Vespa GTS 300, czyli jak zrozumieć fenomen włoszczyzny
Przez jednych kochane, przez innych znienawidzone. Obiekty kultu lub przedmioty drwin. Technicznie coraz doskonalsze, ale wciąż bez fajerwerków, jakie oferują producenci z Azji. Włoskie skutery Vespa to osobny gatunek, który wymyka się porównaniom - jest samopodtrzymującą się legendą.
Można się dobrze bawić bez alkoholu? Można? No nie można… ale bez stu koni pod zbiornikiem jak najbardziej. Zresztą nawet bez zbiornika w tradycyjnym miejscu. Ale wtedy potrzebna jest wartość dodana - coś, co zrekompensuje pozornie mizerne cyfry w danych technicznych. Oryginalna konstrukcja, niepowtarzalny kształt, życzliwe spojrzenia przechodniów. Prostota, złożona jednak z elementów najwyższej jakości. Poczucie obcowania z czymś ponadczasowym. Doskonały smak. Jak kraść, to miliony, Jak skuter, to Vespa.
Symbol drużyny
Dzisiejszy artykuł miał być w zasadzie testem konkretnego modelu Vespy - największego w ofercie firmy GTS300. Jednak dzięki uprzejmości Liberty Motors, warszawskiego dealera tej marki, miałem przyjemność przez kilka tygodni jeździć różnymi modelami i okazało się, że wszystkie, niezależnie od kształtu i pojemności, mają pokaźny zbiór wspólnych cech. Temat wyjątkowości włoskich Os wałkowany jest od lat. Chcąc nie chcąc, produkująca je firma Piaggio stała się symbolem tego segmentu jednośladów. Tak jak z Adidasem - nawet najlepsze najeczki, pumki i riboczki to wciąż w powszechnej świadomości adidasy. Mówisz skuter - myślisz Vespa. O co w tym chodzi?
Dla mnie był to pierwszy osobisty kontakt z tymi pojazdami - chociaż pożerałem je wzrokiem od lat, to dotąd nie miałem okazji nimi jeździć. Z racji bycia rasowym przedstawicielem młodzieży wiejskiej, od razu skierowałem swój wzrok na największy w ofercie Vespy model GTS300, słusznie przewidując, że jej duża moc da mi, poza oczywistą frajdą, także cień szansy na przeżycie w moim codziennym tańcu z ciężarówkami na DK nr 2. Biały skuter wygląda znakomicie, zarówno oglądany z daleka, jak też kontemplowany szczegółowym okiem zegarmistrza. Słyszałem wiele opinii, że są to pojazdy typowo damskie, tylko dlatego, że od zawsze ich stylistyka to łagodne linie. Nie są damskie - we Włoszech od lat jeżdżą na nich Włosi, którzy są tak męscy, że każdy włos na ich ciele jest owłosiony - stąd zresztą prawdopodobnie nazwa państwa.
Podniebne wspomnienia
Nie znając jeszcze historii powstania tych skuterów, zawsze odnosiłem wrażenie, że każdy model Vespy ma w sobie coś z kształtów znanych z branży lotniczej. Kojarzące się z tym określenia to zwarty, solidny, gładki i opływowy. Niewielkie koła sprawiają wrażenie wysuniętych tylko na chwilę, do lądowania i kołowania po płycie lotniska. Poza lusterkami brak tu wystających elementów, wszystko, łącznie z kierownicą, zegarami i oświetleniem stanowi jedną, łagodnie uformowaną bryłę. Te czysto intuicyjne skojarzenia mają potwierdzenie w faktach - Vespa to dzieło inżynierów lotniczych, którzy dostając zadanie stworzenia lekkiego środka transportu naziemnego, wyraźnie nie wyzbyli się myślenia o przestworzach.
Siła przestrzeni
Kiedy zająłem miejsce za kierownicą, od razu uderzyła mnie dostępna ilość miejsca na nogi, niespotykana nawet w największych maksiskuterach innych producentów. Sama przestrzeń nie jest jakaś ogromna, ale wyprostowana, nie udziwniona pozycja sprawia, że jest znakomicie wykorzystana. Nie ma tu tego wymuszonego, pseudochopperowego ułożenia kończyn, które z daleka wygląda na wygodne, a w praktyce nie daje nic poza bólem pleców w miejscu, w którym zaczynają pękać. Jest to bardzo charakterystyczne dla Vespy - nawet mniejsze modele, którymi później jeździłem, Sprint i Primavera, oferują tę samą pozycję i nie straszą ciasnotą. Co ciekawe, miałem również krótką przygodę z dużym, teoretycznie turystycznym modelem Beverly 350 z tej samej fabryki Piaggio i nie był on już tak wygodny, jak nawet najmniejsza Vespa. Potęga klasyki.
Klasa premium
W kontakcie z Vespą mam te same odczucia, które towarzyszyły mi przy produktach Apple w jego złotych czasach. Jest to wrażenie obcowania z produktem najwyższej jakości, który po prostu przyjemnie mieć w dłoni, nawet bez uruchamiania. Duże, czytelne, pięknie podświetlone i elegancko wystylizowane zegary, świetnie wkomponowane w kierownicę klamki, przełączniki i lusterka. Szeroki i funkcjonalny schowek pod kierownicą, z ukrytym w nim gniazdem USB. Umieszczony nad tym schowkiem sprytny uchwyt do zawieszenia plecaka lub siatki z zakupami. Spory schowek pod siodłem w formie wyjmowanej “kuwety”. Wszystko to w towarzystwie metalowego, samonośnego nadwozia - plastik jest tylko tam, gdzie to naprawdę konieczne i skutecznie ukrywa swoją obecność. Stylizacja Vespy GTS300 to spełnienie marzeń zwolenników miękkich linii. Miłośnicy zabójczego spojrzenia w nawet najmniejszych i najbardziej codziennych pojazdach będą oczywiście zawiedzeni.
Prosta mechanika
Ukryty pod tym eleganckim płaszczykiem silnik to zdrowe podejście do prostoty. Czterozaworowy singiel o pojemności niecałych 300 cm3 generuje 22 KM, które na papierze nie porażają, ale okazują się zupełnie wystarczające do napędzania ważącego 158 kg skutera. Praca silnika nie jest idealnie gładka i na postoju powoduje przyjemne mrowienie na kierownicy - taki mini mini Harley. Vespa ochoczo startuje spod świateł, zostawiając daleko w tyle zdumionych kierowców aut, którzy ledwo zdążyli wrzucić pierwszy bieg. Zadyszka w przyśpieszeniu pojawia się dopiero powyżej 110 km/h, a stała prędkość podróżna na autostradzie to licznikowe 130 km/h. Zupełnie wystarczająco, jak na towarzysza codziennych zmagań. Przyjemność jazdy GTS-em 300 wyceniono na 3-4 litry paliwa na każde 100 km. Zbiornik ma troszkę ponad 9 litrów, nie zdążymy więc zbytnio odwyknąć od widoku uśmiechniętej pani z ulubionej stacji.
Silne nogi
Prawdziwa siła Vespy GTS300, występująca również u jej mniejszych sióstr, to zawieszenie. Małe koła są często przedmiotem wątpliwości potencjalnych klientów, jeśli wręcz nie obiektem drwin. Tymczasem tutaj cały system odpowiedzialny za kontakt skutera z podłożem działa znakomicie. Jest to przede wszystkim zasługa niespotykanego gdzie indziej, samonośnego nadwozia. Jest bardzo sztywne, skuter świetnie prowadzi się na prostych, a w zakręty wchodzi jak po sznurku. Koła mają po 12 cali i umieszczone są w świetnie wymyślonych wahaczach, w tym fikuśnym, jednostronnym z przodu. Zawieszenie jest dosyć sztywne, ale wciąż mieści się w dobrych standardach komfortu. Jedyne, co potrafi wytrącić z błogiego spokoju, to naprawdę duże nierówności poprzeczne. Wtedy czuć, że Vespa to jednak nie turystyczne enduro. Na szczęście kondycja ulic naszych miast coraz mniej przypomina cerę hormonalnie uposażonego nastolatka.
Cena doskonałości
Moim zdaniem w kategorii skuterów Vespa jest i pozostanie wzorem i wyznacznikiem standardów. Ponad 70 lat doskonalenia swojego produktu to coś, czego nie da się przeskoczyć. Oczywiście wiąże się z tym spora niedogodność finansowa, nowe Vespy potrafią być 2-3 razy droższe od azjatyckiej konkurencji. Warto jednak zapolować na posezonowych wyprzedażach - GTS-a 300 można kupić już za 18-19 tysięcy zł, zamiast cennikowych 25 tysięcy. W przypadku tego pojazdu każda złotówka wraca w postaci czystej radości z posiadania.
Dolce Vita
Z Vespą wiąże się jeszcze jedna, niewymierna wartość. Jest to specyficzny klimat, który bardzo pomaga w często pochmurnej codzienności między Odrą i Bugiem. Jest to potężna dawka włoskiej radości życia i zwykłego luzu. Po głowie latają piosenki Drupiego, sukcesy Juventusu Turyn, charyzma Papa Polacco i wdzięki Moniki Belucci. “Dolce Vita”, czyli piękne życie, znane z filmów Felliniego. Nie umiem tego do końca określić, ale jadąc Vespą mniej się denerwuję na egzotyczne manewry niedzielnych kierowców. Czuć, że pojazdy te są robione przez ludzi, którzy nie wstydzą się skutera, ba, jest on dla nich powodem do dumy i częścią stylu życia. Tego po prostu trzeba spróbować, nawet jeśli ta estetyka to nie twoja bajka. Wielu motocyklistów, którzy kupili Vespę jako drugi jednoślad, wyjeżdża swoimi większymi maszynami góra trzy razy w sezonie - włoszczyzna staje się codziennym towarzyszem. Lekkość, zwrotność, walory praktyczne i wciąż ogromna przyjemność z jazdy - Włosi mają na to przepis.
Zdjęcia: Bartłomiej Buczkowski
|
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeBo Vespa wśród skuterów jest tym samym co H-D wśród motocykli. Do tych sprzętów się po prostu dorasta, można mieć dowolny azjatycki skuter, ale Vespa to Vespa.
OdpowiedzLans i szpan... z tego sie wlasnie wyrasta... ale rozumiem Tych ktorzy kupuja Vespy, z tego samego powdu ja chcialbym miec Simsona, Afryke czy Mustanga `68.
OdpowiedzDziewczna na Vespie - TAK, facet n aVespie - NIE, NIE i jeszcze raz NIEEEEEE.....
OdpowiedzTacet to ino na trakturze.
OdpowiedzA ja mam Harleya i Vespę i bez względu na czym jadę mam na takich jak Ty mądali wyj... ;) Jeśli musisz podkreślać swoją męskość motocyklem to bardo mi przykro że nie możesz czymś innym.
OdpowiedzA słyszałeś taki slogan "Small wheels, big balls"? ;)
OdpowiedzSlyszalem... tak samo jak "empty can, rattles the most"...
OdpowiedzFJ600 klekocze?
OdpowiedzTo tak samo jak z samochodami, każdy rośnie kilka razy, jak prowadzi go panna. Facetowi to tylko pasuje umorusany po dach gazik.
Odpowiedz"jeżdżą na nich Włosi, którzy są tak męscy, że każdy włos na ich ciele jest owłosiony - stąd zresztą prawdopodobnie nazwa państwa." warto jeszcze raz przeczytać tekst przed opublikowaniem, to ...
Odpowiedzpopłakałem się ze śmiechu
OdpowiedzNie zauważyłbyś żartu gdyby stanął przed Tobą i dał Ci z liścia
OdpowiedzRacja. I zarazem warto dodać, że nazwa "Włosi" bierze się nie od włosów - etymologia tego określenia jest dużo bardziej skomplikowana. ;)
OdpowiedzRozważamy w redakcji wprowadzenie specjalnych oznaczeń dla fragmentów tekstu z góry niepoważnych :) Konrad
Odpowiedz