Zdaje się, że stare powiedzenie „Jeżeli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego", dużego Fazera po prostu nie dotyczy Fazer to znany z filmu „Star Trek" mały miotacz wiązki laserowej. Załoga legendarnego statku Enterprise doceniła szybkość, niezawodność oraz skuteczność tej broni i chętnie używała jej do przypiekania tyłków przedstawicielom wrogich, obcych cywilizacji. Fazer dla Yamahy był kurą znoszącą złote jaja. Zwłaszcza 600-tka cieszyła się i cieszy nadal niesłabnącą popularnością, a jej zdjęcie powinno zagościć w encyklopedii obok hasła „uniwersalny". Kury znoszącej złote jaja się nie zabija, ale co stoi na przeszkodzie, aby ją ulepszyć? Tak więc po dziesiątkach porcji sushi i litrach sake, skośnookich olśniło. „Zróbmy to większe!" - rzekli, a następnie wzięli z półki silnik ze starej, wściekłej R1, nauczyli go manier i ubrali w wygodniejsze ciuchy. Tak oto w roku 2001 światu ukazał się FZS1000, zwany Kilofazerem. W założeniu miał posiadać wszystko to, co sześćsetka plus moc i moment obrotowy w każdym momencie. Na facjatach zwolenników szybkiej turystyki zagościł uśmiech. Czy zabieg „L na XXL" można uznać za sukces?
Aparycja Pierwsze spojrzenia są obiecujące. Od razu widać „yamahowski" ołówek. Z przodu motocykl patrzy na nas lampami w kształcie oczu ospałego kociaka. Cały front Fazera, patrząc z boku, dobrze komponuje się z linią motocykla. Umiarkowanych rozmiarów zbiornik paliwa posiada liczne przetłoczenia i jest dość kompaktowy, jak zresztą cała konstrukcja. Tylna część motocykla zasługuje na solidną pochwałę. Zadupek zdecydowanie należy do najładniejszych w seryjnych maszynach. Co ciekawe, pomimo ostrej stylizacji, pasażer ma zaskakującą ilość miejsca, jest też sporo możliwości przymocowania bagażu. Ta ostatnia opcja okaże się wyjątkowo przydatna. Potężna stalowa rama oplata niczym wąż boa silnik zapożyczony ze spokrewnionego supersporta. Całość prezentuje się naprawdę solidnie i agresywnie. FZS1000 nie należy do gigantycznych motocykli, mikrusem też trudno ją nazwać. Sprawia raczej wrażenie zaprojektowanej przy użyciu cyrkla, kątomierza i linijki i jest niezwykle zwarta. Skojarzenia ze sportem i szybkością są nieuniknione. O ile sport w typowym znaczeniu odchodzi tu na drugi plan, szybkość będzie dość często używanym słowem. Raz, dwa, trzy, Fazer! Zasiądź za sterami i krzyknij „wygodny!". Pozycja jest komfortowa, nie wymusza nieludzkiego ugięcia nóg czy kręgosłupa. Tutaj siedzi się, jak na sprawdzonym fotelu. Kierownica jest położona dość wysoko, a ręce opadają na nią zupełnie swobodnie. Wszystko jest dokładnie tam, gdzie być powinno. Kokpit jest schludny, czytelny i dostarcza wszystkich niezbędnych informacji. Prędkościomierz wyskalowany do 280 km/h sugeruje, że zwolennicy skurczów nadgarstkowych też będą zadowoleni. Lusterka zainstalowane są dość wysoko, a przy tym na długich wysięgnikach, więc nie tylko są funkcjonalne, ale też pomocne podczas przeciskania się w korkach. Kanapa nie jest przesadnie miękka, ale wygodna i co najważniejsze, znajduje się stosunkowo nisko. Krótkonodzy będą zadowoleni. Po odpaleniu silnika, do naszych uszu dobiega przyjemny warkot. Warkot 143 konnej jednostki napędowej, pochodzącej w prostej linii z flagowej R1. Moc, mimo, że oddawana jest raczej