Dlaczego Yamaha odpu¶ci³a Johanna Zarco?
Nie milkną echa podpisania umowy na sezony 2019-20 pomiędzy fabrycznym teamem Red Bull KTM a Johannem Zarco. Wielu komentatorów zastanawia się nie tylko nad motywami samego zawodnika, przed którym droga do teoretycznie lepszych teamów stała otworem, ale też nad postawą Yamahy, która właśnie wypuściła z rąk prawdziwy diament.
Forma Johanna Zarco to na pewno największe zaskoczenie ostatnich miesięcy. Zawodnik satelickiego teamu Yamaha Monster Tech 3 w swoim pierwszym sezonie w najwyższej klasie zajął szóste miejsce, trzy razy stając na podium i zdobywając tytuł Debiutanta Roku. W tym sezonie po czterech wyścigach jest drugi w klasyfikacji generalnej, tuż za Marquezem. A wszystko to na teoretycznie słabszym motocyklu, niż członkowie ekip fabrycznych.
Francuski zawodnik znany jest nie tylko z niebywałego talentu, ale też z umiejętności rozwiązywania problemów i rozwijania maszyn wyścigowych. Jego dużo lepiej opłacani koledzy z fabrycznego teamu Yamahy, Valentino Rossi i Maverick Vinales, regularnie narzekają na swoje motocykle, obwiniając je o wszystkie niepowodzenia. Zarco z kolei cierpliwie pracuje na torze w czasie jazd testowych, po kolei usuwając wraz z inżynierami z Tech 3 kolejne problemy i prowadząc do optymalnych ustawień. Taki kierowca to prawdziwy skarb dla każdej ekipy, więc wydaje się, że Yamaha zbyt łatwo pogodziła się z jego odejściem.
Nie jest tajemnicą, że po dotychczasowych doskonałych startach Zarco w MotoGP jego akcje znacznie wzrosły i zainteresowany nim zespół musiał wyłożyć naprawdę duże pieniądze. Yamaha przedłużyła bardzo drogie kontrakty z Rossim i Vinalesem, więc jej budżet mógł już zwyczajnie nie pozwolić na Francuza. Z drugiej strony, wspierany przez Red Bulla team KTM na brak pieniędzy raczej nie narzeka, więc był w stanie zapłacić niemal każdą sumę. Yamaha ze względów prestiżowych i historycznych chce być ekipą, w której legendarny Valentino Rossi zakończy karierę. Liczy również na przyszłą współpracę z "Doktorem" w zakresie prowadzenia ekip oraz pozyskiwania i szkolenia nowych talentów.
Z kolei dla samego Zarco obecność w KTM oznacza granie totalnie pierwszych skrzypiec. Ma w końcu szansę na rozwijanie fabrycznej maszyny niemal od podstaw pod swoje preferencje i wie, że ma przy tym do dyspozycji cały sztab inżynierów i ogromne zasoby finansowe. Austriacka ekipa w tym składzie to jedna z największych nadziei kolejnych sezonów MotoGP i może sprawić taką niespodziankę, jak znakomicie radzący sobie w tym roku team Suzuki Ecstar. Szykuje się wspaniałe widowisko.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze