Triumph Rocket III Roadster - ChuXXLigan
Jeśli lubicie zwracać na siebie uwagę i być w centrum zainteresowania – dobrze trafiliście. Roadster przyciąga do siebie spojrzenia jak wielki, chromowany elektromagnes
O Rockecie III Roadster napisaliśmy już bardzo dużo. Niektórzy mogliby powiedzieć wręcz, że za dużo. Wiecie dokładnie jak ten sprzęt wygląda, jakimi legitymuje się osiągami. Pytanie teraz ile obrazki z folderów reklamowych oraz filmiki z Kevinem Carmichaelem mają wspólnego z rzeczywistością?
Uwaga, czy wszyscy na mnie patrzą!?
Jeśli lubicie zwracać na siebie uwagę i być w centrum zainteresowania – dobrze trafiliście. Roadster przyciąga do siebie spojrzenia jak wielki, chromowany elektromagnes. Nieistotne, czy mówimy o fanie motocykli, emerycie, kierowcy miejskiego autobusu czy rudej gimnazjalistce. Wszyscy z podobnym niedowierzaniem wpatrują się w ten zjawiskowy koktajl chromu, lakieru i matowej czerni.
Triumph może się podobać. To kawał pięknego motocykla. Pomimo ogromnego silnika, wielkich kół i pękatego zbiornika paliwa, konstruktorom udało się utrzymać zgrabną bryłę i ładną linię nadwozia. Do tego genialnie wyglądające podwójne lampy, świetnie komponująca się z resztą maszyny miniowiewka i mnóstwo smaczków stylistycznych. Motyw przewodni ozdobników, to „Great Britain”, jakby Triumph chciał upewnić swoich odbiorców, że jego produkty nie mają nic wspólnego z japońską masówką.
Wszystko w tym motocyklu w mniejszym, lub większym stopniu składa się na magnetyczną aparycję. Nie tylko rozmiar, nie tylko diabelnie czarne matowe lakierowanie, ale także sama praca silnika. Pomruk ogromnej rzędowej trójki jest absolutnie nie do podrobienia. Pozostaje tylko wymienić tłumiki na coś pustego i Rocket będzie zwracał na siebie uwagę nie tylko tych, którzy są w polu widzenia, ale także tych, którzy są wiele kilometrów w polu… słyszenia.
Jestem z ludu
Zwracać uwagę na siebie można na wiele sposobów. Rocket III Roadster obrał postawę hardego macho, który najpierw wali w pysk, a dopiero potem pyta o szczegóły. Niech będzie, niemniej jednak nieco ogłady nie zaszkodziłoby nawet największym twardzielom. Osprzęt na kierownicy wykorzystany w Rockecie w prostej linii pochodzi ze średniej półki ulicznych maszyn Triumpha. Lusterka to szybki przeszczep z jakiejś chińskiej 125-tki. Nawet te w tanim Street Triplu, mimo że plastikowe, są dużo estetyczniejsze. Fajnie byłoby, gdyby wskaźnik paliwa nawiązywał stałą łączność z tym, co dzieje się wewnątrz baku, bowiem czasem można odnieść wrażenie, że wskazania dotyczą jakiegoś innego motocykla. Wiszące w sposób mało estetyczny przewody instalacji elektrycznej nie licują z hektarami chromu, jakie położono na tej maszynie. Ktoś złośliwy mógłby syknąć uszczypliwie, że brakuje tutaj jedynie opasek zaciskowych i Power Tape’a… Faktem jest, że te proste „oszczędności” mocno odróżniają Rocketa od innych członków motocyklowej arystokracji, przede wszystkim od dopracowanej w najdrobniejszym detalu Yamahy VMax. Pytanie tylko, czy to w ogóle szkodzi pozycji Rocketa? Niekoniecznie, bowiem Roadster ostentacyjnie olewa błyskotki i już od pierwszego obrotu wału korbowego przechodzi do meritum, czyli…
Niezwykła Rakieta na zwykłą benzynę
Skoro mowa o napędzie, to jedną rzecz warto ustalić już na wstępie – na tym polu Roadster rozstawia całą konkurencję po kątach. Nie mówimy tutaj o samej mocy, bo tą potrafi wygenerować każdy głupi. Istotna jest jakość pracy układu napędowego, a tej nie można praktycznie nic zarzucić. Silnik pracuje płynnie i morderczo efektywnie. Roadster przyspiesza jak rakieta na każdym z pięciu biegów i nigdy, ale to nigdy, nie sprawia wrażenia jakby brakowało mu mocy. To duży silnik, trzeba więc przyzwyczaić się, że reakcja na dodanie gazu, nie jest tak szybka jak w sportowej 600, ale to chyba oczywiste. Zmiana biegów jest pewna i precyzyjna. O niebo lepsza, niż w pozostałych power cruiserach mających w awatarze symbol V2. Sprzęgło pracuje lekko i bardzo precyzyjnie, dzięki czemu płynne operowanie tą samobieżną górą metalu przebiega zaskakująco łatwo. Czepialskich irytować mogą stuki dobiegające z wału kardana, wynikające ze zbyt dużego luzu w układzie, choć konkurencja prawdę powiedziawszy nie ma wiele więcej do zaoferowania.
Co bardzo sympatyczne, po pierwszym „O kurde”, wypowiedzianym w myślach po zajęciu miejsca za sterami, szybko przychodzi oswojenie z masą, wymiarami i motoryką ruchu tego kolosa. Dzięki temu bardzo szybko kierowca nabiera zaufania do Roadstera i może pozwolić sobie na czerpanie pełnymi garściami (w przenośni i dosłownie) z nieprzebranych pokładów momentu obrotowego oferowanych przez rzędową trójkę. Nawet codzienna eksploatacja nie stanowi większego problemu. Kierownica jest na tyle wysoko, że przelatuje nad lusterkami, a tłumiki są na tyle blisko „budy”, że nie trą po mijanych w korku samochodach. Zachowując odrobinę zdrowego rozsądku, o co przy tej maszynie raczej trudno, można Trampkiem pokusić się nawet o dojazdy do pracy.
Prowadzenie i hamowanie są dokładnie takie, jak można się spodziewać po blisko 370 kg masy motocykla gotowego do jazdy i rozstawie osi na poziomie 1695mm. Bardzo duże siły na kierownicy, spory moment prostujący przy hamowaniu w zakręcie. Aby wprowadzić Rocketa w zakręt trzeba się naprawdę przyłożyć. To nie jest sprzęt dla kobiet i cherlaków. Hamulce wspomagane są przez układ ABS i bardzo dobrze. Co ciekawe wystarczają dwa palce, aby posługiwać się przednim heblem, ale pomoc tylnego zawsze jest mile widziana, szczególnie przy jeździe z pasażerem. Co by nie mówić, jak na swoją masę i wymiary Rocket prowadzi się nieźle. Dokuczają trochę zbyt mocne tłumienia, ustawione zapewne na dobrej jakości europejskie drogi, co w naszym kraju oznacza podskakiwanie motocykla do tego stopnia, że na wertepach kierowca traci kontakt z siodłem.
Aha, jeśli ktoś w czasie jazdy będzie próbował ustalić, dlaczego motocykl w czasie śmigania po mieście tak nerwowo reaguje na koleiny i wybrzuszenia asfaltu, to podpowiem od razu, że ma to bezpośredni związek z zastosowaniem z przodu opony o szerokości 150, a z tyłu 240mm…
King Rocket III Roadster
W arsenale aparatów do grubego lansu Rocket III Roadster jest bronią o największej sile rażenia. Od razu wyjaśnijmy sobie, że wszelkie wzmianki producenta, próbujące pozycjonować Roadstera inaczej, niż power cruisera są… nieprzekonujące. To kawał motocykla, którego pierwszym podstawowym zadaniem jest wyglądać, a dopiero drugim jeździć, nawet jeśli oba te zadania Rocket wykonuje równie dobrze. Co ważne Roadster ma swój styl i już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest kolejną wariacją na temat wiatru we włosach i widlastej dwójki. To bardzo ważne.
Jak wygląda sytuacja Triumpha na tle konkurencji? Rzecz jasna ta nie jest za duża i sprowadza się właściwie do Yamahy z jej modelami VMax i MT-01. Kiedyś można by do tego grona zaliczyć jeszcze Hondę F6C Valkyrie, ale dziś nie ma już jej w ofercie. Egzotyków typu Boss Hoss nie liczę. MT-01 ma w zestawieniu z Rocketem dwa problemy. Przede wszystkim wygląda przy nim jak motorynka z fabryki Predom Dezamet, a poza tym jest droższa o 10000zł. V Max z kolei, choć nie mniej potężny i bardziej dopieszczony, jest blisko 40 tysięcy (!) złotych droższy od Triumpha. Przy zakupie Rocketa pozwala to dokupić sobie Speed Tripla w charakterze pocket bika do szybkich wypadów na miasto. Nie przeciągając, stwierdzę, że sprawa jest prosta. W królestwie momentu obrotowego i atomowych przyspieszeń król jest tylko jeden. Nazywa się Rocket III Roadster.
|
|
Komentarze 4
Poka¿ wszystkie komentarzeporównanie Rocketa do MT01 grubo chybione, MT01 to zupe³nie inna filozofia motocykla ale oczywi¶cie autor tak sobie dobiera³ ¿eby by³o "na jego". Trzeba by³o jeszcze Rocketa do gs 500 porównaæ, to ...
Odpowiedz"Aby wprowadziæ Rocketa w zakrêt trzeba siê naprawdê przy³o¿yæ." By³bym wdziêczny za rozwiniêcie - czy chodzi o to, ¿e do przeciwskrêtu potrzeba si³y, któr± zwykle rezerwujemy na zepchniêcie ...
OdpowiedzJe¶li chodzi o zakrêty, to nie ma problemów. Przejecha³em swoim dopiero 2tysi±ce, ale nie mia³em ¿adnych niemi³ych niespodzianek. Nie potrzeba si³y do przeciwskrêtu, k³adzie siê jak chcesz i kiedy chcesz. Jazda nim to niesamowita przyjemno¶æ.
Odpowiedznie przepadam za cruiserami ale ta maszyna jest naprawde fajna. nie dosc ze wyglada fajnie to jeszcze jak jezdzi! nie wspominajac ze prawie pol ceny przereklamowanego V-Maxa. Brawo europejczycy, ...
OdpowiedzWykonanie tego badziwie wola o pomste do nieba, nie dosc ze wszystko spasowane jak w polonezie z lat 80 to nawet lusterka wygladaja jak od WSKi. Jest on typowym badziwiem jak amerykasnkie V8. Zero w tym techniki tylko lans i historia.
Odpowiedzkoles jestes jelop i cymbal , nigdy nie miales v8 ani R3 i nie dotykaj .Ja mam oba takie sprzety i kazdemu ich zycze.
Odpowiedzwojtas masz racje boss hoss jest mega rocket tak samo jak jadom zawsze patrze i siê napalam to s± sprzêty super
OdpowiedzKApitanie Bomba- nie je¼dzi³e¶- nie wiesz- to siê nie wypowiadaj... Co do legendy to szukaj harleya, który w tej cenie co rocket 3 zaoferuje ci pad³o bez obrotomierza ale z ,,legend±"
Odpowiedzchyba ci stary do wanny wchodzi³ jak by³e¶ ma³y
Odpowiedzchcialbym sprobowac jak jedzi sie cruizerem z tak ogromnym momentem. Czy Rocket III Roadster jest na jazdach testowych w triumphie? na stronie w ogole go nie widze...
Odpowiedz