stanu zawieszenia i hamulców, ale zazwyczaj korzystanie z nich nie jest wymagane przez diagnostę. Dlaczego? To proste - motocyklista nie mający doświadczenia w przeprowadzaniu badań technicznych, ponieważ wykonuje je raz w roku, zwyczajnie boi się, że test hamulców na rolkach doprowadzi do przewrócenia się motocykla. Z podobnego założenia wychodzą niektórzy diagności nie chcąc ryzykować konieczności pokrywania strat z własnej kieszeni lub z ubezpieczenia stacji kontroli pojazdów. Ostatecznie ma się wrażenie, że lepiej byłoby spożytkować 63 złote na 10 litrów paliwa, puszkę napoju energetycznego i hot doga, a na serwisach nadal częstym widokiem są motocykle z krzywym zawieszeniem lub ramą ze śladami prostowania.
Czy badania techniczne motocykli faktycznie nie mają sensu? Czy FEMA słusznie twierdzi, że ważniejsze jest odpowiednie wyszkolenie motocyklistów i poprawa infrastruktury drogowej? Zachęcamy do dyskusji w komentarzach. Pełną treść listu znajdziecie na stronach FEMA.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze