Zakaz sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi od 2035 roku. Parlament UE zadecydował
Stało się. Piekło zamarzło. Podczas środowego posiedzenia plenarnego Parlamentu Europejskiego europosłowie przegłosowali wprowadzenie obowiązku sprzedaży wszystkich nowych samochodów osobowych i dostawczych z zerową emisji spalin od 2035 roku.
To zmiana w ramach wysiłków na rzecz uporządkowania transportu drogowego i dbałości o środowisko naturalne. Ustawodawcy poparli sprawozdanie końcowe w sprawie zmienionych przepisów dotyczących norm emisji CO2. Finalnie 339 głosów było za i 249 przeciw. 24 osoby wstrzymały się od głosu.
Przegłosowane przez europosłów przepisy są kluczową częścią pakietu Fit for 55 i nakładają na producentów samochodów obowiązek obniżenia średnich emisji dla całej floty o 100 procent od 2035 r., z etapami pośrednimi w latach 2025 i 2030. Stanowisko Parlamentu podtrzymuje pierwotną datę wycofania z eksploatacji ustaloną przez Komisję na rok 2035.
Ostateczny tekst prawny musi teraz zostać dopracowany w rozmowach z Radą. Ministrowie środowiska mają podpisać swoją wersję przepisów na szczycie w Luksemburgu w dniu 28 czerwca.
Alternatywna poprawka przeforsowana na posiedzeniu plenarnym przez Europejską Partię Ludową zakładała ustalenie celu redukcji emisji do 2035 r. na poziomie 90 proc. bez wyraźnej daty końcowej, ale została odrzucona. Plan ten pozwoliłby na dalszą sprzedaż ograniczonej liczby pojazdów z silnikami spalinowymi, ale spotkał się z ostrym sprzeciwem grup ekologicznych.
Holenderski liberalny sprawozdawca Jan Huitema również forsował dodatkowy cel przejściowy na rok 2027, aby zmobilizować przemysł do przyspieszenia produkcji ekologicznych samochodów, ale ten pomysł został odrzucony przez deputowanych.
Co ciekawe, część wiodących marek planuje dostosować się do unijnych przepisów znacznie wcześniej od ustalonego terminu. Na przykład szwedzka marka Volvo, będąca obecnie w rękach Chińczyków, zakończy sprzedaż pojazdów spalinowych już za osiem lat, czyli w 2030 roku, a przynajmniej tak deklaruje obecnie.
Ale czy te skrajne rozwiązania rzeczywiście są koniecznie? Oczywiście dla nas, jako motocyklistów, pojawia się obawa, że powyższe rozwiązania wcześniej czy później obejmą również silnikowe jednoślady.
Politycy i ekolodzy alarmują, że sytuacja jest podbramkowa. Dowodzą, że transport jest największym źródłem emisji w Europie, przy czym samochody odpowiadają za 12 procent, zaś cały sektor transportowy zużywa aż 65 proc. ropy naftowej w Europie, z czego prawie cała pochodzi z importu. Co to oznacza, poza niszczeniem środowiska? Europejczycy muszą za zagraniczną ropę płacić. I to słono. Zamiast "palić te pieniądze", moglibyśmy przeznaczyć je na rozwój elektrycznych pojazdów, co znacznie przyspieszyłoby rozwój tej gałęzi motoryzacji.
W całej tej sprawie, o motocyklach mówi się mało, albo wcale. Ale chociaż nic nie wskazuje na to, by sprzedaż nowych motocykli napędzanych paliwami kopalnymi miała zostać wstrzymana, to biorąc pod uwagę cele klimatyczne Unii, można założyć, że nie będzie to zbyt odległa przyszłość.
Na szczęście nawet jeśli w końcu pojawi się jakaś data, jednoślady zasilane benzyną wyprodukowane do tego terminu, wciąż będą mogły jeździć po drogach. No chyba, że politycy uznają również to prawo za przywilej, który nam się nie należy. Ale nie martwcie się. To tylko takie gadanie motocyklowego pesymisty.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeA najgorsze, że nie ma żadnych naukowych dowodów, że CO2 szkodzi klimatowi. Pseudonauka o klimacie głosi, że szkodzi, bo oni tak mówią, a głupi ludzie im wierzą, tak jak uwierzyli w koronowirusa, ...
Odpowiedzcoronawirus akurat jest ale co2 nie szkodzi przyrodzie tylko pomaga
OdpowiedzBrawo! Teraz piorą mózgi banderowcami.
OdpowiedzBanda gudłajów, szabesgojów i lewactwa. Tfffuuu.
Odpowiedz