Pierwszy w sezonie 2005 Mototarg w Warszawie
W dniu 05.02.2005 na terenie wyścigów konnych na warszawskim Służewcu odbył się pierwszy w Warszawie zimowy Bazar Motocyklowy "Mototarg". Impreza ta na stałe wrosła już w kalendarz polskiego światka motocyklowego i w swej zimowej edycji jest wyjątkową okazją spotkania dawno nie widzianych znajomych, znalezienia części niezbędnych do reanimacji motocykla przed zbliżającym się sezonem, czy też uzupełnienia szafy o brakujące ciuchy.
Zarówno organizatorom, jak i odwiedzającym bez wątpienia dopisała w tym roku pogoda. Pomimo kilkustopniowego mrozu (w końcu mamy jeszcze luty), sobota była bezwietrzna i wyjątkowo słoneczna. Dzięki temu wielu uczestników imprezy potraktowało "motobajzel" jako dobry pomysł na rodzinne spędzenie weekendu i obok kupujących odzianych w motocyklowe skóry, przez uliczki wewnątrz i wokół hali targowej przeciskały się całe rodziny z podekscytowanymi dziećmi, w tym także z najmłodszym narybkiem motocyklowym w wózkach dziecięcych. Ta różnorodność odwiedzających jak zwykle w przypadku Mototargu zaowocowała luźną, przyjacielską, wręcz piknikową atmosferą. Można było spotkać np. znanego instruktora Tomka Kulika, który reklamował swoją szkołę.
Co zatem można było znaleźć na warszawskim "motobajzlu"? Oczywiście motocykle, choć należy zauważyć, że było ich mniej, niż w Łodzi, czy też w czasie letnich warszawskich Mototargów. Praktycznie wszystkie oferowane maszyny to pojazdy używane, w najprzeróżniejszych cenach i stanie technicznym. Swoją drogą to zastanawiające, że na imprezie, przez którą przewijają się tysiące potencjalnych klientów, nie zaprezentował się żaden oficjalny dealer którejkolwiek ze znanych marek, nie wspominając już o oficjalnych importerach. Co poniektórzy dealerzy ograniczyli się do reklam, ale to w naszym odczuciu zdecydowanie za mało. Wśród oferowanych maszyn można było znaleźć przedstawicieli praktycznie wszystkich marek, typów oraz roczników. Niestety większość ofert to motocykle sprowadzane na handel zza naszej zachodniej granicy i wiele z nich było w stanie mocno wskazującym na bujną przeszłość szturmowo-kaskaderską. Z ciekawszych ofert zwróciliśmy uwagę na Zephira '94 za 3700 zł, Bandita 1200 '02 za 20500 zł, R1'02/03 za 32500 zł, a najładniej prezentował się GSXR 1000 '04 za, niestety, 40.000 zł. Ceny w większości wypadków podlegały negocjacji, ale w porównaniu do wiosennych i letnich edycji Mototargu zdecydowanie przeważali oglądający niż kupujący.
Tym co przyciąga na "motobajzel" rzesze motocyklistów to obok samych maszyn - części do nich. Tutaj kupujący mieli do wyboru zarówno części nowe, jak i używane tak do maszyn zabytkowych jak i do współczesnej "japonii". W wielu wypadkach stan oferowanych części z drugiej ręki (zwłaszcza opon i elementów zawieszeń) sprawiał, że palec wskazujący sam wyrywał się do popukania się w czoło, ale najwytrwalsi potrafili upolować coś ciekawego w rozsądnej cenie.
Odzież z kolei zaczyna stanowić coraz większą część oferowanego na Motobazarach towaru. Podobnie jak w przypadku motocykli, oferta była mniej liczna niż można było oczekiwać. Niemniej jednak, praktycznie każdy zainteresowany był w stanie nabyć wszystko, co jest niezbędne do "latania na moto", niezależnie od typu i przeznaczenia motocykla jakim zamierza się poruszać. Ceny jak zwykle umiarkowane. Tekstylna kurtka to koszt minimum 400 zł, a ceny tekstylnych spodni zaczynały się od 350 zł. Kurtka skórzana to wydatek nie mniejszy niż 600 zł, natomiast cały kombinezon skórzany można było dostać już za 1200 zł. Cieszy obecność rodzimych firm produkujących odzież motocyklową, tym bardziej, że w ostatnich latach możemy z satysfakcją odnotować znaczną poprawę zarówno stylistyki, walorów użytkowych jak i parametrów technicznych oferowanych produktów.
Organizacja imprezy jak zwykle na dobrym poziomie, przez co nie odnotowaliśmy żadnych konfliktowych sytuacji, problemów ze znalezieniem toalety czy też czegoś do jedzenia. Mimo to kilka spraw od strony organizacyjnej wywołało naszą dezaprobatę. Nikt nie pofatygował się, aby na uliczkach miedzy stoiskami uprzątnąć śnieg, przez co wszyscy kupujący brnęli w breji po kostki, a śnieg i błoto były nawet wewnątrz hali targowej... Ceny biletów tradycyjnie coraz wyższe, zdecydowanie bardziej niż oficjalny wskaźnik inflacji w RP. Niby to tylko 10 zł, ale zasmucające jest to, że nie przekłada się to na lepsze przygotowanie imprezy. Zabrakło choćby najprostszej oprawy w postaci muzyki, która uprzyjemniłaby wszystkim pobyt na mrozie. Podsumowując należy stwierdzić, że impreza była udana i stanowi bardzo miły przerywnik zimowego zastoju w motocyklowym kalendarzu. Tego pozytywnego obrazu nie przysłania ilość sprzedających, która oczywiście zawsze mogłaby być większa, ani drobne niedociągnięcia organizacyjne. Z niecierpliwością zatem czekamy na wiosenny motobajzel!
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze