tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Valentino Rossi prawdziwym zwyciêzc± MotoGP 2023 w Argentynie! Analiza
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka 950
NAS Analytics TAG
motul belka 420
NAS Analytics TAG

Valentino Rossi prawdziwym zwyciêzc± MotoGP 2023 w Argentynie! Analiza

Autor: Mick Fia³kowski 2023.04.03, 20:41 Drukuj

Kapryśny pod względem pogody weekend Grand Prix Argentyny zakończył się kolejnym pole position dla Marquezów i kolejnym zwycięstwem Valentino Rossiego w MotoGP. Tym razem, po raz pierwszy jako szefa zespołu. Debiutancka wygrana Marco Bezzecchiego nie była jednak jednym wartym odnotowania wydarzeniem na torze Termas de Rio Hondo, gdzie znów mocno zmienił się układ sił w stawce.

Do Argentyny karuzela MotoGP przyleciała prosto z Portugalii. Suche, piątkowe treningi padły łupem zawodników Aprilii, ale kiedy wydawało się już, że może czekać nas powtórka ubiegłorocznego zwycięstwa Aleixa Espargaro, w sobotę sytuacja w stawce wywróciła się do góry nogami.

NAS Analytics TAG

Wszystko przez deszcz, który mocno namieszał podczas kwalifikacji. Spektakularnie, mimo wywrotki i pożaru jednego z dwóch motocykli, z Q1 do Q2 przebił się Alex Marquez, który następnie wywalczył swoje pierwsze pole position w MotoGP, będąc jednym z czterech zawodników, którzy zaryzykowali w ostatnich minutach założenie opon typu slick na przesychający tor. Co ciekawe, to już drugi taki weekend z rzędu, kiedy Marquez przebija się przez Q1 do Q2 i zgarnia pole position, bo w Portugalii to samo zrobił starszy z braci, Marc. W Argentynie zawodnik Repsol Hondy był jednak nieobecny z powodu kontuzji.

Niespodziewani zwycięzcy MotoGP Argentyny 2023

Sobotni sprint odbył się już na suchym torze i rozpoczął od genialnego startu Brada Bindera, który wystrzelił na czoło stawki, choć ruszał z… 15 pola! Zawodnik z RPA jeszcze tydzień temu nie był pewien startu w Grand Prix Portugalii, bo bardzo mocno dokuczał mu ból karku po wywrotce podczas testów, ale w sobotę na ostatnich metrach perfekcyjnie utrzymał za sobą szarżującego Marco Bezzecchiego. W efekcie zgarnął 12 dodatkowych punktów i wygraną w sprincie.

Bezzecchi, jeden z dwóch podopiecznych ekipy Valentino Rossiego, świetnym tempem popisywał się już podczas piątkowych treningów, ale na ostatnich metrach sprintu nie chciał ryzykować i wyraźnie wstrzymywał się z atakiem na późno hamującego Bindera. Po drodze zdołał jeszcze otrzeć się o zespołowego kolegę i przyrodniego brata Rossiego, Lucę Mariniego. "Gdybym go ściął, Vale by mnie zabił" - żartował w sobotę wieczorem Bezzecchi.

W niedzielę to jednak on dyktował tempo, choć nieco obawiał się jazdy po mokrym tym razem torze. Kontrolując sytuację, Włoch dość komfortowo dowiózł do mety swoje pierwsze zwycięstwo w MotoGP i to na torze, na którym pięć lat temu wywalczył w Moto3 swoją pierwszą wygraną w mistrzostwach świata. Wtedy skończyło się na okolicznościowym tatuażu. "Teraz będzie kolejny" - żartował po wyścigu.

Wygrana Bezza to poniekąd także zwycięstwo Valentino Rossiego, który jeszcze przed zakończeniem kariery wystawił własną ekipę najpierw w Moto3, następnie w Moto2, a obecnie już tylko w MotoGP, szkoląc jednocześnie młode talenty na swoim ranczu w ramach Akademii VR46.

Może i "Doktor" nie jest specjalnie zaangażowany w prowadzenie zespołu, bo sam ma pełne ręce roboty przy swoim programie startów w wyścigach samochodowych GT3, ale do ekipy trafiło mnóstwo osób, które pomagały mu na różnych etapach jego motocyklowej kariery. Można więc powiedzieć, że zwycięstwo Bezzecchiego jest poniekąd także wygraną Rossiego, którego dziedzictwo w królewskiej klasie rezonuje aż do dzisiaj.

Jakby tego było mało, na podium w klasie Moto3 stanął Andrea Migno, który wskoczył na motocykl w ostatniej chwili jako zastępca kontuzjowanego Lorenzo Fellona. Włoch także przez lata korzystał ze wsparcia Rossiego, Akademii i zespołu VR46.

"Gdyby nie Vale pewnie by mnie tu dzisiaj nie było" - podkreślał na mecie szczęśliwy Bezzecchi, który dzięki wygranej w Argentynie i trzeciemu miejscu w Portugalii objął jednocześnie prowadzenie w klasyfikacji generalnej MotoGP.

W sobotę na podium sprintu dołączył do niego zespołowy kolega, Luca Marini, który jednak w niedzielę przepadł nieco w głębi stawki, mając za sobą także rozczarowujący weekend w Portugalii. Wewnątrz zespołowa rywalizacja w Money VR46 Racing Teamie zapowiada się fascynująco.

Niespodzianka goni niespodziankę

Bezzecchi nie był jedynym zaskoczeniem na niedzielnym podium, na którym dołączyli do niego Johann Zarco i Alex Marquez. Francuz miał wyraźne problemy z przyczepnością tyłu na początku wyścigu, ale gdy warunki zaczęły się nieco zmieniać, nabrał wiatru w żagle i był jednym z najszybszych zawodników na torze, wyprzedzając obrońcę tytułu i ruszającego z pole position Marqueza.

Marquez przejechał z kolei czysty i spokojny wyścig, sięgając po swoje pierwsze podium na Ducati. "Wystarczyło zmienić motocykl i walkę o piętnaste miejsce zamieniłem na walkę o podium" - mówił Hiszpan, który po przesiadce z Hondy w czołówce bił się także w Portugalii. Uważajcie na niego.

Największa niespodzianka miała jednak miejsce tuż za podium obu wyścigów. Czwarty w sprincie i niedzielnych zmaganiach był Franco Morbidelli, który przez cały weekend, niezależnie od pogody i warunków, miał w Argentynie świetne tempo. Czyżby poczuł ciśnienie po niedawnych słowach Topraka Razgatlioglu, że w 2024 roku liczy się dla niego tylko MotoGP? Nie. To raczej kwestia postępów i przyczepności.

W Argentynie tej przyczepności bardzo brakowało, z czym wyraźnie nie radził sobie lider Yamahy, Fabio Quartararo. Morbidelli z kolei w takich warunkach błyszczał, zostawiając Francuza wyraźnie z tyłu w treningach i kwalifikacjach. O ile mistrz świata z sezonu 2021 mocno narzekał na brak przyczepności tylnej opony, Włochowi takie warunki były bardzo na rękę.

Nie można jednak powiedzieć, że jego świetna jazda w Argentynie to wyłącznie kwestia nietypowej przyczepności, bo w niedzielę, na mokrej nawierzchni, asfalt był już zaskakująco przyczepny, a Morbidelli nadal miał niezłe tempo.

Tutaj jednak pomogła mu także wysoka pozycja kwalifikacyjna. W niedzielę Quartararo był jednak od niego dużo szybszy w drugiej połowie wyścigu, ale stracił zbyt wiele czasu i spadł na koniec stawki po wypchnięciu przez Nakagamiego na pierwszym okrążeniu. Francuz był wściekły, domagając się dla Japończyka kary, ale sędziowie znów - podobnie jak w Barcelonie rok temu - przymknęli na jego jazdę oko. Choć raz są przynajmniej konsekwentni, choć nie wiem, czy o taką konsekwencję chodziło po niedawnych wydarzeniach z Portugalii.

Gdyby nie ta przygoda, moim zdaniem to Fabio byłby na podium. Co ciekawe, pytany po wyścigach, czy będzie rozmawiał z Morbidellim o ustawieniach, Francuz rzucił: "Mamy dane, nie musimy rozmawiać". Z kolei Franco tłumaczył, że "musimy pracować razem Fabio". Czyżby w garażu Yamahy zaczęło robić się gorąco?

Kosztowne błędy faworytów

Po zdominowaniu weekendu w Portugalii lider tabeli i obrońca tytułu podkreślał, że musi unikać w tym roku "głupich błędów", ale niestety w niedzielę wylądował na deskach, choć trudno mówić tutaj o specjalnym błędzie. Walcząc o podium, Pecco zaliczył uślizg przodu, gdy już dodawał gazu na wyjściu z przedostatniego zakrętu. W danych nie było widać jakiegokolwiek błędu, ale tak czy inaczej Włoch opuszczał Argentynę mocno rozczarowany.

Nie on jedyny. Niedziela nie była udana także dla sobotniego zwycięzcy, Brada Bindera, którego tuż po starcie lekko musnął Maverick Vinales, doprowadzając zawodnika ekipy KTM do upadku. Bagnaia i Binder wrócili na tor, ale finiszowali bez punktów. Oni przynajmniej ustawili się na starcie. Joan Mir po sobotniej wywrotce wylądował w szpitalu i w niedzielę nie mógł stanąć do walki.

Mimo ogromnych oczekiwań, katastrofalny weekend zaliczyli zawodnicy Aprilii, którzy po trudnych kwalifikacjach utknęli w środku stawki w sprincie. Aleix Espargaro przyznał, że zabrakło mu odwagi, aby założyć slicki pod koniec kwalifikacji, po czym zaliczył wywrotkę w sobotnim wyścigu. Vinales z kolei po kontakcie z jednym z rywali stracił prawe skrzydełka aero i nie był w stanie nawiązać walki.

W niedzielę, na mokrym torze, obie Aprilie kompletnie nie radziły sobie na mokrej nawierzchni, ślizgając tylnym kołem i zmuszając elektronikę do nieustannego zmniejszania mocy. "Myślałem, że złapałem kapcia" - narzekał Aleix. Aprilia ma przed sobą sporo pracy, bo przecież takie warunki mogą się jeszcze w tym roku powtórzyć.

Trzecia runda sezonu MotoGP już za dwa tygodnie w amerykańskim Austin. Czy do walki wróci tam Marc Marquez? A jeśli tak, to czy uda mu się wymigać od nałożonej przez sędziów w Portugalii karze dwukrotnego przejazdu przez długie okrążenie, którą ekipa Repsol Honda próbuje anulować wykorzystując przepisowe kruczki? Już niedługo się tego dowiemy! Póki co jasne jest jedno; nowe sprinty MotoGP są absolutnie genialne, nowy format weekendów jest atrakcyjny i intensywny, a chętnych do tytułu nie brakuje! To będzie kapitalny sezon!

NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjêcia
NAS Analytics TAG
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze s± prywatnymi opiniami u¿ytkowników portalu. ¦cigacz.pl nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶æ opinii. Je¿eli którykolwiek z komentarzy ³amie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usuniêty. Uwagi przesy³ane przez ten formularz s± moderowane. Komentarze po dodaniu s± widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadaj±cym tematowi komentowanego artyku³u. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu ¦cigacz.pl lub Regulaminu Forum ¦cigacz.pl komentarz zostanie usuniêty.

motul belka 420
NAS Analytics TAG
Zobacz równie¿

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualno¶ci

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep ¦cigacz

    motul belka 950
    NAS Analytics TAG
    na górê