Światła mijania w dzień - używać czy nie?
Nakaz całodobowej, całorocznej jazdy z włączonymi światłami mijania wzbudził spore kontrowersje. Powstał nawet ruch oporu.
Światła mijania. Dziś każdy pojazd silnikowy po publicznych drogach porusza się włączonymi, bez względu na porę roku i godzinę. Stało się tak dzięki nakazowi wprowadzonemu w życie 17. kwietnia 2007 roku. Nie wszystkim taka legislacja odpowiadała i jak można się łatwo domyślić, ów nakaz wzbudził spore kontrowersje i falę burzliwych opinii. Były one na tyle silne, że powstał nawet ruch oporu. Association of Drivers Against Daytime Running Lights (DADRL) to stowarzyszenie kierowców samochodów, motocyklistów, inżynierów i naukowców, którzy uformowali opozycję dla nakazu używania świateł mijania przez cały rok, cały czas.
Według przedstawicieli DADRL nakazem jazdy z włączonymi światłami mijania pokrzywdzeni są piesi, rowerzyści, ale także motocykliści. Przecież głównym problemem dwukołowych, zmotoryzowanych użytkowników dróg jest kwestia „czy mnie zobaczą", a światła niewątpliwie są z tym problemem powiązane. Czy rzeczywiście motocykliści nakazem jazdy z włączonymi światłami mijania są dyskryminowani? Czy może zniesienie go pogorszyłoby całą sprawę? Ostatnio kwestię jazdy na światłach dziennych poruszono nawet w Sejmie RP, gdzie jeden z klubów parlamentarnych wspomniał o możliwości zniesienia nakazu jazdy na światłach. Poniżej przedstawiamy wybrane argumenty ze strony Polskiego Stowarzyszenia Kierowców Przeciwko Włączaniu w Dzień Świateł w Samochodzie mające przemawiać na niekorzyść dziennej jazdy na światłach, które przepuszczamy przez motocyklowy filtr.
System percepcji wzrokowej człowieka w toku milionów lat ewolucji został doskonale przystosowany do światła słonecznego, dlatego nie ma potrzeby wspomagania go nienaturalnymi, świecącymi prosto w oczy światłami.
To nie do końca prawda. Alarmująco wysoki procent kierowców nie tylko nie posiada przeciętnego (więc w miarę dobrego) wzroku, ale nie dostrzega obiektów znajdujących się relatywnie blisko. W głównej mierze chodzi o ludzi starszych. Nie od dziś przecież widuje się za kierownicą 80-latka w okularach, siedzącego blisko szyby. Światła w pojazdach nadjeżdżających z naprzeciwka stanowią wtedy dodatkowe zapewnienie, że jest to np. samochód.
Włączone w dzień światła mijania utrudniają dostrzeganie obiektów nie wyposażonych w światła, takich jak piesi, rowerzyści, zwierzęta, pojazdy zaprzęgowe, maszyny rolnicze czy nawet dziury w jezdni, ponieważ podnoszą próg widzialności, poniżej którego oko ludzkie nie reaguje lub reaguje z opóźnieniem. Kierującemu trudniej również ocenić prędkość i odległość do nadjeżdżającego pojazdu, który ma włączone światła, ponieważ w takiej sytuacji oko rejestruje głównie poruszające się punkty świetlne, zamiast bryły zbliżającego się pojazdu.
Jeśli obiekt A jest bardziej widoczny od obiektu B, to obiekt B trudniej zauważyć. Proste. Rozwiązaniem problemu pieszych, rowerzystów etc, którzy są teoretycznie mniej widoczni od pojazdów z włączonymi światłami mijania, byłoby rozporządzenie prawne, nakazujące wszystkim obiektom nienapędzanym silnikiem (chodzi głównie o pieszych) przywdziewanie jaskrawej odzieży, a jak wiadomo, jest to tak nieprawdopodobne, że aż surrealistyczne.
