Alex Marquez kontra Pecco Bagnaia - sêdziowie wydali werdykt. "Stara³ siê doprowadziæ od kontaktu"
Podczas niedzielnego wyścigu o Grand Prix Aragonii Alex Marquez i Pecco Bagnaia zderzyli się i wypadli z toru. Wypadek wzbudził sporo emocji i kontrowersji. Co mówią o nim zawodnicy? Jaka jest decyzja sędziów?
Na 16. okrążeniu niedzielnego wyścigu klasy królewskiej Alex Marquez i Pecco Bagnaia zderzyli się w zakręcie numer 12. Młodszy z braci Marquez wyjechał szeroko i próbował wrócić na linię wyścigową, ale był tam już Pecco Bagnaia. Z punktu widzenia relacji telewizyjnej zachowanie zawodnika Gresini Racing wskazywało na to, że nawet nie próbował uniknąć zderzenia.
- Moja opinia to opinia każdego, kto ma normalny punkt widzenia w kwestii wyścigów, ponieważ to dość jasne, co się wydarzyło. Wyjechał szeroko, a ja byłem napędzony z przodu. Wszedłem w zakręt bez zamykania linii, bo wiedziałem, że tam jest, ale moja prędkość była wystarczająca, by wyprzedzić go bez żadnych problemów. Kiedy tylko wszedłem w następny zakręt, usłyszałem zwiększające się obroty jego silnika. Otwierał przepustnicę, więc próbował dążyć do tego kontaktu. Chciałem zerknąć na dane. Do momentu upadku stopień otwarcia przepustnicy wynosił 60, 40 proc. Myślę, że to bardzo dziwne. W mojej opinii to niemożliwe, żeby mnie nie widział. Byłem na prowadzeniu już przed zmianą kierunku - skomentował Pecco Bagnaia w wypowiedzi dla MotoGP.com.
Ostatnie słowa to z pewnością odpowiedź na opinię Marca Marqueza, który stwierdził, że jego brat mógł nie zauważyć obrońcy tytułu mistrzowskiego, ponieważ na przełożeniu był jeszcze z drugiej strony motocykla. Taką linię obrony przyjął też Alex Marquez w swojej wypowiedzi.
- Prawda jest taka, że wyjechałem trochę za szeroko w zakręcie numer 12 i byłem na nieco innej linii dojazdu do zakrętu numer 13. Faktem jest również to, że w żadnym momencie nie widziałem Pecco i zobaczyłem go dopiero, kiedy się zetknęliśmy, ale było za późno na uniknięcie upadku. Oczywiście jest mi przykro za nas oboje. Szkoda, że obaj nie ukończyliśmy wyścigu. Uważam jednak, że nie zrobiłem nic złego. Nie jechałem agresywnie lub daleko od linii. Jeżeli byłbym tuż przy linii wyścigowej, to sprawy wyglądałyby inaczej. W tej sytuacji musiałbym sprawdzić, czy ktoś nie nadjeżdża po zewnętrznej. Pecco od razu zdecydował, że wjedzie po zewnętrznej i mnie wyprzedzi, ale nie widziałem go tam. Tak w ogóle to nie wiedziałem, że to był Pecco. Moja ekipa nie poinformowała mnie, kto jedzie z tyłu. Mówię to dlatego, że niektórzy mogą myśleć, że moje zachowanie ma wpływ na walkę o tytuł mistrzowski. To mógł być każdy, ale ostatecznie to Pecco okazał się tym, kogo nie zauważyłem - skomentował Alex Marquez.
Sprawą wypadku zajęła się komisja sędziowska, która przeanalizowała materiały filmowe oraz zdjęcia, a także wysłuchała argumentów obu stron. Ostatecznie sędziowie uznali, że nie będą podejmować dalszych czynności w sprawie tego wypadku. To oznacza, że żaden z zawodników nie zawinił i nie zostanie ukarany.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze