Wyprawa motocyklowa Wagadugu 2012
Na motocyklach przez bezdroża Afryki Zachodniej aż do Wagadugu w Burkina Faso.
Wyprawa motocyklowa do Wagadugu – stolicy Burkina Faso będzie egzotyczna i trudna, jak nazwy odwiedzanych miejscowości. Dlatego Ernest i Marek – dwaj 34-letni outdoorowcy przygotowują się do niej profesjonalnie.
Kto, co, gdzie, kiedy i po co?
W dniach 31.10-29.11 a może i dłużej, dwaj motocykliści, Ernest i Marek, planują podróż do Afryki. Zwykła i niezwykła to podróż – zależy dla kogo. Przygoda pozbawiona jest krzykliwych pojęć w stylu ekspedycja, eksploracja itp. Nie odkrywają niczego nowego, choć z pewnością by chcieli. Twierdzą, że to zwykłe spełnienie chłopięcych marzeń o podróży na Czarny Ląd. Do przejechania mają dużo, dystans 20.000km nie daje szans na plażowanie czy bratanie się na dłużej z poznanymi osobami. Ale na kontakt na pewno będzie czas. Na kontakt z człowiekiem, przyrodą, zabytkami, zwierzętami nie szkoda im będzie czasu. Oby wszystkie te kontakty poszły po ich myśli!
Po drodze chcą zdobyć najwyższy szczyt Atlasu Wysokiego, Maroka i Afryki Północnej, czyli Dżabal Tubkal. Wejście na 4167 m npm w warunkach już zapewne zimowych zabierze im zdecydowanie więcej czasu niż letni spacerek, bo latem zdobycie tego szczytu nie przysparza wielkich trudności, no może palące słońce i konieczność targania na plecach ogromnych ilości wody jest wtedy wyzwaniem, zimą wodę można pozyskać z leżącego śniegu. I tu, jak twierdzą, ich plan się kończy. Tu, czyli w połowie drogi. Po przebyciu ok 5.000 km do osiągnięcia celu zostanie im mniej więcej drugie tyle. Do Wagadugu, stolicy Burkina Faso chcą dojechać kierowani instynktem poszukiwaczy przygód, bez planu, choć z mapą. Chcą jechać jak najdalej od utartych szlaków, zobaczyć to, co ukryte przed okiem “japońskiego turysty” przyjeżdżającego tam autokarem czy autem 4×4 – po prostu chcą zachłysnąć się prawdziwą Afryką.
Nie tylko dla siebie
“Jedziemy po przygodę, po wspaniałe doznania wzrokowe, smakowe i zapachowe. Po cudowne zdjęcia, po długie godziny materiału filmowego. Wreszcie po to, by cieszyć się samą jazdą na motocyklach. Z Wagadugu będziemy wysyłali kartki pocztowe do ludzi dobrej woli, którzy zechcą wspomóc jeden z dwóch Domów Dziecka. Są to placówki z naszych rodzinnych miejscowości. Szczegóły na www.wagadugu2012.pl w zakładce Pocztówka z Afryki. Dodamy tylko , że nasz wyjazd NIE JEST finansowany z tych wpływów, 100% tego co przekażecie pójdzie na szczytny cel – na jaki, jeszcze nie wiemy, ustalenia z dyrekcją trwają.”
Trochę liczb
Jak mówią – jedziemy maszynami, które mają już swoje lata i “w kołach” niemało kilometrów. Ale znamy je, cenimy i wierzymy, że dowiozą nas na miejsce i przywiozą z powrotem cało, zdrowo i bez niespodzianek. Oby te 20.000 km nie zrobiło na nich wrażenia. Jednocześnie życzymy sobie tego, by te 20.000 km zrobiło wrażenie na nas. W końcu po to tam jedziemy – po wrażenia, po przygodę! Na motocyklach będziemy podążać po autostradach Europy, po drogach Maroka, Sahary Zachodniej, Mauretanii i bezdrożach Mali i Burkina Faso.
Dla osób bardziej zainteresowanych – ich motocykle to dwie Hondy Transalp z początku naszego obecnego stulecia, 53 KM, 650 ccm, ważące po ok 215 kg, oczywiście bez bagaży. A te jednak trochę będą ważyły, bo za punkt honoru (ot takie ich założenie na bliższy kontakt z naturą) Ernest i Marek postanowili sobie, że wszystkie 30 nocy spędzą z dala od hoteli, moteli itp przybytków cywilizacji.
- W takim stylu staraliśmy się podróżować od zawsze, tak też chcemy by było i teraz – mówią podróżnicy. Nasze hotele, restauracje jadą cały czas z nami. Nie martwimy się gdzie nas zastanie noc.
- A z namiotu zrezygnujemy tylko na okoliczność zaproszenia nas do afrykańskiego domu – bardziej z grzeczności i ciekawości, ale nie odmówimy – dodają.
Co zabierają ze sobą:
- ok. 5 kg sprzętu biwakowego (mata, śpiwór, namiot, prysznic),
- sprzęt do wspinaczki górskiej (raki, czekany, plecaki itp . )
- grubo ponad 10kg to opony wyposażone w terenowy bieżnik,
- prowiant
- rezerwa benzyny (miejscami będzie z nią problem)
- kuchenka do gotowania,
- części które mogą ulec awarii, a niekoniecznie dostaną je w Afryce: dętki, łożyska, linki, olej i filtry do wymiany. Co może zawieść, a da się wymienić – przed wyjazdem wymienią na nowe.
- żelazny zapas wody – 2L na głowę, schowany gdzieś głęboko.
- i mnóstwo innego mniej lub bardziej potrzebnego szpeju.
Mnóstwo z tego zostawiamy w „punkcie zrzutu” , pewnie gdzieś w Maroku. Gdzie ? Tego też nie wiemy, to kolejny punkt przygody – śmieją się motocykliści.
Na bieżąco
Całą trasę będą się starali na bieżąco archiwizować na stronie internetowej i funpage'u. Mają nadzieję, że nasi czytelnicy pokażą “lajkami”, że są z nimi. Będzie można ich śledzić 24 godziny na dobę, dzięki zamontowanemu na jednym z motocykli urządzeniu, które automatycznie za pośrednictwem łącza satelitarnego będzie umieszczać ich ślad na mapie. Specjalna strona internetowa będzie wkrótce gotowa, a jej adres pojawi się na ich blogu. My także o tym poinformujemy.
Przygotowania już pomaleńku ruszają. Niedługo odbędzie się szkolenie medyczne w którym wezmą udział. Specjaliści z firmy AL-MED nauczą ciekawskich świata jak radzić sobie z niespodziankami, które mogą ich spotkać w czasie podróży: od profesjonalnego zakładania prostego opatrunku przez opanowanie otwartego złamania aż po profesjonalnie przeprowadzenie resuscytacji krążeniowo – oddechowej.
“Musimy się też nauczyć jak reagować na objawy różnych chorób tropikalnych – w końcu jedziemy w rejony zagrożenia malarią. Musimy wiedzieć jak się leczyć, jak korzystać z tego, co mamy w swoich apteczkach by dać radę na czas dotrzeć do specjalistycznej placówki i tam kontynuować ewentualne leczenie. A wiadomo, że nie spotkamy jej za rogiem!”
“Postaramy się też na wysokim poziomie utrzymać naszą kondycję fizyczną, jazda poza drogami utwardzonymi kosztuje dużo wysiłku, wejście na czterotysięcznik – nie mniej. Stąd planujemy min. jeden wspólny wypad w góry i kilka wspólnych treningów z motocyklami. Oczywiście na co dzień nie będziemy przesiadywali z pilotem i kuflem piwa w ręku. Cały sezon przeznaczamy na przygotowania do naszej przygody życia.”
O uczestnikach bardziej oficjalnie
Ernest (Neno) z Zambrowa
34 lata, kawaler. Kocha góry, podróże i jazdę motocyklem. Wciąga go tez błoto – zwłaszcza na rajdach 4x4.
Na motocyklach jeździ od zawsze, podróżuje odkąd zaczął pracować i stać go na coś więcej niż wyjazd do pobliskiego McDonaldsa. Miłość do motocykli zaszczepił mu ojciec zabierając go w podróże w wieku już niespełna 4 lat na swoim WSK DUDEK, potem, gdy miał już 9 lat kupując mu motorower OGAR, którym musiał jeszcze 3 kolejne lata ruszać spod krawężnika, bo nie sięgał nogami do ziemi! Od kilku lat zafascynowany też górami. Natomiast bzika na punkcie fotografii dostał wraz z pierwszym aparatem, który kupił sobie 15 miunt po odebraniu zdjęć ze swojego pierwszego zagranicznego wyjazdu w 1999r. Po prostu był zniesmaczony tym, co zobaczył po wywołaniu filmu i obejrzeniu odbitek. Od tamtej pory szlifuje swoje umiejętności, by to co zobaczy udało się w miarę wiernie odwzorować na matrycy jego cyfrówki. Od niedawno zaczął poważnie myśleć by zebrać wszystkie swoje pasje do kupy, dołożyć do nich jeszcze kamerę video i połączyć to w jedno niesamowite COŚ – tak narodził się pomysł na WAGADUGU 2012. A jak już coś sobie wymyśli to nie zwykł odpuszczać. W końcu marzenia są po to by je realizować!
Marek (Remi) z Bartoszyc
34 lata, żona Kasia i dwuletnia córka Karolinka. Zawodowo strażak w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej KP PSP Bartoszyce, młodszy nurek MSWiA. Od młodości zafascynowany naturą i urokiem nieznanego świata oraz wszystkim, co ma silnik. W szczególności motocyklami i to nie ze względu na osiągi, lecz na wolność jaką dają. Na początku były piesze “wyprawy” do pobliskich lasów po przeczytaniu książek Arkadego Fiedlera i marzenia o wielkich wyprawach. Potem rozpoczęła się przygoda z motocyklami: najpierw poczciwy “Komarek” i stopniowo coraz poważniejsze motocykle, zawsze naprawiane i modyfikowane w “szopce” za domem. W 2006 roku rozpoczął służbę w Państwowej Straży Pożarnej, która okazała się jego pasją. Przy okazji nauczyła go też radzenia sobie w ekstremalnych sytuacjach, a to było kolejnym krokiem do spełnienia największego marzenia – aktualnie realizowanej wyprawy motocyklem do Afryki. Marzenie, które wydawało się nierealne staje się rzeczywistością dzięki wsparciu kochanej żony Kasi i poznaniu Ernesta. To marzenie nazywa się Wagadugu 2012
|
Komentarze 3
Poka¿ wszystkie komentarzeCo do chorób, kilka s³ów o tych, które napewno spotkacie po drodze, choæ niekoniecznie za³apiecie: 1) Malaria - juz 15 lat temu przestalem liczyæ ile to ju¿ razy "æwiczy³em", wiêc my¶lê ¿e mam ...
OdpowiedzProponuje przejechanie jeszcze "kilku" kilmetrow i zakonczenie u mnie w Yaounde. Tak zrobili Mirek i S³awek. Trzeci- Roman npo 3 tygodniowym pobycie u mnie pojechal dalej w kierunku RPA. Aktualnie...
OdpowiedzWyprawa zapowiada sie fantastyczna ale jak sobie pomysle blisko 1000 km dziennie i to czesciowo offroad to naprawde duze wyzwanie. Trampki pewnie spisza sie jak nalezy w koncu to porzadny sprzet. ...
Odpowiedz