spokojnie i stopniowo, bez żadnego wybuchu, jest w stanie zaspokoić młodą żądzę adrenaliny i wyleczyć z kryzysu wieku średniego. Silnik ciągnie bez jakichkolwiek sprzeciwów już od samego dołu, ma się wrażenie, że moc jest idealnie dozowana poprzez najmniejsze ruchy nadgarstka. Doktor Jeckyl stopniowo, acz stanowczo zmienia się w Mr Hyde'a. Maksymalna wartość momentu obrotowego wynosi 105 Nm i dostępna jest przy 7500 obr/min, podczas gdy moc 143 KM Fazer rozwijana jest przy 10000 obr/min. Swoją charakterystyką silnika Fazer aż nakłania do sunięcia na najwyższym biegu. Uczucie braku mocy jest tutaj całkiem obce. W każdej chwili można (nie zmieniając biegu) odkręcić manetkę gazu i żwawo odjechać, delektując się hukiem z układu wydechowego. Chcesz wyskoczyć gdzieś w weekend? Podróż będzie miała przynajmniej 300 km? Fazer 1000 jest odpowiednim sprzętem do tego zadania. Uwydatnią się tutaj nie tylko zalety typu świetna podatność na wszelkie dłuższe wojaże, ale też wyjątkowa łatwość prowadzenia, co akurat przy masie 208 kg nie musi być takie oczywiste. Komfort użytkowania litrowego Fazera stoi na bardzo wysokim poziomie. Czy to podczas codziennych dojazdów do pracy w zatłoczonej, miejskiej dżungli, czy podczas szturmowania ulubionych bocznych dróg. Nisko położone siedzenie pozwala się niejako „wtopić" w motocykl, a co za tym idzie, daje to doskonałe poczucie totalnej kontroli nad sprzętem. Wszyscy chyba już zdążyli się oswoić ze stwierdzeniem, że turystyka jest powołaniem wszystkich sprzętów z rodziny Fazer. Nie inaczej jest w przypadku tysiąca. Wspomniana wcześniej kanapa i nieźle chroniąca przed wiatrem owiewka okazują się wyjątkowymi sprzymierzeńcami podczas nawijania kolejnych dziesiątek kilometrów. „Nieźle chroniąca przed wiatrem" nie oznacza oczywiście całkowitej protekcji. Po przekroczeniu 170 km/h powinniśmy spodziewać się turbulencji. Szkoda, że Yamaha nie dopracowała lepiej tego elementu. Kiedy jednak igła prędkościomierza będzie pokazywała bardziej sensowne prędkości, wyniki typu 10 godzin jazdy, bądź 500 km jednym cięciem nie powinny być żadnym problemem. Otwarte drogi to środowisko naturalne Kilofazera. Podczas swobodnego przemieszczania się po długich łukach z wydechu nie dobiega do nas żaden ryk czy gwałtowne szczekanie, wszystko odbywa się płynnie, spokojnie. Jednak w motocyklu tak mocno spokrewnionym z R1, nie można odmówić sobie przycierania ślizgacza. Tu pojawia się problem. Nie, nie chodzi o to, że się nie da. Da się i to sprawnie, ale o ile zawieszenie podczas spokojnej jazdy dobrze spełnia swoją funkcję i starannie wybiera nierówności na drodze, jeżeli chcesz winkle pokonywać w iście sportowym stylu, nie obejdzie się bez śrubokręta i dłubania w ustawieniach. Odbicie widelca i tylnego amortyzatora jest raczej kiepskie, więc przed próbami zamykania koła w zakręcie warto spędzić trochę czasu na regulacji. Hamulce również są transplantowane z R1 i bardzo dobrze, ponieważ powszechnie wiadomo, że są one w stanie zatrzymać rozpędzoną ciężarówkę. Czterotłoczkowe zaciski i tarcze 298 mm z przodu i dwutłoczkowy zacisk oraz tarcza 268 mm z tyłu dobrze radzą sobie z ważącym grubo ponad 200 kg motocyklem. „W niebieskim narożniku ..." Słowo „Fazer" w nazwie powinno być gwarantem pierwszego miejsca na