Targi motocyklowe EICMA 2024. Najważniejsze nowości i wnioski
EICMA dzieje się już od ponad 100 lat. Spróbujcie zwizualizować sobie, gdzie 100 lat temu była nasza rodzima motoryzacja, aby mieć zrozumieć doniosłość tego faktu. Niezależnie od koniunktury, polityki, wojen oraz zawirowań społecznych impreza ta zawsze był świetnym papierkiem lakmusowym tego, co dzieje się w branży motocyklowej. Na tym właśnie chciałbym skupić się w krótkim podsumowaniu tegorocznych targów.
Oferta EICMA 2024 najlepsza od lat
Zacznijmy od oferty producentów tego, co nas interesuje najbardziej, czyli motocykli. Wiele marek pokazało swoje nowości, przy czym większość z nich nie była nowościami sensu stricto. Co mam na myśli? Suzuki pokazało DRZty, ale to oczywiście maszyny, które zostały reaktywowane po latach nieobecności na rynku. Na stoisku Yamahy dotknąć mogliśmy nowej R9, ale nie jest wielką tajemnicą, że jednostka napędowa i w znacznym stopniu również podwozie bazuje na tym co u Yamahy jest doskonale znane. Honda sięgnęła po komponenty, które od dawna miała na półce, co dało nowego Horneta 1000. Przykłady mógłbym mnożyć. Nowy Triumph Tiger Sport 800 to naturalna konsekwencja rozwoju modelu, a nie wytyczanie nowych szlaków. Nowy KTM 390 ADV to de facto mocno uterenowiona wersja znanej już 390-tki. Taką samą postawę przyjęło Kawasaki, które zaprezentowało poprawione wersje modeli, które już znamy. Harley-Davidson z kolei nie bawił się nawet w kosmetyczne poprawki. Na stoisku amerykanów nie było żadnych nowych modeli.
Oczywiście pojawiło się trochę prawdziwych nowości. Autonomiczny (!) quad na stoisku CF Moto. Pomyślcie jak mógłby on zmienić pracę ludzi w gospodarstwach rolnych, albo w leśnictwie! BMW eksperymentuje z F450GS, próbując wymacać oczekiwania klientów, chcących czegoś mniejszego i lżejszego od dużych GSów. Realną nowością jest nowe Panigale V4. Odejście od jednoramiennego wahacza (z punktu widzenia masy i sztywności powinno się to odbyć lata temu...) to prawdziwa rewolucja. Kolejną jest brak rozrządu desmodromicznego w najnowszej V2. KTM pokazał po raz pierwszy w swojej historii homologowany motocykl sportowy, dedykowany do jazdy szosowej i torowej, to jest nowy RC8! Nie zmienia to faktu, że szokujących nowości u znanych i renomowanych producentów nie było przesadnie dużo.
Producenci z Chin na EICMA 2024
Inaczej natomiast przedstawia się sytuacja w przypadku producentów z Chin. Stoiska QJ Motors, CF Moto, Voge, Kove, Zontes i wielu innych wyglądały doprawdy imponująco. Duża liczba modeli, nowe, coraz większe silniki. A przy tym rozwiązania techniczne, na które Chińczycy wcześniej nie poważyliby się. Przykładem są choćby aluminiowe, ciśnieniowo odlewane ramy z aluminium. Sam Zontes opracował dla swoich nowych modeli trzycylindrowy (!) silnik o pojemności 700cc i mocy 100KM. U innych producentów motocykli z Państwa Środka standardem powoli stają się duże, mocne silniki, nawet z czterema cylindrami, jak w przypadku CF Moto. Co ważne, Chińczycy uczą się piekielnie szybko. Pojazdy przez nich oferowane przestają wzornictwem i jakością wykończenia odbiegać od tego, do czego przyzwyczaili nas np. Japończycy.
Tempo Chińczyków jest znakomicie widoczne na tle tego, co prezentują sobą marki indyjskie. Royal Enfield wprowadza nowinki techniczne bardzo powoli i zawsze w ograniczonym zakresie. Gross modeli to klasyki, a to co bardziej nowoczesne i chłodzone cieczą... blednie przy producentach japońskich. Podobnie sprawy przedstawiały się na stoisku Hero, który co do zasady jest gigantem na rynku indyjskim, ale w Europie nie jest w stanie zaproponować żadnych atrakcyjnych pojazdów o pojemności większej niż 500cc.
Ogromna staje się również oferta wszystkiego, co związane jest z motocyklami. Ilości marek kasków nie sposób było policzyć. To samo dotyczy odzieży, opon, części zamiennych, praktycznie wszystkiego, co umożliwia, ułatwia, lub uprzyjemnia korzystanie z motocykli.
Jakie widać trendy na EICMA?
Oferta na tegorocznej EICMA bardzo wyraźnie ujawnia trendy w branży dwóch kółek. W większości z nich znów pojawiają się producenci z Chin... Ale omówmy sobie te najważniejsze trendy po kolei.
Po pierwsze - w przypadku motocykli oferta chińskich producentów zaczyna coraz mocniej upodabniać się do oferty renomowanych japońskich i europejskich marek. Mamy tutaj "westernizację" procesów projektowych i produkcyjnych. Dla Chińczyków zaczynają pracować coraz lepsi projektanci, do maszyn instalowane są komponenty renomowanych producentów (np. Bosch, Brembo, Siemens, Michelin, itd.), jakość produkcji zaczyna przypominać tą japońską. Cena jednocześnie pozostaje zdecydowanie niższa, niż w przypadku np. japońskiej wielkiej czwórki.
Po drugie, i to w ścisłym nawiązaniu do tego pierwszego - producenci japońscy zaczynają reagować na ofertę Chińczyków. Oznacza to prostsze modele, odgrzewanie znanych rozwiązań, lub całych modeli z lat poprzednich, odstąpienie od zaciekłego wyścigu zbrojeń. Cel jest jeden - utrzymanie cen na wodzy. Nieoficjalnie mówiło się w kuluarach, że Yamaha mocno myśli o obniżaniu cen. Nowe modele w Kawasaki są tańsze od ubiegłorocznych i to pomimo inflacji i coraz nowszych rozwiązań technicznych. Honda już ma świetne ceny. Nowy litrowy Hornet 1000 Hondy z pełnym pakietem elektroniki ma kosztować mniej, niż 49 tysięcy zł. Jeśli mam być szczery, to odpuszczenie w wyścigu technologicznym jest świetną wiadomością dla klientów. Oznacza bowiem lepsze ceny, większy wybór i realnie więcej opcji na stole.
Po trzecie - podobne procesy, jak wyżej wymienione dzieją, się w obszarze odzieży i akcesoriów. Widziałem dużo świetnej odzieży motocyklowej, przemyślanych rozwiązań akumulujących dekady produkcji i użytkowania ciuchów, które kosztowały połowę tego, co wyceniłbym "na oko". To samo dotyczy kasków, które nawet w przypadku marek niemożliwych dla Europejczyka do wymówienia prezentowały sobą bardzo przyzwoity poziom. Wielu wkrótce odkryje, że nie musi sięgać po opony topowych producentów, ponieważ te chińskie, indyjskie, czy tureckie są bardzo przyzwoite, a kosztują połowę.
Po czwarte - elektryfikacja w motocyklach jeszcze chwilę musi poczekać. Żaden z poważnych producentów nie pokazał niczego istotnego w tym obszarze. Triumph nie chwalił się w tym roku swoim demonstratorem technologi, hybryda Kawasaki ewidentnie nie znalazła naśladowców, a skutery elektryczne BMW o dziwo nie doczekały się rozszerzenia oferty, zapewne dlatego, że sprzedają się tak źle, jak zawsze. Oczywiście nie oznacza to, że nic się nie działo w elektrykach. Działo się sporo, natomiast trudno oprzeć się wrażeniu, że w chwili obecnej głównymi beneficjentami jednośladowej elektromobilności są dostawcy jedzenia na wynos i osoby korzystające z jednośladów do codziennych dojazdów na małych dystansach, a tym samym mający taką samą więź emocjonalną ze swoim pojazdem, jak z innymi urządzeniami swojego gospodarstwa domowego, zasilanymi energią elektryczną.
Po piąte - sport wyczynowy coraz mocniej traci na znaczeniu i uwadze. Szczególnie widać to w przypadku sportów terenowych. Marki skupione na off-roadzie, takie jak TM, Beta, czy Sherco po prostu się nie rozwijają. Ich stoiska wyglądają tak, jak przed laty. O sytuacji grupy KTMa zapewne większość z Was słyszała. Oferta Japończyków w crossówkach nie poraża, jedynie Triumph próbuje odgryźć kawałek tego tortu swoimi nowymi modelami MX.
Świetlana przyszłość?
Nie zdradzę wielkiej tajemnicy pisząc o tym, że w przypadku kilku ostatnich edycji EICMA, szczególnie tych "pocovidowych", nie było w moich podsumowaniach wielu powodów do optymizmu. Tymczasem tegoroczne targi zmieniają istotnie moją perspektywę.
Przede wszystkim targi istotnie urosły. Mam tutaj na myśli ilość wystawców oraz ich ofertę. Chińczycy przestali zalewać rynki kopiowaną bez ładu i składu taniochą, a wzięli się za rozwijanie własnych produktów. Zaczynają się stawać odczuwalną konkurencją, dzięki czemu jako konsumenci otrzymamy lepszą ofertę.
Podoba mi się proces "racjonalizacji" motocykli, jaki widać w mediolańskich halach. Jakość, poziom niezawodności dzisiejszych motocykli są na takim poziomie, że nie ma potrzeby kruszyć kopii o więcej. Niech kilku producentów produkuje absurdalnie drogie maszyny, na które zawsze znajdzie się klient, a cała reszta niech produkuje fajne motocykle w przystępnych cenach. Nic lepszego nie może wydarzyć się w kontekście popularyzacji motocykli.
Oferta ciuchów i akcesoriów również rośnie jak na drożdżach. Trzyma to ceny w ryzach, ale również sprawia że produkty z Indii, Pakistanu czy Chin przestają odstawać, od marek o uznanej pozycji na rynku.
Tak, jest lepiej. Pytanie co teraz na to demografia, nowe technologie i trendy społeczne. Bo to one ostatecznie przesądzą o przyszłości branży motocyklowej. Pozostaje nam wszystkim trzymać kciuki za motocykle!
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze