Wagadugu 2012 - wizyta w Gorom Gorom
Na północnym wschodzie Burkina Faso w bezpośredniej bliskości granicy malijskiej za którą terroryści przejęli władzę znajduje się miasteczko o ciekawie brzmiącej nazwie – Gorom Gorom.
Nie było by w nim nic interesującego, gdyby nie cotygodniowy, wtorkowy targ – największy w całym kraju. Już 80 km przed tym małym miasteczkiem znajdują się drogowskazy wskazujące nie na miasteczko, a na Marche Gorom, czyli targ. Około 50 km na wschód, a więc jeszcze bliżej granicy w poniedziałki odbywa się największy w regionie, nie tylko w kraju - targ wielbłądów.
Wjeżdżam do miasteczka. Sennie, pusto. Jako, że dziś sobota trzeba by znaleźć jakiś hotel, motel czy jakiekolwiek łóżko. Zajeżdżam do pierwszego lepszego. Wchodzę do środka, nie jest za czysto ale do tego już przywykłem. Telewizor wyje na cały regulator, a przed nim śpią 3 osoby- to obsługa hotelu. Zanim zdążyłem ich obudzić wpadają za mną dwaj mężczyźni- to patrol policji, patrol poruszający się chińskim skuterkiem. Udajemy się więc razem do komisariatu gdzie padają pytania, odpowiedzi są notowane. Chwila skupienia, kilka zdań zamienionych między funkcjonariuszami i już wiem, że muszę wracać do najbliższego miasteczka bez zatrzymywania się. Zostałem też poinformowany, że kilka dni temu porwano w Mali kolejnego białego turystę (dla okupu) a granica tu jest bardzo blisko, nie strzeżona tak jak wymaga tego obecna sytuacja. Po prostu w trosce o moje bezpieczeństwo zabroniono mi wizyty w tych okolicach.
Plan dojazdu do Ivesa także legł w gruzach gdyż droga którą zamierzałem to zrobić również została zaliczona do tych podwyższonego ryzyka. Cóż było robić, trzeba było zmienić plan wycieczki.
To drugi punkt programu, którego nie udało się zrealizować – ten pierwszy to przepięknie położona na płaskowyżu góra o równie zadziwiającej nazwie – Ręka Fatimy. Może kiedyś ...
W myślach wiedziałem tylko, że mam już wspaniałe zdjęcia, kilka niezłych ujęć, mam co opowiadać i nie koniecznie chciałbym to robić dla Talibów. Także spokojnym tempem udałem się na południowy-zachód gdzie przekroczyłem granicę i dojechałem do stolicy Mali – Bamako skąd wyruszam już w drogę powrotną. Oczywiście wykorzystując fakt powrotu inną drogą niż dojazd w te rejony postaram się zaliczyć kilka przydrożnych atrakcji z których wspaniałą większość stanowią wodospady.
Do „usłyszenia” po powrocie lub jeśli się uda to jeszcze gdzieś z trasy.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze