Że turystyczne enduraki, lub gwoli precyzyjności - motocykle klasy adventure, są najsensowniejszymi motocyklami w ogóle to już wiemy od nie tak dawna. Koncerny również o tym wiedzą i teraz PKB Sudanu rocznie nie wydaje się na rozwój superbike’ów jak to miało miejsce kiedyś, ale ogromna część tego pieniężnego tortu idzie na rozwój właśnie klasy adventure. Właśnie dlatego sporo zawodników w tejże klasie potrafi ceną dobijać do stu tysięcy, ale kto powiedział, że dobre turystyczne enduro musi kosztować miesięczną wypłatę eurposła? Porównamy sobie dziś dwa adventure bike’i, jednego trochę przez pryzmat drugiego. Który jest lepszy? Ta debata toczy się nie tylko w w mojej głowie od lat i żeby być bardziej rzetelnym miałem obydwa. Oto moje wnioski.

Nie będziemy się tutaj rozwodzić nad wyglądem, bo BMW przyzwyczaiło już nas, że dobre motocykle nie muszą być ładne. Adventure Bike’i mają działać, pracować, wywiązywać się z obietnic, a nie być urocze. Ja osobiście mógłbym jeździć motocyklem, który wygląda jak wyjęty z prasy do złomu, po-powodziowy ulep, pod warunkiem, że będzie miał dobry silnik i dobre podwozie, ale ta opinia nie jest zbyt popularna. Niemniej jednak, zarówno Versys i V-Strom są stylistycznie poprawne, a Versys podoba mi się bardziej. I to powinno wyczerpać temat designu. Teraz konkrety. Oczywistą różnicą są silniki, bo w jednym cylindry są obok siebie, a w drugim naprzeciw. V-Stromowi należy oddać, że dudni mu w ramie jedna z najlepszych jednostek widlastych i prawdopodobnie jeden z najlepszych silników motocyklowych w ogóle, tym bardziej, że od 2012 roku poprawiono największą bolączkę widlaka z SV650, mianowicie jego nerwową reakcję na dodawanie gazu. Później wszystko było płynne, przyjemne i można było ten motocykl skutecznie kontrolować, na przykład na torze (sprawdzone). I powiem to tu i teraz - Kawasaki może robić co chce i można mu dawać dowolny układ wydechowy, a i tak nigdy nie będzie brzmiało tak dobrze jak V2 Suzuki. Na tym samym kominie Versys przy V-Stromie brzmi jak pijany wujek na weselu, śpiewający "Bałkanicę" z butelką Krupnika w dłoni przy Zbyszku Wodeckim.

To powiedziawszy, jednostka R2 Versysa wydaje mi się ogólnie lepszą konstrukcją. Ma równie długi staż na rynku, co Suzuki i była w równie wielu motocyklach, ale sprawia wrażenie bardziej skutecznej i ma jakby dwie natury. Jedna, do 5000 obr,/min, gdzie wszystko jest superpłynne od najniższych obrotów (czego Suzuki nie potrafi robić tak dobrze), druga powyżej 5K, gdzie zaczyna się zabawa, przy czym przechodzenie z jednego do drugiego charakteru dzieje się bezwiednie, kiedy chcesz, i bardzo wyraźnie kiedy potrzebujesz.  Obydwa te motocykle mają podobne na papierze moce i podobną masę, ale Versys zdaje sobie z wszystkim lepiej radzić i - to moja osobista hipoteza - wydaje mi się, że mniej się męczy w trasie przy każdych obrotach. Suzuki teoretycznie posiada bardziej mięsny dół obrotów, ale to Versys objawia się przy przyspieszaniu jako bardziej "sprężysty".

Obydwa te sprzęty są szosowe. No shit, Sherlock, co? Nazywa się je turystycznymi enduro lub adventure, co zwiastuje, że mogą zjechać z asfaltu, ale ich przeznaczeniem jest przede wszystkim szosa. Suzuki ku zjechaniu z utwardzonej nawierzchni skłania się bardziej dzięki większemu o dwa cale przedniemu kołu obutemu w trochę mniej szosową gumę, ale 90% czasu będą latać po drogach. Czy to oznacza, że nie potrafią wjechać w lekki teren? Absolutnie nie i nie wystąpią żadne problemy jeśli sobie zażyczysz przejechać przez las. Wyżej osadzony, obuty w trochę inne niż Versys opony V-Strom w takim przyrodniczym anturażu spisze się lepiej, ale  całkowicie pod tym względem drogowemu Kawasaki na 17 calowych obręczach i seryjnie drogowych Dunlopach nie skończą się pomysły, kiedy będziesz chciał dojechać do swojej chaty w lesie. Różnice wystąpią na krętej drodze w górach. Tam Versys jest u siebie i da o sobie znać bardziej zaawansowane zawieszenie. Nie jeździłem jeszcze żadnym motocyklem Suzuki z silnikiem V2 w pojemności 650cc, który by się kiepsko prowadził, szczególnie, że V-Strom od swojej kolejnej generacji jeździł jeszcze lepiej, ale Versys na winklach daje po prostu więcej ubawu.

Dobrze, w takim razie który jest lepszy? Wszystko sprowadza się do swoich preferencji silnikowych. Zawsze uważałem, że rzędowe dwójki są bardzo przemysłowe, mają działać, służyć, napędzać. Podczas gdy widlaki mają coś w rodzaju duszy i znacznie przyjemniej brzmią, a dźwięk motocykla potrafi być połową  generowanej przez niego frajdy. Jeśli miałbyś wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na jeden z tych sprzętów, to prawda jest taka, że dobrą decyzję podjąłeś już  w momencie, kiedy wybrałeś akurat te dwa jako kandydatów. Obydwa są ekstremalnie kompetentne i najzwyczajniej w świecie dobre. Ale… No właśnie, ale. Skoro i tak patrzymy na nie jak na motocykle szosowe, to na krętej drodze z szybkimi zakrętami lepiej wyważony Versys sprawniej będzie przez nie przelatywał i co ważniejsze, da kierowcy z tego więcej frajdy.