Sezon transferowy w Polsce formalnie jeszcze się nie zaczął, a tymczasem większość ekstraligowych klubów posiada już przynajmniej trzon zespołu, który ma zapewnić im spełnienie celów na sezon 2008. Słowem wstępu
Za pisanie tego tekstu zabierałem się już ponad tydzień temu, gdy tak naprawdę nie wszystko było jeszcze wiadome. Mogliśmy domyślać się tylko, gdzie jaki zawodnik trafi, gdyż z reguły „biły się" o niego co najmniej dwa kluby. Potem pojawiło się doniesienie, iż bez wątpienia najlepszy i najbardziej kontrowersyjny zawodnik minionego sezonu Nicki Pedersen wybrał częstochowskiego Włókniarza. Następnie zasypały nas informacje o podpisach m.in. Grzegorza Walaska, Mateja Zagara i Rafała Doruckiego. Przez to, że ostatni tydzień przyniósł więcej transferów, niż praktycznie cały poprzedni sezon „ogórkowy", zapraszam Państwa na subiektywny przewodnik po tegorocznych roszadach między klubami. Stal Gorzów 0-2 Reszta ligi Jako pierwszy bezapelacyjnie „pcha nam" się Indywidualny Mistrz Świata 2007 - Nicki Pedersen. Duńczyk po zdobyciu tego tytułu znacznie podwyższył swoje wymagania finansowe i to nie tylko w stosunku do polskiego pracodawcy, jakim była Marma Rzeszów. Mowa była tutaj o kwotach od 1,5 do 2 milionów polskich nowych złotych. Znana wszystkim Pani Prezes rzeszowskiej ekipy - Marta Półtorak mówiła, iż jej klub przygotowany był na dwukrotną podwyżkę dla Duńczyka, co jednak go nie zadowoliło. W jej opinii Pedersen po podpisaniu takiego kontraktu w ogóle nie musiałby jeździć. Ogromną ochotę na IMŚ 2007 miała gorzowska Stal. Beniaminek Ekstraligi bardzo potrzebuje wzmocnień i takiego niezawodnego zawodnika, jakim jest Pedersen. Prezes Komarnicki mówił nawet, że był z nim ugadany na 20%, a następnie po przeprowadzeniu jednej rozmowy już na 65%. Nikt nie wie, w jaki sposób zostało to przez tego sympatycznego Prezesa wyliczone, powielę zatem zdanie wygłoszone przez felietonistów na innych portalach i w innych gazetach. Ostatecznie „Power" wybrał Jasną Górę, co po części zadziwiło żużlowy świat. Włodarze „Lwów" na pytanie, czy spełnili tak wysokie żądania Pedersena odpowiedzieli tylko, że dostanie on „tylko" tyle, ile jest wart, delikatnie sugerując, że nie jest to wygórowana suma. Jednak jakoś w to nie wierzę. Dlaczego? Otóż szukająca „na gwałt" wzmocnień „Staleczka", mając nowego sponsora, z pewnością spełniłaby jego żądania. A tymczasem Nicki wybiera Częstochowę. Jednak to, czy włodarze Włókniarza mówili prawdę, niech każdy sobie przemyśli w domowym zaciszu. Stal Gorzów przegrała również wyścig o drugiego zawodnika z Rzeszowa. Mowa tutaj o Rafale Dobruckim. Wychowanek pilskiej Polonii rezygnuje ze startów w Rzeszowie, ze względów logistycznych. Zresztą nie ma co mu się dziwić, gdyż dojazdy do dalekiego Rzeszowa z pewnością były męczące. Krótko po tym sam zawodnik wydał oświadczenie o tym, iż nowego pracodawcę wybierze tylko między klubami z Zielonej Góry lub Gorzowa. Co ciekawe, w obu tych miastach od dawna mówiło się o zakontraktowaniu tego zawodnika. Żużlowe media od razu podchwyciły ten temat i bardzo szybko pojawiły się komentarze Prezesów obu ekip. Prezes Stali Gorzów zapowiedział, że stanie na głowie, by Rafał podpisał kontrakt w mieście, z którego wywodził się ś.p. Edward Jancarz. Zaś Prezes Kronopolu Zielona Góra oświadczył, że na pewno nie będzie się licytował i przepłacał. Brak Pedersena odbił się gorzowianom czkawką, gdyż zawodnik w uzasadnieniu wyboru ZKŻ-tu podał m.in. fakt, że Stal ma ciągłe problemy z uzbieraniem składu. Szum o nic? Kontynuując wątek popularnego „Falubazu", wielki szum na początku października zrobił się wokół Grzegorza Walaska - kapitana „żółto-biało-zielonych". Walasek po pierwszym barażowym meczu w Ostrowie oświadczył dziennikarzom, iż spotkanie rewanżowe może być ostatnim w barwach ekipy z grodu Bachusa. Po tym oświadczeniu kibice nie mogli wyjść ze zdumienia, a dziennikarze Grzegorzowi nie dawali spokoju i dopytywali się, co zrobi. Cała ta sytuacja doprowadziła do tego, że zawodnik musiał wydać kolejne oświadczenie, w którym tym razem informował, że po prostu kończy mu się kontrakt i nie wie, gdzie będzie startował. Muszę przyznać, że czytając je doszedłem do wniosku, iż chodzi tylko o medialną wrzawę. Na dobrą sprawę coś podobnego mógł napisać Leigh Adams, który za każdym razem podpisuje roczne kontrakty w leszczyńskiej Unii. Czy Grzegorz przez tą medialną wrzawę chciał wywrzeć presję na działaczach i wywalczyć więcej pieniędzy dla siebie? Myślę, że tak, być może nie był to odpowiedni sposób, ale każdy musi z czegoś żyć, a w szczególności żużlowiec mający rodzinę na utrzymaniu. Jak się całkiem niedawno okazało, popularny „Greg" zostaje w swoim macierzystym klubie i to na dwa lata. Czy i komu zaszkodził Andersen? W nieciekawej sytuacji znalazł się Atlas Wrocław. Drużyna, która w ubiegłym sezonie wywalczyła brązowy medal, teraz teoretycznie walczyć będzie musiała o utrzymanie. Kenneth Bjerre wybrał Marmę Rzeszów, a Chris Holder wraz z Hansem Andersenem postanowili stać się „Aniołami" (tymi toruńskimi rzecz jasna). WTS stracił trzy dość mocne filary swojej drużyny i zanosi się na powrót niechcianego w sezonie 2007 Piotra Świderskiego, a także na więcej występów Krzysztofa Słabonia, który wystawiany był tylko w wyjątkowych sytuacjach. Pewne źródła mówiły również o zakontraktowaniu Daniela Jeleniewskiego z TŻ-tu Lublin, który podczas sierpniowego finału IMP właśnie we Wrocławiu pokazał się ze świetnej strony i tylko taśma zabrała mu możliwość walki o najwyższe cele. Jak się jednak okazało całkiem niedawno, Daniel wybrał ofertę pierwszoligowego RKM-u Rybnik. Czy wrocławianie rzeczywiście walczyć będą o utrzymanie? Tak wróży skład „na papierze", ale rzeczywistość wiele razy pokazała, że wszystko może się zmienić. Najbliższy przykład - Marma, zwana również Stalą Rzeszów, przed sezonem skazywana była przez większość ekspertów, a także mnie [choć ja za takowego się nie uważam] na siódme, bądź ósme miejsce. Tymczasem „Żurawie" sprawiły niespodziankę i do końca walczyły o brązowy medal z Atlasem Wrocław. Gdyby nie strata Pedersena i Watta, już na początku spotkania, w którym to rzeszowianie zostali rozbici, mogło być naprawdę różnie. Wracając do Hansa Andersena - Duńczyk ogłosił, że z Unibaxem Toruń ugadany był już jakiś czas temu. Część osób od razu skojarzyła to sobie z półfinałami Ekstraligi Żużlowej, w której to Atlas przegrał z „Aniołami" i musiał zadowolić się walką o trzecie miejsce. Ściślej mówiąc, we Wrocławiu Andersen wywalczył 4 punkty i dwa bonusy, a w Toruniu siedem i również dwa bonusy. Przypadek? Dodajmy do tego jeszcze, że oprócz tych spotkań Hans Niklas Andersen tylko w dwóch meczach „zszedł" poniżej magicznej bariery dziesięciu „oczek". Czy włodarze Unibaxu zaproponowali Duńczykowi większą kasę za taki występ? Czy może sam zawodnik doszedł do wniosku, że nie wypada wygrywać z przyszłym pracodawcą? A być może był to tylko wypadek przy pracy? Nad tym również każdy z nas musi się sam zastanowić, a prawidłową odpowiedź na te pytania zna tylko sam zawodnik i działacze z Torunia. | |
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarze"Brak Pedersena odbi³ siê gorzowianom czkawk±, gdy¿ zawodnik w uzasadnieniu wyboru ZK¯-tu poda³ m.in. fakt, ¿e Stal ma ci±g³e problemy z uzbieraniem sk³adu." Szanowny autorze, zdaje siê, ¿e ...
OdpowiedzNie nie :) Mia³em na my¶li tylko i wy³±cznie Pedersena. Moim zdaniem Dobrucki wybra³by Stal Gorzów, gdyby tam podpisa³ Duñczyk. On jest pewnym punktem i zarazem magnesem dla innych zawodników. A po Dobruckim i Pedersenie nie musialiby¶my czekaæ d³ugo na inne transfery w Gorzowie. Pozdrawiam, Daniel Kapica
Odpowiedz