WMMP w Moście - pierwsi mistrzowie na horyzoncie
Za nami ostatnia z „gościnnych” rund WMMP. Zawody w czeskim Moście to wejście w końcową fazę sezonu wyścigowego 2011 i krystalizacja najpoważniejszych pretendentów do pucharów i tytułów mistrzowskich.
Czeska runda dla klas pucharowych rozpoczęła się przede wszystkim od słabej pogody. Albo padało, albo tor przesychał, co dla wielu zawodników amatorów było sporym problemem i powodem do stresu. Szczególnie dla tych, którzy na tym obiekcie byli pierwszy lub drugi raz w życiu. W rezultacie nie obyło się bez gleb, w tym poważnych. Już w trakcie treningów mocno ucierpiał Marcin Fraszka, kilku innych kierowców także upadło w trakcie sesji treningowych i kwalifikacyjnych. W samych wyścigach nie działo się raczej zbyt wiele. W Rookie 1000 polską klasyfikację zdominował Przemek Janik, który pod nieobecność Fraszki miał mocno ułatwione zadanie. Oczywiście po kolejnym z rzędu zwycięstwie Janik prowadzi w generalce z tak dużą przewagą, że szanse konkurentów do pucharu są czysto matematyczne. Marcin Fraszka raczej nie wystartuje w kolejnej rundzie, a Tomek Leciej, trzeci obecnie w tabeli, musiałby wygrać wszystko robiąc najlepsze czasy w kwalifikacjach i w wyścigach, a i to przy założeniu, że Janik nie dojedzie w żadnym z biegów do mety. To rzecz jasna mało prawdopodobne.
W Rookie 600 sytuacja wydaje się być nieco ciekawsza. Szymon Strankowski pewnie wygrał rundę w Moście, udowadniając, że wydarzenia ze Slovakiaring były jedynie wypadkiem przy pracy. 17 punktów przewagi nad kolejnym w tabeli i jeżdżącym coraz szybciej Mirkiem Bożkiem nie daje jednak podstaw do osiadania na laurach, szczególnie że zaledwie 8 punktów dalej jest trzeci w generalce Kuba Szwedzik. Najbliższe starcie pucharowców w Poznaniu może być zatem szalenie ciekawe.
Dwa dni później, w niedzielę na polach startowych stanęły klasy mistrzowskie. Już w kwalifikacjach stało się jasne, że Mateusz Korobacz nie będzie miał łatwego zadania z odniesieniem kolejnego z rzędu zwycięstwa i późniejsze wydarzenia jedynie to potwierdziły. Poznaniak nie ukrywa, że Most nie jest jego ulubionym obiektem, a w ten weekend rywale okazali się wyjątkowo mocni. W trakcie zamieszania na pierwszej szykanie upadli Mateusz i Adrian Pasek, a wyścig przerwano. Obaj Polacy zdołali wrócić na start, choć Adrian po wymianie podnóżka wyjeżdżał do wyścigu z depo. Tego dnia brylował jednak kto inny. Będący w znakomitej dyspozycji Artur Wielebski zaznaczył swoim zwycięstwem, że kwestia tytułu mistrzowskiego nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Różnica między Mateuszem, a Arturem wynosi w chwili obecnej zaledwie 16 punktów, a przed nami jeszcze dwie rundy. Adrian Pasek, który świetnie pojechał w Moście, raczej nie ma już szans na tytuł mistrzowski, ale z pewnością na najbliższych runach będzie miał pełne ręce roboty, aby obronić pudło w generalce, bo czwarty w tabeli Kuba Wróblewski traci do Adriana zaledwie 10 punktów.
Duże Stocki były popisem jednego zawodnika. Macie rację, chodzi o znakomicie dysponowanego w ten weekend Andreasa Meklaua. Austriak świetnie rozegrał wyścig, jak zresztą przystało na starego wygę i zgarnął 25 punktów. Wyścigu nie ukończył Gwen Giabbani. Francuz jest najpoważniejszym rywalem Meklaua do tytułu mistrzowskiego, a po tej rundzie przewaga punktowa tylko teoretycznie-matematycznie jest do odrobienia w polskich rundach. Pierwszy z Polaków to Marcin Walkowiak, jadący „gościnnie” na tej rundzie, a kolejny to Mariusz Kondratowicz, który jest na chwilę obecną trzeci w tabeli. Podsumowując rundę Superstock 1000, można z dużym prawdopodobieństwem określić podium w klasyfikacji generalnej: Meklau, Giabbani i Kondratowicz. Rzecz jasna wszystkie te spekulacje mogą wziąć w łeb, bo piękno sportu, a w szczególności wyścigów polega właśnie na tym, że są one tak nieprzewidywalne.
Z westchnieniem ulgi rundę w Moście może wspominać Daniel Bukowski. Nie tylko dlatego, że Poznaniak zwiększył swoją przewagę nad konkurentami, ale także przez to, że szczęście nie dopisało jego najgroźniejszemu rywalowi – Markowi Szkopkowi, który nie ukończył wyścigu. W rezultacie Buła pewnie prowadzi w generalce, drugi jest Marcin Kałdowski, a trzeci Patrik Vostarek. Czech który wygrał w ten weekend w Moście, nazbierał sporo punktów w ostatnich rundach Alpe Adria i nie jest powiedziane, że nie namiesza w polskiej generalce. Przecież kolejna runda AA odbędzie się w Poznaniu! Marek Szkopek z taką samą jak Vostarek liczbą punktów spadł po Moście na czwartą pozycję i na najbliższych rundach czeka go sporo pracy. Matematyczne kalkulacje pokazują, że Mikroszkopek ciągle ma szanse na tytuł Mistrza Polski, a to zapowiada mnóstwo emocji na najbliższych rundach.
Wyścig Superbików startował aż trzy razy. Najpierw przez „tradycyjne” zamieszanie na pierwszej szykanie, potem przez potężną glebę pod reklamą Matadora. Wyścig to kolejny tego dnia popis Meklaua (który w ten weekend poprawił zresztą rekord toru) i drugiego zawodnika Suzuki Grandys Duo, Grega Junoda. Młody Szwajcar próbował podgryzać swojego utytułowanego kolegę, ale ostatecznie to Austriak był górą. Trzeci na mecie zameldował się Michał Filla. Wyścigu niestety nie ukończył Bartek Wiczyński, co rozciągnęło stawkę w klasyfikacji generalnej. Prowadzi Junod, ale z niewielką przewagą nad Meklauem. Pytanie sprowadza się do tego, czy w najbliższych rundach Austriak wystartuje w klasie Superbike. Jeśli tak, to szanse Janusza Oskaldowicza, będącego obecnie na trzecim miejscu tabeli, na drugie miejsce w sezonie będą zdecydowanie niższe.
Jak podsumować czwartą rundę Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski w Moście? Z pewnością stała ona pod znakiem niskiej frekwencji. W klasach mistrzowskich wystartowało około 30 zawodników z Polski, do tego dochodzi nieco ponad 20 zawodników z pucharów. W Czechach nie wydarzyło się nic przełomowego, choć powoli zaczyna formować się ścisła czołówka w poszczególnych klasach. Polacy podobnie jak na poprzednich rundach Alpe Adria nie byli w stanie nawiązać walki o zwycięstwo w swoich klasach zarówno jeśli chodzi o puchary, jak i klasy mistrzowskie. Szkoda, że odnotowaliśmy sporo upadków, bo to może odbić się negatywnie na frekwencji w zbliżających się polskich rundach. Już za niecałe dwa tygodnie zawitamy karuzelę Alpe Adria w Poznaniu. Zapraszamy i gorąco zachęcamy do kibicowania!
|
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzechyba nawet nie chce się nikomu komentować:) no bo i co:) szkoda że umiera ten piękny sport:(
Odpowiedzco tu komentować?
Odpowiedzno cóż,ogólna degrengolada
Odpowiedz...Promowana klasa 125 rozrusza koniunktórę..Prawda Panie Przewodniczacy?PZM tak się stara...
Odpowiedz