Klasa Rookie Tak jak zapowiadaliśmy wcześniej, na pierwszym polu wyścigu Rookie powyżej 600 ccm stanął debiutant i zwycięzca klasy Pretendent z dnia poprzedniego Waldemar Chełkowski. Tuż po starcie, prowadził w wyścigu, jednak z czasem zaczął tracić na rzecz Roberta Nowaka (Torn Racing Team), atakującego go na Kawasaki. Jak później sam wyjaśnił, na skutek awarii sprzętu nie był w stanie dotrzymać kroku Nowakowi. W rezultacie ukończył jazdę na drugim miejscu podium. Jako trzeci zameldował się Wojciech Mańczak.
Zapytaliśmy świetnie debiutującego Waldemara Chełkowskiego o tajemnicę jego sukcesu oraz o powód, dla którego nie wygrał w drugim w życiu wyścigu: „To była moja pierwsza w życiu jazda na torze. Czuję, że jest to coś, czego zawsze szukałem. W klasie Pretendent startowałem z trzynastej pozycji, ale w pierwszy zakręt wchodziłem już jako drugi. Zanim zakończyło się to okrążenie, byłem już na prowadzeniu. Na początku wyścigu starałem się jeszcze „ciągnąć" za sobą kolegę, ale kiedy dwóch następnych go wyprzedziło, postanowiłem zająć się kontrolowaniem wyścigu. W wyścigu Rookie od trzeciego okrążenia zacząłem mieć problemy techniczne z motocyklem. Najpierw na dużej patelni, potem na małej i pod trybunami motocykl po prostu gasł, odcinał paliwo lub zapłon. Kilkukrotnie zostałem wysadzony z siodła i nie dałem rady nawiązać równorzędnej walki z Robertem Nowakiem. Kilkukrotnie jednak go jeszcze wyprzedziłem, ale w rezultacie to on zajął pierwsze miejsce. Dochodziłem go przed prawym pod mostek, ale już na odcinku prostym on mnie wyprzedzał." Ten weekend był pierwszym, kiedy ilość startujących zawodników w klasie Rookie była większa, niż pojemność toru. Dlatego postanowiono podzielić go na dwie osobne biegi. W wyścigu Rookie do 600 ccm od początku prowadził Waldemar Zacha, startujący na trzycylindrowym Triumphie. Jednak na własne życzenie, na podwójnym prawym pod mostek opuścił tor, a motocykl nie nadawał się już do kontynuowania jazdy. Wystarczyłoby jednak, ze wcześniej obróciłby się za siebie i odpuścił gaz... Z takiego obrotu sprawy zadowolony niewątpliwe był Daniel Bukowski, który wygrał ten wyścig. Szczęście także nie opuściło Adriana Jakubowskiego który, mimo, że nie ukończył wyścigu w Moście to tym razem uplasował się na trzecim miejscu. Przed nim przyjechał jeszcze tylko, łotewski zawodnik Kerstens Juris. Jednak nie wszyscy mogli być zadowoleni z przebiegu wyścigu. „To był mój najgorszy dzień do jazdy" - tłumaczyła nam Kasia Kędzior (Torn Racing Team) - „Jechało mi się bardzo ciężko. Ogólne warunki panujące na torze powodowały, że wolałabym iść spać, zamiast jechać na wyścigu. Startowałam z dwudziestej drugiej pozycji, ale już na Sławiniaku byłam około piętnastej. Przed małą patelnią za bardzo opóźniłam hamowanie i w rezultacie hamowałam na przednim kole. To bardzo wytrąciło mnie z rytmu jazdy. W rezultacie wylądowałam na siedemnastej pozycji, chociaż mogłam być dużo szybsza." Klasa Superstock 600 W sobotnim wyścigu 600tek niespodzianie na starcie pojawił się kontuzjowany wcześniej Marek Szkopek. Fantastyczny start zaprezentowała Monika Jaworska, po chwili jednak została wyprzedzona przez kolejnych zawodników, w tym dwóch liderów wyścigu, Marka Szkopka i Andrzeja Chmielewskiego. Ci, walczyli aż do ostatniego okrążenia, momentami ścierając się łokciami i owiewkami. Jednak na ostatnim łuku na wyjściu na prostą startową Marek popełnił błąd. To spowodowało wyjazd na ryfle i trawę. W momencie szarpnięcia motocyklem, odnowiła się kontuzja barku, nabyta przed dwoma tygodniami. Jednak, resztką sił Marek dojechał do mety i zajmując w nim drugą pozycję. Tuż za metą zszedł z motocykla i musiano mu udzielić doraźnej pomocy lekarskiej. Jako trzeci na mecie był Mateusz Stokłosa. Niedzielny wyścig był nie mniejszym zaskoczeniem bowiem znów na starcie zobaczyliśmy.... Marka Szkopka. Wiedząc, że przewaga między nim a Andrzejem Chmielewskim wynosiła w obecnej chwili tylko 2 punkty, nie chciał rezygnować z walki, mimo bólu, jaki niewątpliwie sprawiał mu uszkodzony bark. Monika Jaworska powtórzyła swój świetny start. Jednak po chwili, podobnie jak dzień wcześniej została zdystansowana przez Andrzeja Chmielewskiego i Marka Szkopka. Następnie spadła na dalsze pozycje wyprzedzona również przez Stokłosę, Brandta, Pernacha i Kaczora lądując w rezultacie na siódmej pozycji. Jednak trzeba jej przyznać, że poczyniła ogromne postępy, zwłaszcza na starcie do wyścigu. Finał jazdy był taki sam jak dzień wcześniej. Pierwszy ukończył Andrzej Chmielewski, przed Markiem Szkopkiem i Mateuszem Stokłosą. Superbike i Superstock 1000 Najwięcej emocji zawsze związanych jest z wyścigiem najszybszych motocykli i najbardziej doświadczonych zawodników. Po starcie połączonego wyścigu klas Suberbike i Superstock 1000 na prowadzenie przebił się Paweł Szkopek, jednak po kilku okrążeniach jego pozycja została zagrożona przez Adama Badziaka i Irka Sikorę. Tymczasem z tyłu, za nimi trwała walka pomiędzy Hubertem Tomaszewskim i Piotrem Stachowiakiem. Ten ostatni jednak, mocno dociśnięty, popełnił błąd na nawrocie i ślizgiem opuścił tor. „Tuż po starcie próbowałem wcisnąć się między Adama i Bartka - powiedział nam Hubert Tomaszewski - „ale nie dało rady, było po prostu za ciasno. Usadowiłem się więc za Stachowiakiem i czekałem na okazję do ataku. Nadeszła na Sławińskim i tu wszedłem mu pod łokieć. Niestety, Stachowiak za bardzo opóźnił hamowanie, przez to uślizgnął mu się przód i wyleciał z toru. Po wyścigu podszedłem do niego i zapytałem czy nie ma do mnie żalu za ten atak, nie miał i nie powinien mieć. Reszta wyścigu to była czysta kalkulacja. Większość zawodników przede mną była z klasy Superstock 1000 i tylko dwóch z mojej. Wolałem nie spieszyć się i pewnie dojechać do linii mety, zamiast atakować Oskalda." Podobny do Stachowiaka wypadek miał na „małej patelni" inny zawodnik. „Na starcie poszło mi bardzo dobrze" - powiedział Sławek Grausam (Torn Racing Team) po zakończeniu wyścigu. „W czasie wyścigu starałem się gonić Adama Badziaka, lecz przed „małą patelnią" za bardzo opóźniłem hamowanie i wyjechałem na trawę. Tam też uszkodziło się tylne zawieszenie mojego motocykla, wyleciał olej z amortyzatora. Potem starałem się gonić stawkę, a w rezultacie zakończyłem wyścig na dziewiątej pozycji." Tymczasem Paweł Szkopek jechał na trzeciej pozycji, wyczekując odpowiedniego momentu do ataku. Na pierwszy ogień poszedł Adam Bardziak, mimo, że w tym wyścigu jego motocykl robił wrażenie niezwykle szybkiego. A tuż po nim Paweł wyprzedził Irka Sikorę, którego motocykl nie był dziś w pełnej formie. „Na treningach kwalifikacyjnych mieliśmy awarię silnika w moim motocyklu." Tłumaczył nam później Irek. „W rezultacie pojechałem na drugim stockowym silniku. Z wyścigu jestem bardzo zadowolony, jako że przez dużą jego część prowadziłem, jadąc na teoretycznie słabszym motocyklu. Jestem bardzo zadowolony z użytych opon, nie mieliśmy żadnych problemów, opony trzymały się doskonale nawierzchni." A oto co powiedział nam po wyścigu jego zwycięzca: „To był najcięższy wyścig, w jakim przyszło mi jechać w tym sezonie. Po sześciu okrążeniach zacząłem odczuwać, że ślizgają mi się opony. Wtedy właśnie wyprzedzili mnie Irek Sikora i Adam Badziak. Postanowiłem jechać równym tempem i zaatakować dopiero pod koniec wyścigu. Przez kilka okrążeń jechałem bardzo spokojnie, postanowiłem dotrzeć opony. Zaatakowałem na cztery okrążenia przed końcem wyścigu, na prostej startowej najpierw wyprzedziłem Adama Badziaka później Irka Sikorę. Jestem bardzo zadowolony, bo udało mi się zwyciężyć w tym wyścigu." Ciekawym spostrzeżeniem, może być fakt, że wyścig ten był o ponad 20 sekund wolniejszy od poprzedniego, przeprowadzonego w czasie drugiej rundy. Z tym, że to nie jeden zawodnik jechał wolniej, ale wszyscy zawodnicy robili czasy gorsze o około sekundę w porównaniu do wcześniejszych jazd. O komentarz do tak przeprowadzonego wyścigu poprosiliśmy Janusza Oskaldowicza, jednego z najbardziej doświadczonych zawodników: „To był dużo wolniejszy wyścig, niż wszystkie poprzednie. W stosunku do poprzedniej rundy w Poznaniu, ta różnica doszła do 20 sekund. Na taki przebieg wypadków miało wpływ kilka czynników. Z początku kontrolowałem całą sytuację, ale później koło połowy wyścigu zacząłem odczuwać braki kondycyjne. Na skutek poprzedniej kontuzji zarzuciłem trening ogólnorozwojowy i dało to bardzo znać o sobie. Następnie obróciła mi się opona na przedniej obręczy i przód motocykla zaczął strasznie wibrować. Do tego doszło stale uślizgujące się tylne koło motocykla. Kiedy zjechałem po wyścigu, okazało się, że tylnej opony praktycznie nie ma. Podobne problemy widziałem w czasie jazdy u innych zawodników jadących na Dunlopach, więc może to jest przyczyną wolniejszej jazdy?" Piąta runda jest już za nami. Przed nami, 8-9 września, czyli runda ostatnia. Różnice punktowe w niektórych klasach nie pozwalają nam jednak na dokładne prognozowanie tytułów Mistrzów Polski, bowiem wszystko może się jeszcze wydarzyć.... jak powiedział Xavier Retat „To jest sport..." | |
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze