World Supersport Stare CBRki Ten Kate rządzą
W przeciwieństwie do zespołów Stiggy Motorsport i Parkalgar, ekipa Ten Kate w dwóch pierwszych rundach sezonu postanowiła wystartować na CBR'kach z poprzedniego sezonu. Teoretycznie mogło to mieć swoje dobre i złe strony, jednak w Australii okazało się, że taka decyzja była strzałem w dziesiątkę. Dopracowane do najdrobniejszego szczegółu, motocykle Holendrów były znacznie szybsze na prostych, co zadecydowało o ostatecznych losach wyścigu, a także w zakrętach prowadziły się bez zarzutu. Wszystko wskazuje na to, że także w Katarze Sofuoglu i Pitt będą narzucać tempo. Stiggy i Parkalgar w czołówce Johan Stigefelt i Simon Buckmaster, szefowie ekip Stiggy Motorsport i Parkalgar, postanowili pójść w innym kierunku niż Ten Kate i do Australii wysłali przygotowane naprędce modele w specyfikacji 2009. Dla Anthony'ego Westa i Eugene'a Laverty'ego nie brak mocy był jednak największym problemem. Obaj startowali wcześniej w World Supersport z dzikimi kartami na fabrycznych R6'takch (w 2007 roku West wygrał na Silverstone i Misano, a na Monzie stanął na podium, zaś Laverty rok temu stanął na podium na Vallelundze) i w Australii zgodnie przyznali, że CBR600RR w specyfikacji Supersport jest maszyną nieco trudniejszą w okiełznaniu. Warto zauważyć, że zarówno West, jak i Laverty wcześniej „zamykali tyły" w wyścigach motocyklowej Grand Prix klasy 250ccm (a Australijczyk także w MotoGP na Kawasaki) z powodu mało konkurencyjnych motocykli. Przejście obu zawodników do World Supersport i tak świetne wyniki to idealny dowód nie tylko na to, jak mocna jest stawka Grand Prix, ale także jak wyrównane są mistrzostwa świata motocykli produkcyjnych - tutaj o wiele mniej zależy od maszyny, a wiele więcej od samego zawodnika. Laverty kontra Crutchlow - jak za starych, dobrych czasów Jeszcze kilka lat temu Jonathan Rea, Carl Cruchtlow i Eugene Laverty jak równy z równym walczyli w mistrzostwach Wielkiej Brytanii klasy Supersport. Ich drogi rozeszły się po sezonie 2006. Crutchlow i Rea trafili do czołowych zespołów British Superbike, zaś Laverty na koniec stawki Grand Prix 250ccm. Po dwóch latach „Norge" i Crutchlow znów spotykają się na sześćsetkach w jednej klasie i możemy być przekonani, że stoczą w tym roku wiele niesamowitych pojedynków. Australia, gdzie na linię mety wpadli niemal jednocześnie walcząc o czwarte miejsce, to dopiero początek! Foret na mecie mimo kontuzji barku Fabien Foret to facet ze stali! Były Mistrz Świata Supersportów w poprzednim sezonie wykluczył się z walki po bardzo niebezpiecznym wypadku w czeskim Brnie. Poważna kontuzja kręgosłupa zmusiła Francuza do kilkumiesięcznego odpoczynku od ścigania, ale w tym roku znów zobaczymy go na fabrycznej R6'tce. W Australii sympatyczny Francuz nie zaliczył jednak zbyt udanego początku sezonu. „W sobotę miałem upadek." - relacjonuje. „Uderzyłem o asfalt i poczułem, jak wybija mi się lewy bark. Było to strasznie bolesne, ale gdy ślizgałem się po poboczu bark wskoczył na swoje miejsce." Mimo tej drobnej przygody, Foret dojechał do mety na siódmym miejscu. Twardziel! Lascorz bez rewelacji Joan Lascorz po starcie niedzielnego wyścigu wystrzelił jak z procy na czoło stawki World Supersport, ale niestety swojej imponującej formy z zimowych testów nie był w stanie przełożyć na udany finisz w Australii. Dlaczego? Kawasaki ZX-6R zespołu Provec Motocard.com to w tym roku zupełnie nowa maszyna. Hiszpańska ekipa rok temu korzystała z Hondy CBR600RR, a w tym sezonie to na jej barki spadło zadanie rozwoju nowego modelu zielonego potwora. Jak wyjaśnia sam Lascorz: „To zupełnie nowy motocykl i nie jest tak szybki jak maszyny rywali. Nowe części, głównie jeśli chodzi o silnik, otrzymamy dopiero w Walencji. Poza tym, w przeciwieństwie do naszych rywali, nie testowaliśmy w Australii przed pierwszą rundą." Powinno być już tylko lepiej. Triumphy solidnie Solidnie podczas pierwszej rundy spisali się zawodnicy korzystający z motocykli marki Triumph. Kto wie czy Garry McCoy nie powtórzyłby swojego ubiegłorocznego sukcesu i nie dojechałby do mety w pierwszej szóstce gdyby nie kolizja z jednym z rywali i wyjazd poza tor. Australijski weteran szybko wrócił na asfalt i dojechał do mety na czternastym miejscu, zgarniając dwa bardzo cenne punkty. Włoch Gianluca Nannelli, drugi reprezentant ekipy ParkinGO BE1, zakończył pierwszy wyścig sezonu na dobrym, dziesiątym miejscu. Mniej szczęścia miał zespołowy kolega Pawła Szkopka z ekipy MS Factory Racing, Matej Smrz. Debiutujący w World Supersport Czech dojechał do mety na szesnastej pozycji, a do jednego punktu, który trafił ostatecznie w ręce Robbina Harmsa, zabrakło mu zaledwie 0,1 sekundy. Matejowi udało się przynajmniej ukończyć wyścig. Szkopek wycofuje się już po pierwszym kółku Po dwudziestu godzinach spędzonych w samolocie do Australii, Paweł Szkopek z pewnością nie tak chciał rozpocząć swoje tegoroczne zmagania. Po piątkowej awarii jednego z silników w niedzielę znów pojawiły się problemy z jednostką napędową i Paweł musiał wycofać się z wyścigu już po pierwszym okrążeniu. Mamy nadzieję, że to złe dobrego początki i tylko zwykły zbieg okoliczności. Za dwa tygodnie Polak wystartuje w drugiej rundzie cyklu na torze w Katarze. Druga runda serii World Superbike i Supersport już za niecałe dwa tygodnie w Katarze. Na początku kwietnia z hiszpańskiej Walencji do zawodników Mistrzostw Świata dołączą motocykliści Mistrzostw Europy Superstock 600 i Pucharu Superstock 1000. Wśród nich Polacy: Andrzej Chmielewski i Mateusz Stokłosa. Na relacje zapraszamy oczywiście regularnie na strony portalu Ścigacz.pl. |
Komentarze 3
Poka¿ wszystkie komentarzeBardzo fajnie siê to podsumowanie czyta³o. Wy¶cigów niestety nie ogl±da³em, bo by³y noc± a ja bardzo zmêczony by³em. Wy¶cigi w Katarze napewno obej¿ê i mam nadziejê, ¿e jak pokibicujê to moi ...
OdpowiedzNo i Szkopek w pi...... wyl±dowa³. Nó¿ siê otwiera, jak siê czyta takie rzeczy :/ :/ :/ Czy to cena startowania w s³abym zespole, czy pech?
OdpowiedzDobry tekst.
Odpowiedz