WSB Misano - Podsumowanie
Po ósmej rundzie World Superbike na Misano w tabeli niewiele się zmieniło. Spies odrobił pięć punktów do Hagi, a Fabrizio cztery do Spiesa. Na torze nie brakowało jednak nowości, dramatów, niespodzianek i emocji.
Nowości
Gdy w południe zawodnicy klasy Superbike czekali na zgaśnięcie czerwonych świateł, wiedzieli już doskonale, że w trakcie wyścigu po raz pierwszy w tym roku będą mieli okazję do wypróbowania nowego przepisu „flag to flag". Organizatorzy nowe regulacje wprowadzili już co prawda przed sezonem, a jeźdźcy trenowali zmiany motocykli podczas zimowych testów w Portugalii, ale tym razem musieli sztuki tej dokonać podczas samego wyścigu.
Niektórzy byli do tego przygotowani idealnie. Michel Fabrizio z motocykla zeskoczył niemal w locie i bardzo szybko przesiadł się na drugą maszynę. Podobną taktykę zastosował Ruben Xaus, ale zsiadł ze swojego BMW ze złej strony, musiał okrążyć motocykl i wskoczyć na drugi. Stracił z tego powodu z pewnością kilka sekund. Ostatecznie w pierwszym wyścigu Xaus był czternasty, a do jadącego przed nim Maxa Biaggiego zabrakło mu mniej niż trzy sekundy. Gdyby Hiszpan lepiej poradził sobie na pit-lane, z pewnością byłby trzynasty.
Problemy z odpaleniem swoich drugich motocykli mieli zawodnicy Ten Kate, którzy stracili z tego powodu przynajmniej kilkanaście sekund. Gdyby nie problemy z odpaleniem maszyny, Rea mógłby walczyć o podium (a gdyby nie kara przejazdu przez pit-lane, mógłby wygrać). Checa był ostatecznie jedenasty, choć miał szansę przynajmniej na dziewiątą lokatę.
Choć ekipy miały w tym roku dwie okazje aby podejrzeć taktyki stosowane podczas takich sytuacji w MotoGP (podczas mokrych wyścigów o Grand Prix Francji i Włoch), nie wszyscy należycie przygotowali się na zmianę motocykla. Nawaliła m.in. ekipa BMW, zbyt długo trzymając na torze Xausa na oponach typu wet. Z drugiej strony zespół Yamahy, który jeszcze do niedawna pracował w tej samej siedzibie obok toru Monza, w której znajduje się także baza ekipy Fiat Yamaha (Lorenzo wygrał mokry wyścig na Le Mans w MotoGP w maju), idealnie zaplanował zjazd Bena Spiesa, dzięki czemu Amerykanin mógł sięgnąć po zwycięstwo.
Choć w takich sytuacjach zjazd o jedno okrążenie za wcześnie lub za późno, może przesądzić o losach wyścigu (co potwierdził Michel Fabrizio), inni także spisali się na medal jeśli chodzi o taktykę, ale nie byli w stanie wykorzystać pełni potencjału drugiej maszyny na suchym torze. Przykładem niech będzie Haga, który w drugim motocyklu z przodu miał założoną oponę „intermedium" i nie mógł pojechać tak, jakby tego chciał.
Przepis „flag to flag" był całkowitą nowością dla Jamiego Hackinga, który na Misano, podobnie jak na Miller Motorsport Park, zastępuje w fabrycznym zespole Kawasaki Japończyka Makoto Tamadę. Paul Bird nie wpadł na pomysł, aby nowe przepisy wytłumaczyć swojemu tymczasowemu podopiecznemu i Hacking w ogóle nie wiedział, że powinien zjechać, choć miał szansę na dobry wynik.
Dramaty
W drugim wyścigu Ben Spies miał przynajmniej szansę na walkę o zwycięstwo, ale problemy ze sprzęgłem tuż po starcie zepchnęły wicelidera tabeli na sam koniec stawki. „To frustrujące, ponieważ gdyby nie te wpadki, teraz prowadzilibyśmy w mistrzostwach." - powiedział Teksańczyk, który z powodu braku paliwa stracił pewne zwycięstwo na Monzie, a przez drobną awarię przynajmniej podium w RPA. Massimo Meregalli musi zdyscyplinować swoją ekipę, bo w ostatnich wyścigach nie będzie już miejsca na szkolne błędy - losy tytułu wiszą na włosku.
Gdy tylko zobaczyłem stróżki wody, płynące wzdłuż toru w długim, lewym zakręcie w połowie okrążenia rozgrzewkowego, pomyślałem sobie, „O nie, oby tylko nikt...". W tym momencie z wyścigiem pożegnał się Troy Corser, który w Misano startował mimo niedawnych problemów z ramieniem. W drugim wyścigu nie było lepiej i „Mr Superpole" na swoim BMW dojechał do mety bez punktów.
Skoro mowa o dramatach, John Hopkins w niedzielę w ogóle nie pojawił się na torze. Amerykanin o brytyjskich korzeniach niby doszedł już do siebie po kontuzji z Assen, ale po piątkowych sesjach postanowił wycofać się z dalszej rywalizacji i nabrać sił przed „prawie domową" rundą na Donington Park.
Jonathan Rea mógł z kolei pozbawić Spiesa zwycięstwa w pierwszym wyścigu. Jego tempo było imponujące, a taktyka odpowiednia i przemyślana, ale tym razem na drodze podopiecznemu Ten Kate stanął ogromny pech. Zaczęło się od konieczności startu z ostatniej pozycji (choć był drugi w Superpole), problemów z odpaleniem drugiego motocykla po zjeździe na pit-lane, a skończyło na karze przejazdu przez aleję serwisową. „Gdyby nie to wszystko, mógłbym wygrać." - potwierdza Irlandczyk.
Niespodzianki
Nikt nie spodziewał się, że zespół Ten Kate Honda postanowi w samym środku sezonu zmienić dostawce zawieszeń i rozstać się nagle ze swoim wieloletnim partnerem, firmą WP. W poniedziałek przed zmaganiami na Misano, holenderska ekipa testowała produkty Ohlins podczas specjalnej sesji na torze Paul Ricard we Francji. Jej wyniki były na tyle obiecujące, że charakterystyczne, złote widelce (serwisowane prze grupę Andreani), zobaczyliśmy w maszynach podopiecznych Ten Kate już na Misano.
Choć Ryuichi Kiyonari i Carlos Checa cały czas nie są w stu procentach zadowoleni, Johnny Rea dogadał się z Ohlinsami wyśmienicie od pierwszego kontaktu i niewiele brakowało, a wygrałby oba wyścigi. „Mamy te zawiasy od zaledwie pięciu dni, a już mogliśmy wygrać. To dowód naszej ciężkiej pracy." - cieszył się Rea.
Cichym bohaterem był w Misano bez wątpienia Czech Jakub Smrz, który w sobotę sięgnął po pole position, uzyskując najlepszy czas w sesji Superpole, a dzień później dwukrotnie wpadał na linię mety na czwartej pozycji. Ciekawe, czy któryś z fabrycznych teamów w przyszłym roku zdecyduje się zaopiekować naszym południowym sąsiadem? Biorąc pod uwagę listę chętnych i szukających pracy (m.in. Edwards, Toseland, Elias i de Angelis z MotoGP), nie będzie to łatwe.
Emocje
W całym tym zamieszaniu łatwo przeoczyć fakt, iż drugi wyścig klasy Superbike zgotował nam nie lada emocje. Z pokładu Hondy z numerem 65 wszystko to wcale jednak nie wyglądało aż tak ekscytująco.
„Jechałem spokojnie za Fabrizio i studiowałem jego linie przejazdu. Na kilka kółek przed metą wiedziałem już gdzie zaatakować. Jazda za nim była bardzo łatwa. Myślałem, że pojedzie szybciej." - powiedział opanowany Rea, który może być bardzo groźny podczas weekendu na Donington Park.
Wielka szkoda, że Nori Haga nie był w stanie nawiązać walki o zwycięstwo, ale sam przyznał, oczywiście żartując, że „Rea i Fabrizio są za młodzi, by dotrzymać im kroku." Kolejna okazja już w ten weekend na Donington Park. Na zapowiedź zmagań w Wielkiej Brytanii zapraszamy na strony portalu Ścigacz.pl jeszcze przed weekendem.
Zobacz galerię zdjęć z wyścigu WSB w Brnie
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze