Elektryczne radiowozy z trudem docierają na miejsca przestępstw i do wypadków
Brytyjska policja jest jedną z najlepiej "zelektryzowanych" formacji tego typu na świecie. Park maszynowy funkcjonariuszy z Wysp Brytyjskich to w dużej mierze samochody z zielonym listkiem, najczęściej produkowane na Wyspach Nissany Leaf.
Ale teraz okazuje się, że tamtejsi policjanci nie mogą łapać przestępców, bo szukają stacji ładowania albo muszą wracać do jednostki macierzystej wymienić pojazd na w pełni naładowany.
Elektryczne samochody policyjne mają problemy z dotarciem na miejsca przestępstw i nagłych wypadków z powodu wyczerpania akumulatorów. Problem pogłębia się poza aglomeracjami miejskimi. O ile w Londynie stacje ładowania można spotkać średnio co jedną milę, to na obszarach wiejskich trzeba przejechać aż 16 mil, czyli blisko 26 kilometrów. To wciąż bardzo dobry wynik na tle krajów UE, ale w praktyce sprawa nie wygląda już tak dobrze.
W rzeczywistości funkcjonariusze na obszarach wiejskich raportują o trudnościach ze znalezieniem punktów ładowania podczas patrolu i po wyczerpaniu prądu są zmuszeni do wezwania kolegów w pojazdach z silnikiem benzynowym lub wysokoprężnym. Jednocześnie auta z silnikami konwencjonalnymi są masowo wycofywane i zamieniane na pojazdy elektryczne. Przykładowo, policja w Gloucestershire tylko w jednym miesiącu dostała 66 nowych Nissanów Leaf i dziewięć furgonetek Nissan NV200.
"Jeśli policjant jest na zewnątrz radiowozu i prowadzi czynności w związku z wypadkiem drogowym, a koguty są włączone, policyjne radio również, tak samo ogrzewanie, nie chciałbym, aby zabrakło mocy i wszystko zgasło po prostu dlatego, że to samochód elektryczny" - tłumaczy Chris Nelson - komisarz ds. policji i przestępczości z Gloucestershire.
Chodzi po prostu o to, że specyfika pracy policji wymaga skupienia na zadaniach. Są to wyzwania, które mogą decydować o czyimś zdrowiu, życiu i bezpieczeństwie, ale przecież nie może być tak, że funkcjonariusze zamiast skoncentrować na obowiązkach, myślą przede wszystkim o tym, czy dojadą na miejsce zdarzenia, a jeśli tak, to czy uda im się również wrócić.
"Opcje projektowe dostępne dla pojazdów elektrycznych do zastosowań operacyjnych nie są być może tak zaawansowane, jak chciałbym, aby były" -dyplomatycznie podsumowuje problem komisarz Chris Nelson.
Trudności brytyjskiej policji powinny być przestrogą dla polskich służb, który chciałyby pójść tą samą ścieżką. Nikt nie podważa zalet pojazdów elektrycznych, ale warto zastanowić się, czy dorównują klasycznym spalinowcom w warunkach podwyższonej gotowości koniecznej w pracy policji.
Komentarze 0
Pokaż wszystkie komentarze