podium. Owszem, zapewnia ono dodatkowe punkty, ale dziś żaden sukces nie przychodzi łatwo. Turystyki ze sportowym zacięciem to chwytliwy temat, więc FZS ma solidną konkurencję. Zacznijmy od Kawy ZRX 1200. Sprzęt na pewno nietuzinkowy i wzniecający ostre dyskusje co do designu, jednak z mocnym silnikiem. Użytkownicy narzekali w nim na niedostatki w zawieszeniu. Trudno nie wspomnieć o Suzuki Bandit 1200S, który swoim lokomotywowym silnikiem, odpornym praktycznie na wszystko zyskał sobie opinię nad wyraz pozytywną. Wielkie Skrzydło czyli Honda ma CB1300S, która również cechuje się niezawodnością i mięsistym silnikiem. Z rodzinnej stajni wywodzi się też znana i lubiana XJR 1300, z czynnikiem wyrywania rąk przy każdym dodaniu gazu. Wyjątkowo dociekliwe i uparte osoby mogły by też wymienić nowego Triumpha Tigera. Jak widać, Fazer łatwego żywota nie ma. Jest wprawdzie najmocniejszy z całej ferajny, ale czy to wystarczy? Sądzę, że bardziej od parametrów technicznych zamiłowanie do danej marki będzie czynnikiem decydującym przy zakupie sportowego turystyka. | |
Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarzeTak to prawda Fazerek to super maszynka.Nosze się z zamiarem kupna ale przerwy było dużo w pomykaniu motorkiem.Napewno jak każdy sprzęt trzeba maszynę wyczuć,bo można nie zaciekawie skończyć.
OdpowiedzZ góry przepraszam za to co powiem. FZS 1000 Fazer to super sprzęt na 1 moto powyżej 125ccm. Trochę jeździłem CBR 125 i po 2 latach przerwy mam Fazera. Na początku trzeba nauczyć się operować ...
OdpowiedzMam dużego Fazera od 4 lat i używam do wszystkiego (od jazdy po mieście do dalekiej turystyki - Paryż we dwoje, Chorwacja), testowałem kilka różnych motocykli i nie znajduję drugiego tak ...
OdpowiedzFazer 1000 tak ! tak ! ale pod warunkiem że mamy asfalt, wcześniej miałem xj 900 i była bardziej uniwersalna { autostrada, polna droga, dziury,winkle},niestety to stary motocykl z kiepskimi jak na dziś hamulcami i moment obrotowy już nie ten.Kupując Fazera byłem przez tydzień w szoku; ma kopa, dobrze trzyma w łukach, hamulce szok, wygodny, wąski i zwrotny.Rozczarowałem się podczas wyjazdu na Ukrainę {złe drogi , szutry, polne}, nawet cbr 600 czy CZOPKI radziły sobie lepiej.Fazera zostawię bo to świetny motor ale tylko na dobry asfalt, będę musiał kupić coś na wyjazdy na wschód, na BMW GS 1200 mnie nie stać raczej to będzie TDM 900 lub v strom DL 1000. DL jest niewygodny a TDM w terenie gorszy więc mam dylemat ?
OdpowiedzZupełnie się zgadzam, mam fazera 1000 (FZS) z przebiegiem 69000KM i nie znajduję drugiego tak uniwersalnego sprzętu na rynku.Jest niezawodny, szybki, mało pali, wygodny.
OdpowiedzJestem szczęsliwym posiadaczem fazera i musze przyznac ze jest to bardzo udany motocykl. Bez wiekrzych problemów radzi sobie w gronie innych tysiaczek typu cbr, r1 zx9r itp.... Moto bardzo wygodne ...
OdpowiedzJa kupiłem ostatnio Yamahe fazer, oczywiście 1000 i musze powiedziec, że jestem bardzo mile zaskoczony. Jedyną jej wadą jak dla mnie jest spora masa której podczas jazdy w ogóle nie czuc ale ...
OdpowiedzDuży Fazer zawsze był u mnie liderem. Wybrałem jednak motocykl podobny (BMW K 1200 R Sport) z uwagi na napęd wałem (dość czyszczenia pochlapanej felgi) i dostępne wyposażenie dodatkowe. Takl, czy ...
Odpowiedz