Co za znalezisko! Yamaha RD500 (RZ500N) z 1985 roku w fabrycznym pudle
Ta historia nie jest nowa, podobnie jak sam motocykl - przynajmniej rocznikowo. Przy okazji jej kolejnego tournee w mediach internetowych postanowiliśmy ją jednak przypomnieć. Jak to jest odkopać fabrycznie nowy motocykl marzeń sprzed ponad 30 lat?
Legendarne maszyny z przeszłości w idealnej, fabrycznej kondycji możemy zazwyczaj oglądać tylko na starych zdjęciach. Jeżdżące do dziś egzemplarze są zazwyczaj nadgryzione zębem czasu, a nierzadko w nieudolny sposób przerobione przez swoich właścicieli. Dlatego każdy fabrycznie zapakowany motocykl, cudem odnaleziony w odległym zakątku świata, cieszy niezmiernie.
Tym razem mamy rzadką okazję, by zobaczyć w jakiej formie trafiała do salonów Yamaha RD500, jeden z najbardziej pożądanych motocykli lat 80. Egzemplarz z 1985 roku, wciąż zapakowany w fabryczną skrzynię przykrytą kartonem, sfotografowano w 2014 roku w jednym z magazynów w Brisbane w Australii. Model ten na rynki australijski i kanadyjski trafiał pod nazwą RZ500N, a jego charakterystyczną cechą była aluminiowa rama zamiast stalowej.
Soczysty, biało-czerwony lakier, nienaruszone plastiki i ten charakterystyczny, przepiękny tył z dwiema końcówkami tłumików po obu stronach tylnej lampy. Pozostałe dwa umieszczono w tradycyjnym miejscu. Taki układ ma prostą przyczynę - Yamaha RD500, jako drogowa replika modelu YZR500, na którym w mistrzostwach świata ścigał się Kenny Roberts, była napędzana dwusuwowym silnikiem V4. Chłodzona cieczą jednostka generowała ok. 90 KM mocy, co przy masie niecałych 180 kg zapewniało w tamtych czasach masę sportowych emocji. W widocznym zestawie znalazło się wszystko, z czym motocykl przypłynął z Japonii - dwa kluczyki, komplet lusterek oraz instrukcja obsługi.
Motocykl był wystawiony na sprzedaż za równowartość ok. 100 tysięcy zł. To bardzo przyzwoita cena, jak na niepowtarzalnego klasyka, nie dziwi więc, że ogłoszenie szybko zniknęła. Motocykl zapewne trafił do jakiejś kolekcji, gdzie spokojnie nabiera jeszcze większej wartości.
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeJay Leno go kupil
Odpowiedz