Zasłonięty fotoradar. Pewien Niemiec wpadł na pomysł, jak unieszkodliwić fotopstryczka
Fotoradary są zmorą kierowców. Oczywiście, każdy rozumie, że ograniczenia prędkości są konieczne, ale trudno się przecież cieszyć na widok listu ze zdjęciem i informacją o wysokości mandatu oraz litanii obowiązków i kar, jeśli mandat nie zostanie opłacony w terminie.
Wiedzieliście, że fotoradary to ten rodzaj instalacji drogowych, które są najczęściej niszczone? Szczególnie ciężki los mają we Włoszech, gdzie do aktów wandalizmu dochodzi niemal codziennie. Prawdopodobnie nieprzypadkowo, bo kraina doskonałych serów i makaronu ma również najwięcej tego typu urządzeń w Europie - ponad 11 000! Dla porównania w Polsce mamy nieco ponad 580 fotoradarów i systemów OPP.
Również władze naszych najbliższych, zachodnich sąsiadów kochają fotoradary. W Niemczech tego typu urządzeń jest już ponad 4700, a właśnie w tym kraju pewien kierowca unieszkodliwił fotoradar w bardzo prosty sposób. Otóż jeden z mieszkańców Rottweil, niewielkiego miasta południowych Niemiec, ustawił przez żółtą skrzynką swoją przyczepę. Obiekt jest na tyle duży, że całkowicie przesłania aparat do śledzenia kierowców. Co najciekawsze, policja ma związane ręce, ponieważ przyczepa została zaparkowana zgodnie z przepisami.
Oczywiście nie doszło również do żadnego uszkodzenia aparatu czy innej ingerencji w jego działanie, a ponieważ brakuje przepisów, które regulują kwestie postoju pojazdów w taki sposób, fotoradar może robić zdjęcia wyłącznie przyczepy pomysłowego Niemca.
Zapewne lokalne władze będą starały się jakoś przekonać właściciela przyczepy do przeparkowania pojazdu, ale docelowo i tak będzie trzeba zmienić przepisy, aby pomysł mieszkańca Rottweil nie podchwycili inni zmotoryzowani, którym fotoradary przeszkadzają.
Trzeba przyznać, że powyższa metoda jest o wiele mniej inwazyjna od działań włoskiego aktywisty o pseudonimie Flexman. Jeśli nie pamiętacie, sprawa dotyczy wspomnianych już Włoch, a konkretnie regionów Rovigo i Wenecji Euganejskiej, gdzie Flexman kładzie pokotem maszty fotoradarów, jak drwal drzewa w lesie. Po prostu ścina metalowe słupy za pomocą szlifierki kątowej, a straty z tego tytułu wynoszą już setki tysięcy euro. Jak na razie Flexman pozostaje nieuchwytny.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeTo już zaczyna być ciekawe zjawisko psychologiczne. Mieszkańcy powinni się cieszyć, że pod ich domem jest fotoradar, bo mają bezpieczniej i ciszej. Oczywiście z jednej strony jest to w trosce o ...
Odpowiedz