WSB Brno - Podsumowanie
Choć nigdy wcześniej nie zaznał tu sukcesu, Troy Bayliss pożegnał się z czeskimi (i polskimi) kibicami w wielkim stylu wygrywając oba wyścigi dziewiątej rundy WSB w Brnie.
Weekend Ducati
Ducati 999 nigdy zbyt dobrze nie radziło sobie z torem w Brnie, głównie z powodu niskiej (w porównaniu do japońskich, czterocylindrowych konkurentów) mocy, której braki wybitnie dawały się we znaki w prowadzącej pod stromą górkę drugiej części okrążenia.
W tym sezonie sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni dzięki wprowadzeniu przez bolońską firmę modelu 1098, legitymującego się silnikiem o pojemności 1200ccm i porównywalną do „japońskich czwórek" mocą. Sęk w tym, że Ducati świetnie prowadzi się także w łukach a przewagę osiąga dzięki fenomenalnemu momentowi obrotowemu, pomagającemu w super-szybkim wychodzeniu z zakrętów.
Mając do dyspozycji taki pakiet, Troy Bayliss był gotowy po raz ostatni zmierzyć się z czeskim torem, ale marzenia o pierwszym zwycięstwie na „Masaryku" chcieli pokrzyżować mu pozostali zawodnicy dosiadający modelu 1098.
Jednym z nich był ubiegłoroczny zdobywca Pucharu Świata Superstock 1000, młody Niccolo Canepa, który w tym roku pełni rolę kierowcy testowego Ducati. Boloński producent zaplanował dla niego aż trzy starty z dzikimi karta, podczas których, w barwach Xerox Ducati, ma testować przyszłoroczną wersję 1098, a przy okazji walczyć o miejsce w prywatnej ekipie Alice Team w MotoGP w sezonie 2009.
Cichym faworytem, tym bardziej biorąc pod uwagę jego rewelacyjną jazdę podczas poprzedniej rundy we włoskim Misano, był Rzymianin Max Biaggi, znany od lat jako „król Brna", gdzie wygrywał nie tylko w Grand Prix, ale także rok temu w WSB w barwach Alstare Suzuki. Dorzućmy do tego zawsze mocnego w Czechach Fabrizio, będącego na fali Xausa i faworyta publiczności, Jakuba Smrza i było oczywiste, że to Ducati powinno narzucać tempo na Morawach, ale zwycięstwo Baylissa wcale nie było przesądzone.
Pierwsze koty za płoty
Faktycznie w treningach to zawodnicy dosiadający włoskich motocykli byli górą, a do pierwszej piątki załapywać się był w stanie tylko ścigający się Yamahą Troy Corser, który był imponująco szybki i ostrzył sobie zęby na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.
Z kwalifikacji ze zwycięską ręką wyszedł Biaggi, który o ułamki sekund wyprzedził Smrza i Baylissa, podczas gdy dwie kolejne pozycje zajęli jeźdźcy zawsze dobrze radzącego sobie w Brnie Suzuki - drugi w tabeli Niemiec Max Neukirchner i Hiszpan Fonsi Nieto.
Kilka godzin później największym zaskoczeniem dnia był podczas sesji Superpole Japończyk Ryuichi Kiyonari, dwukrotny mistrz Wielkiej Brytanii klasy Superbike, który w tym roku debiutuje w mistrzostwach świata. Na swoim jednym szybkim kółku zawodnik ekipy Ten Kate Honda awansował z szesnastej, na rewelacyjną piątą pozycję, dystansując pozostałych jeźdźców Hondy, w tym drugiego w tabeli Carlosa Checkę, który wywalczył dopiero trzynaste pole startowe.
Piątkowe i sobotnie jazdy potwierdziły teorię sprzed weekendu. Czwarte w tym sezonie pole position wywalczył Troy Bayliss, do którego poza dosiadającym Yamahy Corserem dołączyli w pierwszym rzędzie Michel Fabrizio i Max Biaggi, zaś obok Kiyonariego i Nieto, w drugiej czwórce znalazły się także 1098'ki należące do Canepy i Smrza.
Dopiero na dziesiątej pozycji zakwalifikował się Neukirchner, a na dwunastej Haga, co dawało Baylissowi wyjątkowo duży bufor bezpieczeństwa jeśli chodzi o klasyfikację generalną. Australijczyk nie myślał jednak o zachowawczej jeździe po punkty i w niedzielę od samego początku ostro wziął się do pracy.
Dwa razy Bayliss
Piłka jest okrągła, bramki są dwie i zawsze wygrywają Niemcy - takie powiedzonko krążyło jeszcze do niedawna pomiędzy fanami footballu. W przypadku czeskiej rundy World Superbike bardziej adekwatne byłoby chyba - Tor jest trudny, rywale szybcy, ale wygrywa i tak Bayliss.
Tak też było w minioną niedzielę i trzeba przyznać, że „Balistyczny" Australijczyk godnie pożegnał się czeską publicznością. 39'latek potwierdził, że podczas obu wyścigów nie miał najmniejszych problemów z ogumieniem, a to właśnie one pogrzebały szansę na zwycięstwo kilku jego rywali. Dlatego tak się stało? Mechanicy Ducati przeszli samych siebie ustawiając motocykl lidera generalki w taki sposób, by był nie tylko szybki, ale oszczędny dla ogumienia - świetna robota.
Słowa uznania należą się także zespołowemu koledze Baylissa, młodemu Michelowi Fabrizio, który podtrzymał swoją dobrą passę w Brnie i w niedzielę, po rewelacyjnej jeździe, wywalczył dwie wizyty na podium. Fakt, iż czeski tor wyjątkowo sprzyjał Ducati pewnie pomógł, ale jeszcze bardziej do ostrej walki zmotywował go oddech Niccolo Canepy na plecach.
Niestety Canepa nie miał już tyle szczęścia i po problemach ze zbyt szybkich zużywaniem się opon pierwszy wyścig zakończył na trzynastej pozycji, a drugiego w ogóle się wycofał. Problemy Włocha raz jeszcze potwierdzają wybitny kunszt mechaników Baylissa!
Tak czy inaczej, przewaga Ducati przez cały weekend była oczywista. „Nie mogłem tak późno hamować i przede wszystkim, tak wcześnie otwierać gazu jak zawodnicy na 1098." - skwitował krótko Neukirchner, którego tym razem zabrakło na podium.
Kolejny dramat Hagi
Po licznych błędach w pierwszej połowie sezonu Noriyuki'ego Hagę dzieli obecnie prawdziwa przepaść od lidera generalki. Japończyk był więc w Brnie silnie zmotywowany, ale w pierwszym wyścigu nie było go stać na nic więcej niż szóstą pozycję.
Prawdziwy dramat zawodnika ekipy Yamaha Motor Italia rozpoczął się tuż przed drugim startem, gdy na okrążeniu rozgrzewających posłuszeństwa odmówiła jego R1'ka i Haga musiał rozpocząć wyścig na zapasowej maszynie z pit-lane.
Tym razem, po wyjątkowo widowiskowym pościgu, Nitro-Nori minął linię mety na siódmej pozycji i choć bez wątpienia był w niedzielę „gwiazdą drugiego planu", to jednak marzenia o mistrzowskim tytule mogą już za chwilę prysnąć jak mydlana bajka.
Czy ktoś ma jeszcze szansę?
Przewaga Baylissa w klasyfikacji generalnej jest ogromna. Na dziesięć wyścigów (pięć rund) przed końcem mistrzostw Australijczyk wyprzedza Neukirchnera aż o 65 punktów, Checę o 69, Corsera o 79, a Hagę aż o 83!
Do zdobycia jeszcze 250 oczek, ale przy takiej przewadze, Bayliss mógłby do końca roku przyjeżdżać do mety na bezpiecznej drugiej pozycji i nawet gdyby Neukirchner wygrał wszystkie wyścigi, Australijczyk i tak zgarnąłby koronę z piętnastopunktową przewagą. Należy jednak pamiętać, że jeden zły weekend wystarczy, aby Troy stracił aż 50 oczek, a wtedy zabawa zaczyna się od nowa.
Co dalej?
Przed dziesiątą rundą mistrzostw świata zawodników czeka krótka, niemal dwutygodniowa przerwa. Nie wszyscy spędzą ją jednak na błogim odpoczynku. Wielu motocyklistów prosto z Brna udało się do Japonii, gdzie w najbliższą niedzielę wezmą udział w legendarnym wyścigu „Suzuka 8 Hour". W pierwszy weekend sierpnia karuzelę WSB ponownie zobaczymy w jednym miejscu - tym razem na brytyjskim Brands Hatch.
Za zaproszenie do Brna dziękujemy firmie Pirelli Polska oraz firmie Pirelli Moto BU Milan
Filmy
Za udostępnienie materiału video dziękujemy Pernach Michałowi
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze