Tesla bije rekordy... wymian silnika
Niech ktoś jeszcze powie, że elektryki nie są wytrzymałe! Oto dowód. Okazuje się, że Tesla Model S może przejechać prawie 2 miliony kilometrów! No, może nie do końca na tym samym silniku i baterii, ale przecież kto by się takimi szczegółami przejmował?
Jeden z egzemplarzy tej amerykańskiej limuzyny właśnie dobił do oszałamiającego przebiegu 1,93 mln km. Informacja o tym rekordzie pojawiła się na popularnym kanale Engineering & Science. Brzmi jak historia godna Volvo 240, a w świecie dwóch kół Hondy Super Cub, czy niezniszczalnej po dziś dzień Africa Twin? Niestety, rzeczywistość jest nieco mniej kolorowa.
Właściciel tego wyjątkowego auta musiał bowiem po drodze wymienić 14 silników oraz 4 zestawy baterii. Tak, dobrze czytacie. 14 silników! To mniej więcej tak, jakby co roku fundować Tesli nowe serce. No bo kto by chciał jeździć na jednym silniku więcej niż 138 tys. km? To niezdrowe.
Nie zapominajmy też o bateriach, które w tym modelu ważą od 450 do 500 kg w zależności od wersji. Prosta matematyka mówi nam więc, że do osiągnięcia tego legendarnego przebiegu potrzeba było około dwóch dodatkowych ton ogniw. Ekologia na najwyższym poziomie.
Ile to wszystko kosztowało? Możemy się tylko domyślać, że kwota przeznaczona na wymiany pozwoliłaby na zakup drugiej Tesli Model S. A że cena nowego egzemplarza zaczyna się od skromnych 508 tys. zł, to pewnie starczyłoby jeszcze na jakiś motocykl, niekoniecznie elektryczny.
Warto jeszcze przypomnieć, że Tesla Model S to auto, które miało zrewolucjonizować świat motoryzacji. Po raz pierwszy zaprezentowane w 2012 roku, szybko zyskało status elektrycznej limuzyny przyszłości. Imponująca dynamika, nowoczesny design i zaawansowana technologia sprawiły, że samochód stał się marzeniem wielu kierowców. Jednak w miarę upływu lat wyszły na jaw także jego wady - awaryjność niektórych komponentów, kontrowersyjna jakość wykonania oraz koszty serwisowania. Mimo to Model S pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych elektryków na świecie i jednym z największych sukcesów Tesli.
Oczywiście ten konkretny egzemplarz, który osiągnął 1,2 mln przejechanych mil, był wyjątkowo mocno eksploatowany, ale to nie zmienia faktu, jego "rekord" w zasadzie rekordem nie jest. Co najwyżej pokazem marnotrawstwa. I to jakoś bardzo koresponduje z całą tą elektryczną rewolucją, również w świecie motocykli. Nie uważacie?
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeO Danielu Grzybie pewnie nie słyszałeś? Szkoda, jak zawsze prezentujesz braki znajomości tematu. O etyce dziennikarskiej nie wspominam no to smutna norma...
Odpowiedz