Nakaz jazdy z włączonymi światłami mijania w dzień jest przyczyną bardziej brawurowej i szybkiej jazdy zwłaszcza tych kierowców, którzy mówią o sobie, że jeżdżą „szybko, ale bezpiecznie", ponieważ włączone światła dają im złudne poczucie bezpieczeństwa. To dlatego w czasie ładnej pogody jest więcej wypadków drogowych, ponieważ kierowcy prowadzą wtedy bardziej brawurowo.
Nie ma co polemizować i podważać tej tezy, gdyż jest ona prawdziwa. Niestety świadomość jazdy z włączonymi światłami mijania daje złudne poczucie bezpieczeństwa i pewności siebie. Motocykliści, którzy bez względu na porę roku i doby muszą jeździć na światłach, mogą często myśleć „spoko, widzą mnie". Wszystko się zgadza, ale jednak szanse na zauważenie pojazdu z włączonymi światłami mijania są większe.
Jazda z włączonymi światłami mijania przez całą dobę jest nieekonomiczna, zarówno jeśli chodzi o zużycie paliwa, jak i zużycie żarówek i akumulatorów. Koszt ten ponosi kierowca, nie ustawodawca. Tylko koszt paliwa zużytego z tego powodu w Polsce to około 3,5 mln zł dziennie.
Należy odnotować, że wizja ponoszenia kosztu 3,5 mln dziennie spowodowanego jazdą na włączonych światłach mijania przez ustawodawcę jest w sferze marzeń z współczynnikiem zrealizowania równym zero. Owszem, jazda na światłach mijania zwiększa zużycie paliwa, ale o wiele bardziej zwiększa je jazda stop-go w korkach. 99% zmotoryzowanych nie jest w stanie zauważyć żadnej różnicy w spalaniu pojazdu po wprowadzonym w 2007 nakazie całodobowej jazdy z włączonymi światłami mijania (wynosi ona około 0,2 l/100km). Rocznie jest to średnio koszt 83 złotych więcej. 83 zł w skali rocznej to niecałe 7 zł miesięcznie. To koszt paczki bardzo kiepskiej jakości papierosów. Poza tym, gdyby faktycznie ekonomika była dla wszystkich tak samo ważna, wszyscy jeździlibyśmy 3-cylindrowymi, litrowymi Oplami Corsa.
Włączone bez przerwy światła mijania, zwłaszcza latem w dużych temperaturach, zwiększają ryzyko przegrzania się instalacji elektrycznej, co w konsekwencji może prowadzić do pożaru.
Nadużywanie jakiegoś podzespołu, zwłaszcza w warunkach sprzyjających jego zużyciu prędzej czy później spowoduje jego zniszczenie, co w przypadku świateł, a co za tym idzie instalacji elektrycznej faktycznie może doprowadzić do pożaru. Ale to tak jakby powiedzieć, że pływanie w Oceanie Spokojnym zwiększa szanse na bycie zjedzonym przez rekina.
Światła mijania w dzień powinny być używane wyłącznie przez samochody, które z różnych względów powinny wyróżniać się w ruchu, jak karetki pogotowia ratunkowego, samochody straży pożarnej czy inne pojazdy uprzywilejowane.
Czy wszelkie pojazdy uprzywilejowane w czasie jazdy w alarmowych sytuacjach (pożarach, napadach, wypadkach) nie poruszają się jednocześnie generując sygnały dźwiękowe i świetlne? Nie spotkałem się jeszcze ze zdarzeniem, w którym jakiś uczestnik ruchu drogowego uznał pędzącą karetkę na sygnale za coś „normalnego", niczym niewyróżniającego się z długiego pasa jadących samochodów. Warto dodać, że np. karetka, która poruszając się po publicznej drodze nie generuje żadnych sygnałów, w świetle prawa jest dokładnie takim samym pojazdem, jak każdy inny.
Motocykliści, którzy do tej pory jeździli całą dobę z włączonymi światłami mijania, teraz tracą szansę na szybsze dostrzeżenie ich przez kierowcę samochodu i ewentualne uniknięcie niebezpieczeństwa.
Prawda jest taka, że motocyklista jest trudno dostrzegalny w ruchu drogowym, nawet jeśli obwiesiłby się lampkami choinkowymi. Kiedyś powstał świetny spot reklamowy, w którym motocykliści przemierzali ulice miasta... nago, aby zostać zauważonymi. Rozwiązanie problemu niezauważania motocyklistów na drodze jest równie trudne, jak rozwiązanie zagadki powstania wszechświata. Kluczem są tu nie przepisy prawne, czy technika, ale zmiana mentalności, co w przypadku Polaków jest karkołomnym przedsięwzięciem.
Zwolennicy nakazu jazdy z włączonymi światłami mijania twierdzą, że nawet w dzień trudno czasem dostrzec szare, czarne czy ciemnozielone nieoświetlone samochody. Oznaczałoby to, że należy wprowadzić nakaz produkowania w samochodów w jednym, „bezpiecznym" kolorze, ale w tej kwestii zwolennicy nakazu przezornie na razie się nie wypowiadają.
Skoro nieoświetlone pojazdy w burych kolorach są kiepsko widoczne, to fakt uwidocznienia ich za pomocą świateł mijania jest raczej pozytywnym aspektem. Wyobraźmy sobie sytuację, w której jadąc późną jesienią, w ciemny, ponury dzień przez pole, z naprzeciwka nadjeżdża nieoświetlony samochód w kolorze grafitowym. Mówiąc kolokwialnie, zaczyna być niewidzialny. W takiej sytuacji włączone światła mijania mogą uratować życie kierowcy grafitowego samochodu i kierowcom samochodów jadących z naprzeciwka.
Od Polskich Władz domagamy się:
(m.in. - dop. Red.)
Zniesienia nakazu jazdy z włączonymi światłami mijania przez całą dobę, również w okresie jesienno-zimowym
Zniesienie nakazu jazdy z włączonymi światłami mijania w pochmurne, ciemne jesienno-zimowe dni byłoby niebezpieczne. W takich warunkach ludzka percepcja zmniejsza się o połowę. Sytuacji nie polepsza fakt, że mroczne, zimowe dni mocno oddziaływają na człowieka w sferze psychologicznej. Oznacza to, że zdolność poprawnego oceniania danej sytuacji, odbierania wizualnych bodźców jest upośledzona przez depresję, melancholijny nastrój, zniechęcenie i ogólne przygnębienie. Włączone światła mijania mogą w takiej sytuacji uratować życie.
Za najlepsze źródło opiniodawcze do tej sytuacji uznaliśmy Wojciecha Pasiecznego, młodszego inspektora, pełniącego funkcję radnego w Wydziale Ruchu Drogowego w Komendzie Stołecznej. Oto, co powiedział:
„Zniesienie tego zakazu byłoby bardzo niemądre i mogłoby mieć niebezpieczne konsekwencje. Owszem, ilość wypadków po 2007 roku zwiększyła się, ale mówimy o wypadkach ogólnie. Ilość wypadków, które miały miejsce za dnia, czyli w czasie, kiedy jeździmy z włączonymi światłami, spadła o 16%. Motocyklista ma znacznie większą szansę na dostrzeżenie pojazdu, który ma włączone światła mijania, a to może uratować mu życie np. przy wyprzedzaniu. Co do pieszych i rowerzystów, to nikt w żaden sposób nie zabrania im ubierania odzieży z odblaskowymi elementami. Co więcej, cały czas ich do tego namawiamy".
Na stronie DADRL, w zakładce bezpieczeństwo możemy znaleźć dwa bardzo wymowne zdjęcia. Motocyklistę na tle samochodu z włączonymi i z wyłączonymi światłami. Jak zauważają członkowie stowarzyszenia (czemu trudno zaprzeczyć), motocykl w takiej sytuacji „zlewa się" z samochodem i jest gorzej widoczny dla pojazdów jadących z naprzeciwka. Zgoda, wszystko się zgadza, ale dzięki temu ów pojazd jadący z naprzeciwka dostrzega jakiś obiekt, a co za tym idzie, wie o jego obecności. To wzmaga czujność i ostrożność bez względu, czy znajduje się tam tylko samochód, czy przed nim jedzie motocykl.
Czas na drugą stronę barykady. Tu sprawa jest znacznie prostsza. Dla motocyklisty włączone światła w pojeździe jadącym z naprzeciwka są zbawienne. Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy motocyklista ma zamiar wykonać manewr wyprzedzania. Przed nim znajdują się dwa poruszające się ze średnią prędkością samochody. Motocyklista podjeżdża do osi jezdni, aby upewnić się, czy manewr jest możliwy i po potwierdzeniu takiej możliwości zaczyna go wykonywać. Okazuje się, że z naprzeciwka nadjeżdżał nieoświetlony (załóżmy, że przepisy tego nie wymagają) pojazd. Rozpoczęty manewr wyprzedzania, a co za tym idzie zwiększona znacznie prędkość nie pozwoliła motocykliście zareagować.
Przedstawiciele DADRL w Polsce twierdzą, że nakaz jazdy na światłach mijania jest przejawem samolubności i wywyższania się nad rowerzystami. To nieco za daleko posunięta teza. Żadne prawo nie zabrania rowerzyście poruszania się w odblaskowej kamizelce i zamontowania w swoim rowerze lampy. Co więcej, na każdym kroku są oni do tego namawiani (co potwierdza mł.insp. Wojciech Pasieczny z Komendy Stołecznej). Wdrożenie takich nawyków u pieszych jest, jak już sobie powiedzieliśmy wcześniej, niemożliwe. Oczywiście, że są przeprowadzane wszelkiego rodzaju akcje, namawiające do instalowania w swojej odzieży elementów odblaskowych etc, które nasilają się wraz z nastaniem jesieni. Akcje te są jednak niestety najczęściej ignorowane. Znów jednak włączone światła mijania mogą przyczynić się do zauważenia przez pieszego idącego poboczem nadjeżdżającego pojazdu i zdąży on w porę zareagować.
Dla motocyklistów nakaz ten nie jest pozytywny tylko pod jednym względem. Jeśli jedziemy przed samochodem, widać nas gorzej. Widać jednak samochód z włączonymi światłami mijania, a to już powoduje, że kierowcy są bardziej czujni. Dla samochodów od strony ekonomicznej taki nakaz oznacza większe zużycie paliwa i częstsze przepalanie się żarówek. Zaprzeczenie stwierdzenia, że jak najniższe zużycie paliwa jest dla wszystkich jednakowo istotne znajdujemy na ulicach.
Kolejnym dyskusyjnym aspektem jest fakt, iż kierowca pojazdu z włączonymi światłami może pozwolić sobie na bardziej brawurową jazdę, ponieważ jest lepiej widoczny. To prawda, a najbardziej prawdziwe z tego jest to, że faktycznie jest lepiej widoczny. Szaleniec poruszający się z nadmierną prędkością bez świateł jest o wiele bardziej niebezpieczny, niż szaleniec poruszający się z nadmierną prędkością z włączonymi światłami.
Gorąco zachęcamy do odwiedzenia strony http://www.dadrl.pl/ i szczegółowego zapoznania się z akcją. Nawet wewnątrz naszej redakcji nie ma jednomyślności, jeśli chodzi o obowiązek jazdy samochodem na światłach przez całą dobę. Co wy sądzicie o tym pomyśle?
Komentarze 83
Pokaż wszystkie komentarzeMnie najzwyczajniej te światła rażą..... i nie rozumiem dlaczego tzw. "zwolennicy" jeżdzenia w dzień na światłach, na których powinno się jeździć w nocy wypowiadają się jak to niby fajnie..... ...
Odpowiedzrok 2007 - 49536 wypadków rok 2012 - 37046 wypadków Głupi jesteś jeśli nie widzisz różnicy.
OdpowiedzWłączone światła mijania w dzień to istna paranoja Z jednej strony drożejące ceny paliwa a z drugiej strony karzą nam jeździć z włączonymi światłami. Gdzie to sens i logika, gdzie są ekolodzy co ...
OdpowiedzPrzez komentarze przewija się non stop: "Samochód na światłach w lusterkach widzę lepiej". Tymczasem 70% wypadków jest spowodowana faktem że to samochodziarz nie widział moto a nie odwrotnie. Nowa ...
OdpowiedzZniescie nakaz jazdy na swiatlach! A ci którzy przez te trzy lata dopiero uczyli sie jazdy w ruchu drogowym wcale nie beda widziec pojazdow jadacych bez swiatel. To jest niebezpieczenstwo w rodzaju przyzwyczajenia.
OdpowiedzNorwegia to nie Polska
OdpowiedzZatem ile procent wypadków z motocyklami w Polsce powodują samochody?
OdpowiedzTo nie ma znaczenia, bo zarówno samochód i jak i motor na światłach lepiej widać.
OdpowiedzW 2009 roku motocykliści uczestniczyli w niecałych 3 000 wypadków, z czego spowodowali nieco ponad 1 150...
OdpowiedzMa ogromne znaczenie. Samochód widać lepiej, ale motocykl w tłumie innych świateł widać relatywnie gorzej. Jeszcze gorzej widać nieoświetlone obiekty. Ogólnie ilość wypadków spada w kategoriach np zderzeń czołowych, ale bardziej wzrasta wszystkich innych. Bilans bezpieczeństwa jest ujemny.
OdpowiedzLudzie uwierzą we wszystko, to tylko kwestia co kto chce osiągnąć. Pisałem o tym kilka dni temu. Natrafiłem dziś przypadkowo na świetny przykład, kilka artykułów. m.in. w Gazecie, Motofaktach i ...
OdpowiedzTak cię boli włączenie tych świateł? Nie szkodzą a mogą pomóc. Nie rozumiem takich centusiów. Jesteś taksówkarzem?
OdpowiedzTak, boli. Dosłownie. Pisałem o tym wcześniej. Swoją drogą skąd wiesz, że nie szkodzą? Bo są dowody że jednak szkodzą.
OdpowiedzA głowa cię nie boli? jakie dowody człowieku?
OdpowiedzWysil się odrobinę żeby poczytać starsze komentarze zamiast pisać głupstwa. Wszędzie, w każdym kraju w roku wprowadzenia obowiązku świateł wzrasta liczba wypadków, a w tych które ową głupotę zniosły spada. Potrzeba czegoś więcej?
OdpowiedzW Polsce spada liczba wypadków, a 2010 rok będzie prawdopodobnie najbezpieczniejszy. No i gdzie te dowody?
Odpowiedz2006 - 46 876, 2007 - 49 536. Spada?
OdpowiedzTeraz mamy 2010
OdpowiedzW 2007 roku wprowadzono światła nie w 2010.
OdpowiedzDziś była piekna pogoda, więc cały dzień jeździłem bez świateł. I żyję.
OdpowiedzA ja dziś przejechałem kilkaset km, standardowo mam świecące dzienne (dedykowane), a i tak zalazło się kilku który mrugali mi zapewne abym włączył "właściwe" a nie jakieś diódki. :)
OdpowiedzA mnie dzisiaj jakaś niunia na pasach pokazała żebym włączył światła (tzw. muppet). Zapytałem czy ją c.... swędzi, że nie ma co innego do roboty, tylko pokazywać ludziom jakieś zboczone gesty.
OdpowiedzLudzie mają dobre intencje, bo myślą że ktoś zapomniał, więc nie wypada niemiło reagować. Wielu niesamowicie się produkuje aby dać znać, wydaje im się całkowicie nieprawdopodobne, że ktoś może świadomie nie włączyć świateł.
Odpowiedztrol trolem trola pogania, zal czytać komentarze. Szerokości w ten piękny dzionek i w cały weekend
Odpowiedz