Sze¶æ osób i cztery motocykle - wycieczka do Armenii i Gruzji
Tunel również jest zamknięty. Przecisnęli się więc, demontując kufry, przez wejście dla obsługi
Ekipa motocyklistów pod patronatem Ścigacz.pl i Artravel wyruszyła na wyprawę do Gruzji i Armenii w następującym składzie: Bartek i Magda na BMW R1100GS, Mariusz i Małgorzata na KTM LC8, Robert i Andrzej na Hondach XRV750 Africa Twin. Wyjechali z rodzinnego Bielska 11. czerwca. Pierwszego dnia śmignęli przez Słowację i Węgry do Rumunii, zatrzymując się na nocleg u podnóża Trasy Transfogaraskiej.
Kolejnego dnia rano ruszyli dalej. Trasa Transfolgaraska przecina z północy na południe Góry Fogaraskie, najwyższe pasmo górskie rumuńskich Karpat, między ich dwoma najwyższymi szczytami – Moldoveanu i Negoiu. Łączy miasta Sybin w Siedmiogrodzie i Piteşti na Wołoszczyźnie, pnąc się na wysokość 2034 m n.p.m. Znajduje się na niej 5 wiaduktów, kilka mniejszych tuneli oraz niezliczona liczba zakrętów. W najwyższym punkcie trasy leży jezioro Bâlea i najdłuższy tunel w Rumunii (884 m). Trasa była zamknięta, ale motocykliści myknęli przez zwał kamieni. Nie pożałowali, bo rozciąga się z niej nieprawdopodobny widok. Na górnym odcinku tras leżał jeszcze metr śniegu, od czasu do czasu drogę przecinało zwalone drzewo, sypały się kamienie... Dali radę, a frajda była wielka! Okazało się na dodatek, że tunel również jest zamknięty. Przecisnęli się więc, demontując kufry, przez wejście dla obsługi. Zjazd z najwyższego punktu trasy - po tych przygodach - odbył się bez żadnych problemów. W niedzielę dojechali do granicy z Bułgarią, przekroczyli Dunaj mostem, a nocleg wypadł im w Ruse, tuż za granicą. 13. czerwca ruszyli w stronę Turcji. Przejechali przez Wielkie Tyrnowo, historycznie trzecią stolicę państwa oraz Starą Zagorę, jedno z najstarszych miast w południowo-wschodniej Europie. Zachwyciło ich centrum Bułgarii i niesamowite góry. Może dlatego, że większości z nas kraj ten kojarzy się z plażami, a nie z łańcuchami górskimi, a tak naprawdę ma on około 50 szczytów przekraczających 2000 m n.p.m.
Granicę bułgarsko-turecką przekroczyli bez większych problemów i wieczorem dotarli pod sam Stambuł. Przeprawa przez to rozległe i niezwykle pięknie położone miasto była niezwykle ekscytująca (nawet obwodnica okazała się niezłym wyzwaniem strategiczno-heroicznym). Turcja mile zaskoczyła wszystkich przepięknie położonymi, dobrymi drogami, krajobrazami jak z bajki i niesamowicie życzliwymi ludźmi. Po offroadowym biwaku pod Samsun, 15. czerwca z rana pojechali wybrzeżem Morza Czarnego w kierunku, jak to mówią Turcy - Gruzistanu, by wieczorem dotrzeć do granicy. Zatrzymali się na chwilę w Batumi, ale bazę założyli 30 km za miastem. Przez dwa dni raczyli się gruzińskim winem (według najnowszych odkryć trunek ten pochodzi właśnie z Gruzji), smakowali gruzińskiej kuchni, leżeli na plaży i świętowali urodziny Roberta oraz zaręczyny Magdy i Bartka. 18. czerwca skierowali się w góry Kaukaz. Noc spędzili w plenerze: namioty, ognisko, zimno i mokro! 19. czerwca dotarli pod Kazbek, dla Gruzinów Mkinwarcweri, czyli "zamarznięty szczyt" leżący w Paśmie Bocznym Wielkiego Kaukazu, podobnie jak Elbrus (5642 m n.p.m.). Jest on drzemiącym wulkanem zbudowanym z law trachitowych. Zdobyli Kazbek w deszczu i we mgle. Wieczorem, gdy w ulewie szukali miejsca na biwak, przygarnęła ich gruzińska rodzina. Dzięki temu zakosztowali gruzińskiej gościnności, raczyli się świetnym winem i świeżo pieczonym chlebem oraz spali w komfortowych warunkach. Możliwość skorzystania z gorącego prysznica bezcenna!. Kolejnego dnia o poranku wyruszyli na tzw. Gruzińską Drogę Wojenną, która przywitała ich deszczem, śniegiem i błotem. Tutaj ekipa rozdzieliła się. Bartek, Magda, Mariusz i Małgorzata zostali w Gruzji, natomiast Robert i Andrzej 20. czerwca przekroczyli granicę z Armenią.
Dzisiejsza Armenia jest maleńkim krajem o bogatych tradycjach i historii sięgającej starożytnego Urartu, której kultura od prawie dwóch tysięcy lat opiera się na chrześcijaństwie. Mało kto wie, że to właśnie władcy ormiańscy jako pierwsi w świecie uznali chrześcijaństwo za oficjalną religię swego państwa, co miało miejsce już w 301 roku. Dzieje Armenii można bez przesady opisać przymiotnikami "tragiczne" i "wstrząsające". Dzisiejszą Armenię zamieszkują niespełna trzy miliony osób, niemal wyłącznie etniczni Ormianie. Szacuje się, że podobnie jak w przypadku Irlandii, większa część narodu żyje poza ojczyzną. Około 90% kraju leży na wysokości ponad 1000 m n.p.m. Robert i Andrzej pierwszy nocleg w Armenii spędzili przy granicy z Azerbejdżanem. Z góry, na której rozbili namioty, rozciągał się piękny widok na ten kraj. Z rana ruszyli na wschód w stronę Erywania, a następnie okrążyli jezioro Sewan, po czym - rzucając okiem na świętą górę Ormiań Ararat leżącą w Turcji, skierowali się na wschód, serwując sobie odffroadową jazdę. Nocleg wypadł im na wysokości 1800 m n.p.m. Wiało, padało, mroziło. Tutaj spotkali grupę motocyklistów z Krakowa. 22. czerwca skończyli objazd Armenii, przekroczyli granicę z Gruzją i korzystając z porady przesympatycznego celnika gruzińskiego, zafundowali sobie super offroadową jazdę wzdłuż granicy z Turcją.
To było ich pożegnanie z Gruzją. Wieczorem dotarli pod Trabzon – jedno z większych miast na przepięknym wybrzeżu tureckim Morza Czarnego. Tym razem wybrali nocleg w hotelu. Z rana ruszyli w stronę Europy. Przez Stambuł przejeżdżali wieczorem - było to wstrząsające doświadczenie, 5 pasów autostrady zapchanych samochodami, z których każdy chce cię wyprzedzić i jedzie na full contact. Wykończyło ich to na tyle, że nie mieli siły szukać przyzwoitego hotelu i skorzystali z usług szemranej noclegowni o nazwie Pelikan. 24. czerwca śmignęli przez Bułgarię trasą na Sofię, a dalej do Serbii. Przepiękna trasa widokowa, świetna autostrada serbska, pełna kultura na granicy. W Belgradzie złapała ich koszmarna burza. Andrzej odmówił dalszej jazdy i skończyło się noclegiem w przesympatycznym hotelu. 25. czerwca przejechali Węgry, Słowację i około 22:00 dotarli do Bielska-Białej.
Druga część relacji pojawi się na stronach Ścigacz.pl, gdy druga grupa – która została na wyprawie dłużej, wróci i zdąży opowiedzieć wszystkie emocje i wrażenia.
|
Komentarze 4
Poka¿ wszystkie komentarzePo przeczytaniu n-tej relacji, która obejmowa³a wyjazd równie¿ do Rumunii zastanawiam siê czy w tym kraju jest tylko jedna droga trasa Transfogaraska.
OdpowiedzKurcze to jest dopiero wyprawa;/ Chcia³bym na tak± wyprawê chocia¿ raz w swoim monotonnym ¿yciu prze¿yæ.
Odpowiedzehhh, pozazdro¶ciæ... ;) szczegolnie gdy jest ¶rodek wakacji a cz³owiek musi siedzieæ w robocie... ;)
OdpowiedzCzy to ta sama ekipa co jaki¶ czas temu by³a w Magadanie? Pogratulowaæ udanej wyprawy! Extra zdjêcia! ;) Pozdrawiam.
Odpowiedz